Blink Twice/ Mrugnij dwa razy (2024)
Frida obsługuje jako kelnerka imprezę charytatywną urządzoną przez Slatera, milionera, przedsiębiorcę z branży technologicznej. Gospodarz jest nie tylko bardzo zamożny, ale też bardzo przystojny i szybko wpada Fridzie w oko, ku jej zaskoczeniu – z wzajemnością. Wkrótce mężczyzna zaprasza dziewczynę na swoją prywatną wyspę by mogła tam spędzić czas z nim i jego przyjaciółmi. Fridzie wydaje się, że trafiła do raju do momentu gdy orientuje się, że niewiele zapamiętuje z całego pobytu.
Reżyserski debiut Zoe Kravitz dość mocno podzielił widzów. Niektórzy zarzucają mu, że jest prostacki, wulgarny i raczej niskich lotów, inni doszukują się podobieństw do takich hitów jak „Uciekaj!”, czy „To my”. Myślę, że najłatwiej spotkać się pośrodku i przyjrzeć sprawie na chłodno.
„Mrugnij dwa razy” niewątpliwie wydziela jakąś psychodeliczną aurę. Mamy tu motyw złotej klatki, pod postacią rajskiej wyspy. Obecni tam ludzie przepędzają dni sącząc drinki nad basenem, paląc blanty i delektując się egzotycznymi wiktuałami. Każdy dzień wieńczy kolacja, suto zakrapiania impreza. Cytując klasyka: Niby wszystko fajnie, ale ni chuja nie jest fajnie.
Fridę stopniowo zaczyna dopadać niepokój, wrażenie odrealnienia, pewnej nierzeczywistości. Dzieląc się swoimi przemyśleniami nie znajduje wdzięcznych słuchaczy. Wszystkie jej zmartwienia przystojny i szarmancki Slater kwituje stwierdzeniem, że zapomnienie jest darem. W końcu po to są wakacje, by oderwać się od szarej rzeczywistości. Ale żeby odrywać się od niej aż tak?
Pierwsza połowa filmu, gdy tajemnica pozostaje tajemnicą jest naprawdę ciekawa i intrygująca. W głowie widza mogą legnąć się różne domysły. Pierwsze przebłyski odzyskanych wspomnień tak naprawdę kładą karty na stół. Sekret wyspy jest doprawdy paskudny.
Nie trudno pomyśleć, że reżyserka tworząc koncepcję rajskiej-piekielnej wyspy odwołuje się do niesławnej Wyspy Grzechu Epsteina, natomiast w świetle afery, która wybuchła po aresztowaniu P Diddy’ego w połowie września tego roku trudno nie zawrócić szczególnej uwagi na białe stroje naszych bohaterów zasiadających do kolacji.
Tak więc w drugiej połowie filmu do głosu dochodzą przemyślenia na temat kondycji moralnej świata bogaczy. Zmieniają się one w krzyk szoku i przerażenia by w końcu dać swój wyraz w wendecie, która następuje szybko po tym łuski spadną z oczu. Zaczyna być krwawo, ale raczej mało widowiskowo, bez ikry, powiedziałabym. Ta partia filmu przypadła mi do gustu zdecydowanie mniej, choć nie da się ukryć, że trudno było o inną pointe.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:7
Zabawa:7
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś: 6
60/100
W skali brutalności: 2/10
Dodaj komentarz