The Rite/ Rytuał (2011)
Michael Kovak szuka swojej drogi w życiu. Nie wie jeszcze, w którym kierunku będzie ona przebiegać, jednak pewien jest, że będzie jak najdalsza od rodzinnego interesu- zakładu pogrzebowego. Wybiera seminarium duchowne, jednak zamierza wycofać się z kapłaństwa. Wtedy do akcji wkracza jego mentor i wysyła go do Rzymu, by zapoznał się z problematyka rytuału egzorcyzmów. Tam poznaje ekscentrycznego duchownego, księdza Lucasa, wprawnego egzorcystę.
Bardzo lubię ten film. I na pewno nie dlatego, że wnosi coś nowego w tematykę horroru religijnego i opętań przez demony.
Pierwszym niezaprzeczalnie mocnym argumentem na jego korzyść jest rola Anthony’ego Hopkinsa. Uwielbiam go w każdej roli w jaką się wciela. Myślę, że nawet gdyby miał grać ofiarę seryjnego zabójcy w podrzędnym slasherze zostałby najlepszą final girl w historii:)
Anthony w roli księdza Lucasa jest jak zawsze… precyzyjny. Miałam w nim zobaczyć księdza/ szarlatana i go zobaczyłam. Często aktorzy, którzy mają na koncie tak charakterystyczne role, jak Hopkins w „Milczeniu owiec” już zawsze pozostają tą jedną postacią. Na szczęście nie on.
Osoby odpowiadające z charakteryzacje i efekty trochę dały ciała 'ozdabiając’ księdza Lucasa.
Lekki SPOILER: Serio, on by świetnie zagrał opętanie samą mimiką twarzy nie trzeba było uprawiać takiej groteki. Wierzę w niego, szkoda, ze twórcy tej wiary w sobie nie mieli.KONIEC SPOILERA
Efekty to chyba jedyny zarzut jaki mam dla tego filmu. Nic innego póki co nie przychodzi mi do głowy.
Wracam do plusów:
Klimat filmu, może nie jest genialny, ale dla mnie całkowicie zadowalający. Kanciapa księdza jest dość upiorna, a na rzymskich ulicach czuć zimny oddech boga.
Sposób w jaki twórcy podeszli do tematu egzorcyzmów nie jest szczególnie odkrywczy, ale przynajmniej główny głos oddano demonom, które zazwyczaj mają ciekawsze rzeczy do powiedzenia niż recytacja katechizmu. Mamy tu też postać demona, którego wcześniej nie 'angażowano’ w horrorach, a to też miła odmiana.
Nie mamy tu do czynienia tylko i wyłącznie z wątkami religijnymi, nasi księża 'romansują z ateizmem’ i szczególnie Michael ma bardzo ludzkie problemy. Niestety dość nachalnie rżnięte z „Egzorcysty„. Z resztą, bodźmy szczerzy, jest sporo analogii pomiędzy scenariuszami obydwu obrazów.
Jeśli o scenariuszu mowa to jego autor Michael Petroni zdążył zaskarbić sobie mogą sympatię już wcześniej. Jest dobry w pisaniu scenariuszy na bazie książek. Ostatnimi czasy mile zaskoczył mnie „Złodziejką książek”, wcześniej nie najgorzej przedstawił „Królową potępionych. Scenariusz „Rytuału” powstał w oparciu o „Obrzęd. Tajemnice współczesnych egzorcyzmów” Matt’a Baglio – konieczne muszę się zapoznać.
Szwedzki reżyser filmu zasłynął głównie dramatem „Zło”, ale w świecie horroru znany jest z „1408„.
Polecam jeśli jeszcze nie widzieliście.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:8
Aktorstwo:10
Zabawa:9
Zaskoczenie:6
Oryginalności:6
To coś:8
Walory techniczne:8
79/100
W skali brutalności:1/10
Jeszcze w ten weekend obejrzę. Swoją droga zawsze omijałem ten film szerokim łukiem gdyż jakoś po „Egzorcyście: Początek” mam mały niesmak co do filmów traktujących o opętaniu. Jeśli już jesteśmy przy tematach religijnych, może wrzucisz recenzję „Lost Souls” naszego rodaka Kamińskiego z Wynoną Ryder, niby obraz dość stary bo z 2000 ale nadal tkwi mi w pamięci. Pozostawiając temat religijny ostatnio przypomniał mi się tajlandzki film „Jom kha mung wej” z 2005 polski tytuł „Nekromanta”. Nie widziałem go na twoim blogu i chętnie przeczytałbym co o nim sądzisz. Nie piszę „polecam” gdyż każdy ma inne gusta, więc tylko zachęcam 🙂 Dlaczego? jeśli nie widziałaś to pomówimy jak obejrzysz.
„Egzorcysta-początek” to szmira jakich mało. Z „Egzorcystą” nie ma nic wspólnego. Z „Rytuałem” także. „Lost souls”… coś mi się kojarzy, pewnie kiedyś oglądałam, ale odświeżę, jak się uda. „Nekromanty” natomiast na bank nie widziałam, więc zapoluję na niego.
Niestety nawet ten aktor nie dał rady w tym filmie bo po prostu to słaby film dlatego też nie polecam