Brudne sprawki wujaszka Hana – Aleksandra Bednarska
Tytułowy wujaszek Han jest przewodnikiem po dziewięciu opowieściach zawartych w debiutanckim zbiorze Aleksandry Bednarskiej. W każdym z nich odgrywa większą lub mniejsza rolę, czasem tylko przemyka gdzieś w tle jak uliczny kot, co nie znaczy, że nie ma baczenia na wszelkie brudne sprawki i złe uczynki. Jest lokalnym mitem, jest duchem, jest złym i tym, który za zło każe, jest wszędzie i gdzieś pomiędzy wszystkim.
„Brudne sprawki wujaszka Hana” przypomniały mi czasy mojego hype’u na azjatyckie kino grozy. Jak opętana rzucałam się na wszystko co skośne, skąpane w przyprawach o pięciu smakach. Chiny, Hongkong, Korea, Japonia, Tajwan nawet – brałam wszystko. Fascynowała mnie ta inność dalekiego wschodu, jej obcość wydawała mi się opresyjna, a zarazem bezpiecznie odległa. Jakbym zaglądała na drugą stronę lustra, ale tylko zaglądała. Podobne wrażenia przyniosła mi lektura zbioru.
Azja oczami autorki wygląda jak kraina czarów. Tu nikogo nie dziwi dziwność, jest elementem lokalnego kolorytu, jest swojska dla jej uczestników – bohaterów opowieści. Nikogo nie zasmuca śmierć, nikogo nie szokuje zbrodnia, jest groteskowo, jest wywrotowo i nawet zabawnie. Mamy tu całą masę weirdowych tonów, ale i folk horroru spod znaku Kwaidan. Autorka zadała sobie dużo trudu by wymalować przed nami bardzo plastyczny obraz swojego świata. Świat ten fascynuje i wciąga, jest kolorowy jak uliczny stragan, duszny jak miejska garkuchnia i mroczny jak malezyjska dżungla. Jeśli coś jest niejasne autorka spieszy z całą listą przypisów, za co należy jej się dodatkowe uznanie. Nie ma tu słabszych momentów, wiec i trudno mi wybrać te najlepsze.
Na pewno na specjalna uwagę zasługuje pierwsze z opowiadań „Leć i o drogę nie pytaj” w którym najwięcej uwagi poświęcono właśnie tytułowemu Wujaszkowi. To taki wstęp, po którym już wiemy czym smakuje reszta zbioru. Bardzo podobała mi się przewrotność w „W pan Prawie Że” i goryczka w małej buteleczce opowieści Samiry w „Zjedz mnie i wypij”. W „Dwóch legendach o głodnej ziemi” spotkamy chyba najwięcej grozy w takim dosłowniejszym rozumieniu. Natomiast „O mały włos” i „Zapuszczam korzenie” gdzie drugie można czytać jako kontynuację pierwszego to trochę taka wyprawa do lasu Blair tylko w Malezji. To chyba pierwszy polski weird, przy którym nie myśli się o otwieraniu żył;) Przepyszne danie, które będę polecać każdemu.
*Książka objęta patronatem Biblii Horroru
Współpraca Wydawnictwo Planeta Czytelnika
Dodaj komentarz