Przypadki nie istnieją. Wspomnienia z celi – Karolina Karczmit, Martyna Karczmit
„Przypadki nie istnieją…” to króciutka, niespełna stu stronicowa książka. Składa się ze zbioru luźnych rozważań człowieka skazanego na 25 lat więzienia za zamordowanie homoseksualnego mężczyzny, na temat historii jego życia, praktyk religijnych, filozofii i życia za murami więzienia.
Książka zwróciła moją uwagę ze względu na tytuł (banał), ja też uważam, że przypadki nie istnieją i nic nie dzieje się bez przyczyny.
„Przypadki…” składają się z 34 rozdziałów, choć określenie rozdział jest tu użyte nad wyrost, bo niektóre z nich to zaledwie pół stronicy tekstu. Ich tytuły wskazują ich zawartość, czyli mamy tu takie rozdziały jak:„Jak czytam pismo święte”, „W11”, „Stan głębokiej refleksji”, „Ćwiczenia trzeciego oka”, „Sataniści i inni”, etc.
Mam nadzieję, że nigdy nie spotkam jej narratora na wolności, bo to co teraz napiszę o tym 'dziele’ raczej mu się nie spodoba;)
Po pierwsze, nie rozumiem celowości tej publikacji. Pod wieloma względami nie kwalifikuje się do puszczania w obieg chociażby dlatego, że jawni nawołuje do nienawiści i jest projekcją osoby poważnie zaburzonej. Nie trzeba być psychologiem, żeby to zauważyć. Podam kilka cytatów jako przykład:
„…W końcu również dostrzegłem swój cel. Bóg powołał mnie abym wystąpił przeciwko całemu temu królestwu. Przeciwko pedałom i transwestytom w rządzie, przeciwko satanistom w telewizji – gówno trzeba posprzątać, a śmieci trzeba palić.”
„…A ofiara? mogła prowadzić się inaczej, może żyłaby do dnia dzisiejszego. Istnieje też inny aspekt tego zagadnienia. Od momentu, w którym zacząłem planować eksterminację sodomitów, od momentu kiedy na osiedlu Kombatantów wykonałem wyrok na jednym z nich, byłem cały czas kierowany przez jakąś zewnętrzną siłę (…)Chciałbym wierzyć w to, że od samego początku byłem siepaczem Boga (…) „
„Wytwarzając ze swojego organizmu opisaną wyżej energię poprzez zadawanie sobie bólu (za pomocą ran ciętych i przypalania drutem) a potem koncentrując ją odpowiednio, uwolniłem głęboko schowaną w okowach podświadomości moją druga naturę, która czasami na krótko i bez żadnej kontroli z mojej strony była uwalniania w przeszłości i podejrzewam, że został uwolniona tamtego dnia, kiedy z mojej ręki zginął człowiek.”
„Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie są to objawy chorobowe, gdyż nie przeszkadzają mi one normalnie funkcjonować i raczej trudno nazwać te objawy niechcianymi. Raz słyszałem myśli kolegi, który spał. Czasami słyszę głosy, kobiece i męskie, nie mówią jednak do mnie, brzmią jak głosy dusz…”
Tak… niewątpliwie ciekawa sprawa:) Książka może być interesująca dla osób, które frapuje tematyka chorób psychicznych, bo nie da się ukryć, choć narrator z nie zgadza się z opinią, którą wystawili mu w zakładzie psychiatrycznym jest zaburzony i niebezpieczny.
Martwi mnie jednak fakt, że książka ta może trafić w ręce jakiegoś pogubionego małolata, który w tym samozwańczym szamanie dostrzeże autorytet i będzie chciał naśladować jego misję. Dlatego nie popieram tej publikacji ze względu na jej treść.
Jeśli idzie o formę, to jest napisana bardzo chaotycznie. Styl i język są poprawne, ale bez szału. Narrator nagminnie cytuje głupkowate teksty z „Chłopaki nie płaczą” choć otarł się też o Nietzschego, cytując go jako „takie powiedzenie”.
Nie wiem, jak ocenić tę książkę, więc nie będę tego robić. Mogę polecić osobom zainteresowanym psychopatologią, bo mamy tu niezłe studium szaleństwa, ale chronić przed dziećmi i osobami podatnymi na wpływy.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res:
hastalavista2371 napisał
Po przeczytaniu twojej recenzji ( przeczytałem je już chyba wszystkie i mogę śmiało powiedzieć, że ufam temu co piszesz ), nasunęły mi się takie oto spostrzeżenia. Przede wszystkim: jaki cel przyświecał paniom autorkom? Czy chciały mnie tą książką: czegoś nauczyć?… przed czymś ostrzec?… przestraszyć?… czy zwyczajnie zszokować?
