Ahi va el diablo/ Nadchodzi diabeł (2012)
Nowa propozycja hiszpańskojęzyczna tym razem aż zza oceanu. Adrian Garcia Bogliano znany mi jest z horroru „Zimny pot„, o który pisałam już dawno temu.
Mogę stwierdzić, że od tamtej pory dosyć się poprawił.
Jego nowy obraz, „Nadchodzi diabeł”, rozpoczyna się od kilku sekwencji scen łóżkowych. Najpierw para lesbijek, później małżeństwo w średnim wieku zabawiające się w samochodzie. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy przez omyłkę nie ściągnęłam meksykańskiego porno:) Jeśli to miało na celu zainteresowanie widza to odniosło w moim przypadku efekt odwrotny.
Szczęśliwie okazuje się, że fabuła nie ogranicza się do cycków i zabaw cyckami, bo po mniej więcej piętnastu minutach rozpoczyna się właściwa akcja.
Para, którą poznaliśmy obserwując ich zabawy w samochodzie gubi na pustkowiu swoje dzieci. Sara i Adolfo zapuszczają się dalej niż powinni i nie wracają na czas do miejsca, gdzie czekają rodzice. Starzy wpadają w panikę, jednak następnego dnia dziatki zostają bezpiecznie odstawione do domu przez funkcjonariusza policji.
Okazuje się, że dzieci spędziły noc w grocie, którą miejscowi uważają za miejsce przeklęte. Wtedy moi drodzy, matka Sary i Adolfa zaczyna zauważać niepokojące zachowania dzieci, zaś wizyta u psychologa utwierdzi ją o wielkiej krzywdzie jakiej doświadczyły maluchy. Tak przynajmniej sądzi;)
Dziwne to meksykańskie kino. Po za porno wstawkami upychanymi z dużą desperacją znismaczyło mnie prowadzenie kamery, jakieś dziwne wyrzuty zbliżeń, nie bardzo wiadomo po co i na co.
Z czasem przestałam jednak zwracać na to uwagę i nawet do cycków przywykłam, bo fabuła, z którą nie wiązałam wielkich nadziei okazała się wciągająca, a wokół przedstawionych wydarzeń zaczął kiełkować złowrogi klimat.
Punktem kulminacyjnym są bardzo interesujące sceny rozmowy matki z przyjaciółką, która na jedną noc miała zająć się dziećmi. To się udało. Moment ten stanowi też zwrot akcji, dla tych widzów, którzy nie zorientowali się wcześniej, że wstępne założenia są wątpliwe.
Wiele należałoby w tym filmie doszlifować, bo potencjał ma- nie powiem, ale nie sądzę, aby mógł wzbudzić pełny zachwyt.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:8
Klimat:6
Napięcie:7
Aktorstwo:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:7
Walory techniczne:3
Oryginalność:7
To coś:7
65/100
W skali brutalności:4/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Nakręcone to faktycznie jest nieco niezdarnie, jakby reżyser z operatorem (a montażysta i dźwiękowiec również) wiedzę o sposobach filmowej narracji czerpali z kina sprzed pół wieku, ewentualnie z latynoskich telenowel. Ale kurczę, nie wiem czy to w fabule, w tym paranoicznym, dusznym klimacie, czy w pewnym naturalizmie całości jest coś, co sprawia, że ten film wciąga i niepokoi. Jeden z bardziej intrygujących horrorów minionego roku, choć zarazem jeden z takich przypadków, że akurat remake mógłby tej opowieści wyjść na dobre.
ilsa333 napisał
Nie jestem przekonana co do Twojej remakowej koncepcji, bo idę o zakład, że ten duszny paranoiczny klimat i przede wszystkim naturalizm momentalnie by wyparował, bo nie oszukujmy się, ale remake w porównaniu z oryginałami zawsze kuleją pod tym względem, za to duż