Schloß Vogeloed/ Zamek Vogelod (1921)
Film znalazłam pod tytułem „Haunted Castle”,w wersji trwającej godzinę dwadzieścia minut, z angielskimi napisami i o tej właśnie wersji będę tu pisać.
Fredrich Wilhelm Murnau to wybitnie mroczny twórca. Jego obraz „Zamek Vogelod” powstał na rok przed słynnym „Nosferatu” i również stanowi filmową adaptację literackiego utworu.
Bez wątpienia, w porównaniu historią wampira jest nieporównywalnie mniej straszny, nie mniej jednak utrzymuje nastrój grozy.
Opowiada o pewnym feralnym spotkaniu, w którym uczestniczą: podejrzany o morderstwo brata hrabia Oetsch, wdowa po zmarłym baronowa Safferstätt obecnie poślubiona z baron Safferstätt, którego wyrwała jeszcze będąc zamężną z obecnie nieżyjącym.
Wkrótce pojawia się także zakonnik przybyły z Rzymu, przyjaciel zamordowanego i jego żony. W tle przewijają się też inni goście lorda Vogelöd bawiący na jego zamku.
Fabuła skupia się na zatargach pomiędzy zebranymi. Głównie między wdową a szwagrem.
W całym zestawieniu aktorów kina niemego uwagę zwraca Olga Tschechowa,w roli baronowej. Dumna Rosjanka, ulubienica Hitlera, gwiazda kina lat 20 i 30, oraz podobno- szpieg ZSRR.
Uwagę przykuwa nie tylko urodą, ale także nader interesującą ekspresją. Jej rola opiera się na graniczących z omdleniem scenach załamań nerwowych jakie przezywa niemal przez cały seans. Niekiedy zamiera w bezruchu jak posąg, innym razem oddycha ciężko- czego rzecz jasna nie słyszymy lecz możemy dostrzec na wyraźnie falującej bluzce kobiety – z łzami w oczach, lub bijącym z nich szaleństwem.
Jej postać jest najbardziej wielobarwna, choć drażniła mnie plącząca się wiecznie w jej okolicy i obściskująca ją małżonka gospodarza 'imprezy’ – Zupełnie zbędny rekwizyt.
Inną ważną postacią jest graf Oetsch, który zamierza wprowadzić trochę zamieszania. Być może znowu przybył kogoś uśmiercić – w końcu ksiądz i kucharz gdzieś wyparowują- a może planuje coś z goła odwrotnego?
W obrazie Murnau widzimy tylko jedną autentyczną scenę grozy – w akcie zatytułowanym „Sny” obserwujemy wizje z koszmaru sennego jednego z wesołkowatych gości.
Widać reżyser już wtedy nosił się z zamiarem straszenie na serio Oczywiście miał już wtedy na koncie jeden horror, adaptację- znowuż- „Dr. Jeckyll and mr Hyde” w filmie „Głowa Janusa”, ale nie wiem, co tam zastosował, bo jeszcze na nią nie trafiłam.
W każdym bądź razie „Zamek…” nie jest horrorem. Scenariusz może kojarzyć się z „Domem na przeklętym wzgórzu” (59) gdzie również chodzi o zagadkę morderstwa nie o nawiedzenia jako takie.
Idąc śladem reżysera trafiłam na całkiem interesujący obiekt dalszego tropienia starych filmów, mianowicie, producenta Erich’a Pommera, który maczał palce w wszystkich głośnych obrazach kina niemego.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:6
Zaskoczenie:7
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:8
73/100
W skali brutalności:0/10
Hej! Czy mogę prosić o recenzję ,,Opętanie” z 1999 roku? 🙂
ok