April fools day/ Prima aprilis (1986)
„Prima aprilis” mimo fabuły utrzymanej w konwencji slashera kategoryzowany jest jako thriller i czarna komedia.
Grupa przyjaciół zostaje zaproszonych przez szkolną koleżankę do domu jej rodziców położonego na odludnej wyspie. Muffy pragnie ugościć swoich ziomków jak najlepiej, jednak impreza zaczyna zmierzać w złym kierunku. Jeszcze w drodze zdarza się pierwszy wypadek. W dalszej części filmu trup ścieli się gęsto.
Pierwsze spotkanie widza z tym obrazem powinno wiązać się ze sporym zaskoczeniem. Twórcy filmu mimo iż czerpią pełnymi garściami z 'obozowego’ horroru w stylu „Piątku 13ego”, „Uśpionego obozu„, czy „Podpalenia” szykują dla widza sporo ambitniejszych rozwiązań. Warto doczekać finału tej historii. Może nie jest on tak szokujący jak w „Uśpionym…”, ani tak pokomplikowany jak w „Upiornych urodzinach” to zaskakuje i daje uzasadnienie dla kilku rodzącym się w czasie seansu wątpliwości.
Minusem jest małe nagromadzenie krwawych scen. Prawdopodobnie dlatego obraz został wykolegowany z grona slasherów. Zabójstw jest masa, ale tak naprawdę nie widzimy żadnego z nich. Sposób budowania napięcia jest bardzo 'niezrównoważony’. Przez duża część filmu śledzimy rozwój akcji w napięciu- większym lub mniejszym, jednak niekiedy akcja zwalnia do takiego stopnia, że może zdarzyć się ziewnąć.
Nie jest to znowuż wielka zbrodnia ze strony filmu, bo cały czas towarzyszy nam klimat filmów grozy z lat 80: Dom na odludziu, las, jezioro, poboczne perypetie młodych, średnio rozgarniętych ludzi. Muzyka momentami bardzo przypomina ścieżkę z „Koszmaru z ulicy wiązów„.
Polecam, ale nie gwarantuje mocnych wrażeń, raczej dobrą rozrywkę.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:8
klimat:7
Napięcie:6
Zaskoczenie:9
Zabawa:8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:7
71/100
W skali brutalności:3/10
Dodaj komentarz