Babadook (2014)
Amelia samotnie wychowuje syna, Samuela. Jej ukochany mąż artysta zginął w wypadku samochodowym wioząc kobietę na porodówkę. Od tragedii minęło już siedem długich lat, a Amelia nadal nie jest w stanie świętować urodzin syna w rocznicę śmierci Oscara. Niegdyś pisarka dziś zaniedbana opiekunka w domu starców. Nie radzi sobie z samotnością, a na dodatek jej jedynak sprawia niemałe problemy. Jest rozkrzyczany, nerwowy, lękowy, strzela do dzieci w szkole z łuku własnej roboty w ramach treningu przed polowaniem na potwory. Tak, potwory są nieustannie obecne w jego jaźni. Każdej nocy budzi się z krzykiem i zabiera matkę na obchód po zakamarkach swojego pokoju.
Pewnego wieczoru, gdy mały ma wybrać bajeczkę do snu sięga po tajemniczą czerwoną książkę na której widnieje tytuł „Mister Babadook”. Amelia odczytuje rymowankę składająca się na fabułę 'bajeczki’. W rzeczywistości stanowi ona nic więcej jak groźbę pozbawienia życia. Przerażona kobieta pozbywa się książki nieznanego pochodzenia, ale to co przybyło do domu wraz z nią nie jest już tak łatwe do przepędzenia.
„Gdy już do Twoich drzwi zapuka nie pozbędziesz się Babadooka”.
Długo dumałam, czy wybrać się na ten film. W końcu to debiut reżyserki, Jennifer Kent, więc ciężko wywróżyć czego tu się spodziewać.
Do seansu przekonał mnie minimalizm.
Akcja filmu rozgrywa się między dwoma osobami, pogrążoną w depresji matką i nadpobudliwym dzieckiem. Postać Babadooka w porównaniu z efekciarskimi demonicznymi przybyszami wygląda bardzo skromnie, ale wierzcie mi, gdy Babadook rozkłada swoje potężne ramiona i zawisa nad głową śpiącej kobiety robi wrażenie mimo iż jest niczym więcej jak czarną plamą kształtem przypominająca Bukę w kapeluszu. Myślę, że tak właśnie wyglądają potwory z dziecięcej wyobraźni i Kent trafiła z tym w dziesiątkę.
Jej „Babadook” to podróż w głąb mrocznych zakamarków dziecięcej wyobraźni.
Można powiedzieć, że tłem opowieści są problemy rodzinne, ale to by było znaczne przeoczenie, bo emocje z jakimi nie radzą sobie bohaterowie napędzają całą akcję i jeśli chcieć interpretować postać Babadooka, jako halucynację w wyniku zaburzeń to są czym znacznie więcej niż tłem, są przyczyną wszystkiego.
Samą postać potwora z szafy można interpretować tu zupełnie inaczej niż jako byt nadprzyrodzony. Bo czy nie mogło być tak, że Sam bojąc się swojej matki, której stan psychiczny pogarszał się coraz bardziej przerzucił winę za własny strach na potwora z książki? W rzeczywistości potworem była jego matka, a demon tkwił w niej. Chłopiec nie chcąc winić jedynej bliskiej osoby wymyśla kogoś kto odpowiada za zachowanie matki.
Już wcześniej jego postawa była dość niepokojąca. Sam mówi mamie, że obroni ją przed potworami, konstruuje pułapki, bo po dziecięcemu zło odbiera, jako coś, co przychodzi z zewnątrz, mama nie może być zła.
„Babadook” to horror nastrojowy, nie ucieka się do brutalnych chwytów choć w punkcie kulminacyjnym historii gdy potwór poczyna sobie coraz śmielej dochodzi do poważnych uszkodzeń ciała.
Głównym wątkiem jest relacja Amelii z Samem. Bardzo trudna, stająca się jeszcze trudniejszą, gdy lęki chłopca materializują się zaczynają stanowić realne zagrożenie.
Tu wielkie brawa należą się debiutującemu na ekranie Noahowi Wisemanowi. Chłopiec jest wręcz fenomenalny. Gdy ma zagrać histerię rozkręca się jak tornado. Podobnie łatwo reżyserka wyciąga z niego całą gamę innych emocji, jak przerażenie, troska, czy gniew. Naprawdę miło się patrzy na taki warsztat.
Podobnie ciepłe odczucia wzbudziła we mnie odtwórczyni roli matki, Essie Davis. Momentami jest naprawdę obłędna, rozpacz i bezradność wylewa się z niej wszystkimi porami. Za obsadę należą się same pochwały.