Na temat różnej maści morderców, fikcyjnych i prawdziwych powstało już tysiące dzieł filmowych i literackich. W kinie oglądamy sceny brutalnych mordów i tortur ukazane z chirurgiczną dokładnością. Zaczynamy powoli obojętnieć na taka przemoc, jest ona nierealna bo odbywa się na ekranie lub dzieje na zadrukowanych stronach. Wiemy o tym i, zamiast współprzeżywać z ofiarą jej tragedię, podziwiamy dobrą robotę speców od efektów.
Tutaj mamy możliwość wejść w umysł prawdziwego, niebezpiecznego socjopaty, poznać prawdziwą grozę u jej zarania. Takiego człowieka należy się bać bez względu na to, czy wypowiedziało się przychylnie czy nie na temat jego dzieła. Jest, jak bomba zegarowa bez licznika czasu: wiesz, że wybuchnie ale nie masz pojęcia kiedy. Może w każdej chwili uznać, że moje buty są ( przepraszam za wyrażenie ) pedalskie i już mnie osądził, i wydał na mnie wyrok.
Z drugiej strony tabloidy i inne, im podobne żerują na naszej kieszeni publikując opisy prawdziwych tragedii i przytaczając szczere wypowiedzi morderców sadystów. Znacznie zwiększa im się dzięki temu sprzedaż ale: czy czegoś nas uczą? , przed czymś ostrzegają?, czy zwyczajnie wykorzystują fakt, że ludzie lubią patrzeć na horror innych, choćby był najbardziej realny.
Inna sprawa: dlaczego, mając talent i niesamowitą wyobraźnię, można latami bezskutecznie pukać do wrót różnych wydawnictw i odchodzić z kwitkiem? Bo coś się nie sprzeda, bo nie ma to targetu, bo zabrakło w drukarni papieru…( własną książkę najlepiej przecież jest wydać za własne pieniądze i własnoręcznie ją promować żeby przepracowani wydawcy nie mieli za dużo roboty ) a tu proszę! Wystarczy zabić człowieka, pójść siedzieć i od razu jest książka. Pan morderca żyje sobie na nasz koszt, otoczony zapewne szacunkiem bo ( znów przepraszam ): Za….ał pedała ale, że jest moredercą-myślicielem, trzeba natychmiast zaznajomić szersze grono z jego przemyśleniami. Mam wrażenie, że coś takiego, jak resocjalizacja to tylko martwe słowo. Bandyta idzie do więzienia, odsiaduje wyrok i wychodzi jako taki sam bandyta. Jedyna pociecha w tym, że po latach odsiadki będzie na tyle słaby fizycznie, iż nie będzie już w stanie nikogo skrzywdzić ale czym ja się łudzę? Zawsze znajdą się chętni do podania staruszkowi pomocnej dłoni i wyręczenia go w brudnej robocie. Widzę takich codziennie a następni wkrótce nadejdą.
Sorry, że tak się rozpisałem. Wzburzyła mnie ta książka. Wzburzyła mnie i zszokowała. Jeśli o to chodziło to udało się znakomicie. Jestem idealnym targetem 🙂
ilsa333 napisał
Mnie też ta książka wkurzyła. Przytoczyłam tu tylko nieliczne fragmenty, ale znajdzie się podobnych więcej. Jawnie mówi: jesteś dobrym chrześcijaninem? To zasłuż na boską łaskę mordujący tych, którzy odwracają się do niej plecami. Co to ma kur… być? Może ja przesadzam, ale promowanie tego rodzaju toku myślenia, publikowanie jakiś schizofrenicznych majaków i nazywanie tego literaturą jest nie do przyjęcia.
Nie wiem, czy słyszałaś o pewnym kanibalu z Japonii, który w czasie wymiany studenckiej zabił i zjadł w Paryżu dziewczynę. Wrócił do swojego kraju, uniknął kary, bo w końcu zabił w Europie i żyje jak celebryta, publikuje, występuje w talk show, gdyby to była Polska to by jeszcze tańczył na lodzie i skakał do wody.
Prawdą jest to co napisałaś, że morderców się teraz podziwia, nie potępia. Bo sprytny, bo odważny, a ofiara była głupia. I coś Ci powiem, sposób w jaki ukazują to filmy, szczególnie slashery tylko pogłębiają taki pogląd, bo tam morderca jest niezniszczalny a ofiara sama pcha się pod nóż. Ale chyba istnieją jeszcze jakieś granice i trzeba zachować wobec tego zdrowy rozsądek, oddzielić fikcję od prawdy.
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
„I coś Ci powiem, sposób w jaki ukazują to filmy, szczególnie slashery tylko pogłębiają taki pogląd, bo tam morderca jest niezniszczalny a ofiara sama pcha się pod nóż. ”
Wiesz Ilsa, ilekroć czytam takie wypowiedzi zastanawiam się, dlaczego sama nie morduję, albo nie wielbię morderców. Ano dlatego, że sztuka jest dla ludzi zdrowych. Gadanie, że coś tam jest złe, bo utrwala takie a takie poglądy prostą drogą prowadzi do konkluzji – to ograniczmy sztukę, zakażmy tego i tego, bo oglądają to również ludzie podatni na wpływy, albo młodzi (którzy notabene mają rodziców i ich obowiązkiem jest kontrolować to co oglądają) . Jeśli ktoś nie potrafi oddzielić prawdy od fikcji to niech jej unika, albo się leczy (nie możemy podporządkowywać ludzi zdrowych tym chorym), a jeśli komuś zwyczajnie slashery się nie podobają to niech nie ogląda, nie ma przecież takiego przymusu.
ilsa333 napisał
Bardzo wybiórczo podeszłaś do całej rozmowy. Wiem, że wielbisz slashery, ja też je lubię, ale nie o to tu chodzi. To był tylko przykład na to jak media kreują postaci morderców, a jak ich ofiar.W ostatnim akapicie mojej wypowiedzi napisałam, że trzeba umieć oddzielić prawdę od fikcji. Osoba chora tego nie potrafi, więc nie popieram upubliczniania przemyśleń osoby skazanej za zbrodnie z nienawiści ze zdiagnozowaną schizofrenią, która nawołuje do naśladowania swoich czynów. To już nie jest sztuka.
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
I właśnie tutaj się nie zgadzam, bo moim zdaniem sztuka (w sensie: literatura, kinematografia muzyka etc.) powinna być wolna. Można nie zgadzać się z jej treściami, można unikać danych filmów i książek, ale publikować można dosłownie wszystko. Ja na przykład tej książki na pewno nie przeczytam, bo mnie nie interesuje, ale nie uważam, że nigdy nie powinna powstać – niech sobie każdy pisze o czym chce i kręci filmy jakie chce (byle nie snuffy), ja przecież nie muszę być odbiorcą tego.
Co do niniejszego autora to jak dobrze wiesz, ja jestem za karą śmierci, więc moim zdaniem on i jemu podbni powinni dostać kulkę (moim zdaniem resocjalizacja nie istnieje, po odsiadce ludzie wychodzą gorsi niż byli zanim do więzienia trafili). No, ale lewackie prawo, jakie mamy zakazuje tego, niestety, ale to wcale nie znaczy, że ma nie pisać, czy wydawcy mają tego nie wydawać. Niech sobie pisze, inna sprawa, że ja tego nie przeczytam;)
A media kreują wyidealizowany obraz morderców, bo taka moda przyszła ze Stanów, również lewacka i biorąc pod uwagę to, że media powinny być obiektywne mocno wypaczona. No, ale tutaj również zalecałabym oddzielanie tego co mówią redaktorzy/dziennikarze od prawdy, bo oni często się z nią mocno mijają.
Gwoli podsumowania moje stanowisko jest takie – wszystko jest dla ludzi, dla ludzi zdrowych, a chore jednostki powinno wyłapywać państwo – inna sprawa, że tego nie robi, ale cenzura nie jest żadnym sposobem na zastąpienie wymiaru sprawiedliwości.
Ps. tak uwielbiam slashery, ale w realu jak widzę u kogoś krew (poza mną, w końcu kobietą jestem…) robi mi się słabo. Więc teza, że fikcyjna przemoc na ekranie znieczula przytoczona przez pierwszego komentującego też jest jednostronna, bo nie wszystko na wszystkich tak samo oddziałuje. Każdy ma inną psychikę w końcu.
Ostatni akapit Ilsa akurat nie jest do Ciebie, bo jako psycholog na pewno wiesz, że nie da się psychiki wszystkich wrzucić do jednego wora.
ilsa333 napisał
Skoro sztuka powinna być wolna to czemu snuff nie? Napewno znajdą się tacy, którzy docenią 'autentyczność misterium cierpienia’ i będą żądać puszczenia do oficjalnego obiegu tego rodzaju filmów. Tak jak znajdą się tacy, którzy będą się zachwycać szczerością wyznania faceta, którego do mordowania natchnął bóg. Prawo mamy takie a nie inne i osadzeni mogą sobie książki pisać i sączyć swoją nienawiść do uszu innych w nagrodę za zajebiste sprawowanie. Gdyby to była literacka fikcja, ok, ale ja wiem i Ty wiesz jak na gawiedz działa hasło: prawdziwa historia. Czekam, na wieści o szczęśliwych zaślubinach w więzieniu. Pozostaje naiwnie wierzyć w kontrolę rodzicielską czy to, że jakaś 'poszukująca dusza’ z nadwątlonym rozsądkiem nie dorwie się do tej książki.