Za zdjęcia do filmu odpowiada nasz rodak, który w polskich produkcjach nabrał nie małej wprawy. Osobiście najbardziej cenię go za zdjęcia do „Bez tajemnic”.
Doskonale odnalazł się na gruncie grozy. Zdjęcia są utrzymane w ciemnej tonacji, dominuje czerń, szarość i granat.
Światło w domu rodzinnym Sama nie jest częstym gościem jednak nie odbiera to wyrazistości obrazu, co niestety często się zdarza kiedy twórcy przesadzają z 'mrocznym klimatem’. Muzyka oszczędna, ale mocna, gdy trzeba.
Jedyną rzeczą, która mnie tak naprawdę rozczarowała jest zakończenie, trochę zabrakło tu polotu.
Długo czaiłam się na „Babadooka”, ale było warto.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:5
Zabawa:8
Walory techniczne:9
Aktorstwo:9
Oryginalność:6
To coś:7
76/100
W skali brutalności:2/10
Trochę Ci zazdroszczę, że już to obejrzałaś. Mi się nie udało i będę musiał poczekać na premierę dvd 🙁
Jeszcze go grają w kinach, przynajmniej w Warszawie. Nic straconego.
Też się czaję na ten film, bo po zwiastunach zapowiada się niezwykle intrygująco.
Niestety muszę powiedzieć, że nie wiem jak mi to wyjdzie bo żyję w mieście, w którym tego typu kino nie cieszy się jakąś wielką popularnością. Wystarczy powiedzieć, że kiedy kilka dni temu (konkretnie w ubiegły piątek) chciałem go obejrzeć, to seans się odbył (W naszym lokalnym kinie studyjnym, które jako jedyne gra nieco „ambitniejsze” obrazy, których próżno szukać w multipleksach (Za co moim zdaniem należy mu się ukłon aż do samej ziemii) panuje bowiem zasada, że aby film został wyświetlony na widowni muszą być co najmniej dwie osoby. A ja byłem jedynym zainteresowanym.)
Chyba jednak mi się uda, bo w przyszłym tygodniu jeszcze jest grany przynajmniej w jednym kinie 🙂
Ja muszę się bujać do Warszawy do kina bo w moim mieście kina nie ma wcale, a gdy było, to działy się podobne rzeczy jak u Ciebie Bagienniku.
Nawet w Multipleksach zainteresowanie kinem grozy nie jest duże. Jeden seans dziennie, podczas gdy jakiś bzdet z Tomem Cruisem grany jest co dwie godziny.
a ja nie przepadam za oglądaniem horrorów w kinach. Zawsze znajdzie się jakaś grupa małolatów śmiejących się z wszystkiego, co mnie zupełnie wybija z nastroju….
Ja też! Ale chłopka dostał darmowe bilety to się wybraliśmy. Zawsze robimy tak, że raz ja wybieram film, raz on, teraz na mnie trafiło, a nic innego mnie nie zainteresowało.
Do kin jeździmy do Warszawy i powiem Ci, że najgorzej jest w mulitkinie w złotych kutasach, banda dzieciarni, żrą te popcorny, chlają tą cole, siorbią, chichoczą. Teraz powiedziałam, nie, ni chuja i wybraliśmy się do kina na Woli, generalnie dziura, sala malutka, ale dzięki temu mniej gówniarzy. Było całkiem kulturalnie. Wiedziałam, że „Babadook” szybko do sieci nie trafi, bo mały dystrybutor, to się skusiłam.
Horrory najlepiej w domu się ogląda 🙂
@ilsa333, „jakiś bzdet z Tomem Cruisem grany jest co dwie godziny.” Poważna Ty jesteś? Tak jak są fani horrorów, tak są też fani kina SF i przypuszczam, że jest ich dużo więcej. A „Na skraju jutra” nie jest wcale jakimś bzdetem, tylko całkiem porządnym filmem w swoim gatunku. Czego nie mogę powiedzieć o „Babadooku”, który, jak się okazało, nawet horrorem nie jest, a całej „intrygi” można się domyślić już w jego zwiastunie.
Ktoś, kto chce obejrzeć dobry horror, na pewno niech nie idzie na „Babadooka”.
Powaga nie jest moją mocną stroną;) Ale postaram się nabożnie podejść do tak poważnego zarzutu. Nie podobał mi się ANI JEDEN FILM z Tomem Cruisem i nie sądzę, abym zapałała do niego sympatią po Twojej reprymendzie, tylko dla tego, że on i kino sci-fi ma więcej fanów niż horrory.
Moje wyobrażenie o filmach sci-fi jest nieco inne niż to co jest zazwyczaj prezentowane w filmach z udziałem tego aktora. Nazwałabym to po prostu kinem akcji z wątkami sci-fi. Jeżeli tak zawzięcie bronisz tego rodzaju produkcji to wcale mnie nie dziwi, że nie podobają Ci się horrory nastrojowe. To zupełnie inna bajka, inne oczekiwania.
Nie napisałem, że nie podobają mi się nastrojowe horrory, bo podobają mi się bardzo, tak naprawdę lubię bardzo różnorodne kino. Ale żeby film zrobił na mnie wrażenie, to musi on być przede wszystkim dobry, a „Babadooka” za taki nie uważam. Tak jak wcześniej wspomniałem, już oglądając trailer domyślałem się, kto będzie tym złym, a w filmie się to potwierdziło i to dość szybko. Liczyłem więc chociaż na jakiś element zaskoczenia na końcu, ale i tego się nie doczekałem. Tak naprawdę obejrzałem psychologiczny thriller, którego akcja była przedstawiona tak, by widz myślał, że jest to film grozy.
Co do Tomka, to jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie podobał Ci się ANI JEDEN film z jego udziałem 🙂 No, chyba że miałaś na myśli tylko te SF. Jak by jednak nie było, nie zamierzam Cię wcale do niego przekonywać, tylko zaznaczyć, że jak jakiś film się Tobie nie podoba, to nie oznacza to od razu, że jest on badziewiem 🙂 Pozdrawiam
Tak, miałam na myśli tyko filmy akcji, z którymi z resztą jest najmocniej kojarzony. Podobał mi się Vanilla Sky i Wywiad z Wampirem z jego udziałem, ale tak ogólnie to za nim nie przepadam.
Nie napisałam 'badziew’, tylko 'bzdet’. To znaczy, że nie uważam go za obraz nie udany, bo swojej kategorii na pewno spełnia swoją rolę, tylko po po prostu tematyka nie dla mnie. Dla mnie to są właśnie takie bzdurki. A do „Babadooka” przekonywać Cię nie będę, bo ja nikomu swojego zdania na temat filmów nie narzucam, wyraziłam swoją opinię, z którą zgadzać się nie musisz.
Ilsa a ja tam Tomka Cruis’a kojarzę tylko z Wywiadu z wampirem 😀 (szczerze to nie lubię go jako człowieka ale jako aktora owszem). Ale tak już poważnie gdzie można w necie znaleźć Babadook’a bo ni hu hu nie mogę (nie mówiąc już o napisach 😀 ) Cholernie chciałem ten obraz obejrzeć ale nie mogę 🙁
ciekawa interpretacja, ja spotkałam się jednak z taką, która wydaje mi się bardziej trafna i poruszająca- babadook to tak naprawde nasze lęki i demony, które czają się i nie ma szans, zebysmy sie ich pozbyli. Pozostaje nam jedynie je oswoić i nauczyc się z nimi żyć.
ps. Strona jest rewelacyjna! 🙂
Ta interpretacja jest dość ogólna i w zasadzie wcale nie wyklucza mojej. Jeśli Babadook symbolizuje ogólnie lęki, to w przypadku chłopca może być lękiem przed matką.
Intrygujące i oryginalne kino grozy, no może nie tak całkiem oryginalne, bo czuć tu różne inspiracje, choćby twórczością Polańskiego (przynajmniej takie miałem skojarzenia), a nawet i ekspresjonistycznym kinem niemym (postać Babadooka), a część finałowego „starcia” to niemal „Kevin sam w domu” ;), niemniej udaje się w tym zachować oryginalność, nie mamy standardowych duchów czy potworów a Babadook jawi się bardzo ciekawie. Tempo nie oszałamia, ale film nadrabia atmosferą tajemniczości i dobrą psychologizacją świetnie skądinąd zagranych postaci. Zgadzam się co do zakończenia. Rozumiem, że reżyserka chciała pozostawić jak najwięcej Babadooka naszej wyobraźni (w końcu najbardziej boimy się tego, czego nie widać), jednak przydałyby się tu bardziej pamiętne sceny. Mimo to seans jak najbardziej oceniam pozytywnie, a „Babadook” to jeden z ciekawszych horrorów AD 2014 i jeden z niewielu poważnych horrorów w tegorocznej czołówce (bo reszta tych, które najwyżej oceniam to kino grozy z przymrużeniem oka;)).
Polecam gorąco film
Fajny jest ten film, moja koleżanka omal się noezesikala ze strachu 😀