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
Ilsa, niektóre ghost story też mają etykietkę „oparte na faktach” to co też mam wołać: zakażmy tego, bo może to źle na ludzi działać? Nie powiem tego, bo uważam, że takie chore jednostki nie powinny mieć prawa wpływania na sztukę. Dlaczego mają nie kręcić slasherów dla ludzi zdrowych? Dlaczego mamy cierpieć, bo państwo nie potrafi poradzić sobie z chorymi jednostkami?
Snuff to zabijanie na potrzeby filmu, a ten koleś nie zabił na potrzeby książki, jego motywy były inne. Gdyby zabił specjalnie po to, żeby potem zbić kasę na książce to oczywiście wtedy również nikt nie powinien tego wydawać.
Nie emocjonuj się tak – przecież wymieniamy się tutaj tylko swoimi poglądami. Ty masz inne, ja inne, ale to wcale nie znaczy, że nie możemy spokojnie się nimi powymieniać.
I źle mnie zrozumiałaś, bo ja nigdzie nie napisałam, że popieram nasze prawo, w którym więźniowie mają nieograniczone pole działania, typu śluby, komputery itp. Wręcz ten lewacki ustrój skrytykowałam. Prawo poinno być jak najsurowsze, ale bez cenzurowania literatury, kinematografii itp. jeśli tylko na potrzeby tworzenia nie krzwydzi się ludzi i/lub zwierząt.
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
„Napewno znajdą się tacy, którzy docenią 'autentyczność misterium cierpienia’ i będą żądać puszczenia do oficjalnego obiegu tego rodzaju filmów”
Pewnie są tacy, ale nasze prawo zakazuje zabijania, więc mogą sobie krzyczeć. Nie zakazuje natomiast mordercą pisania książek, a twórcom filmu kręcenia slasherów z fikcyjnymi mordami.
ilsa333 napisał
Nie emocjonuje się, tylko ironizuje w odniesieniu do przesuwania granic tego co dozwolone a raczej tego co pożądane. Z tym 'oparte na faktach’ to trochę mnie nie zrozumiałaś widzę i popadasz w skrajność. Nie chodzi mi o zakaz kręcenia filmów, pisania książek poruszających takie wątki. W ogóle nie wspomniałam o zakazie, tylko poddałam w wątpliwość celowość tej konkretnej publikacji. Chodzi mi tu o sposób w jaki w tym konkretnym przypadku wykorzystana została literatura do tego by pan morderca mógł objawić światu swoją prawdę. Jeśli jakiś koleś zaczął by biegać po ulicy i krzyczeć, że trzeba zabijać pedałów to zostałby 'uciszony’, ale jeśli przelał tę myśl na papier to drukujemy to i nazywamy sztuką. Nie widzisz jakiegoś nonsensu?
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
Pewnie, że widzę w tym nonsens tyle, że ja to kocham w sztuce właśnie takie niepoprawności, prowokacje i nonsensy (podkreślam nazywając tę książkę sztuką nie mówię o jej jakichś wielkich walorach artystycznych tylko w kontekście WSZYSTKICH filmów, książek itp. jakie powstały – ot taki skrót myślowy, żeby ciągle tego nie wymieniać). Książka, z tego co wnoszę po jej recenzjach została napisana po to aby szokować i być może pokazać inny, chory punkt widzenia. I jako prowokacja zadziałała, czyli zwróciła na siebie uwagę, bo wywołała dyskusje, a o uwagę głównie twórcom chodzi.
Zainspirować do zbrodni owszem też może, tak samo jak „Król lew” może zainspirować kogoś do zabójstwa brata (dosłownie wszystko może być inspiracją do zbrodni dla chorej jednostki), dlatego właśnie słusznie zauważyłaś w recenzji, że przeczytać to powinny tylko osoby niepodatne na wpływy (podobnie, jak wszystkie książki, jakie kiedykolwiek napisano, bo mnie osobiście w nadmiarze pewnie romanse zmusiłyby do zrodni, bo jak wiesz czytanie i oglądanie takich rzeczy mnie wkurza heh) i to mi się właśnie podobało, że nie negowałaś, iż ktoś zdrowy może zapałać sympatią do takiej literatury. Reszta dyskusji wynikła już z komentarzy, które przyznaję, też mogłam nie do końca dobrze zrozumieć, jeśli tak było to sorki, nie specjalnie – z zamulenia umysłu prędzej;)