They look like people (2015)
Znajdujący się w trudnej sytuacji życiowej Wyatt zwraca się do starego przyjaciela Christiana po pomoc. Chce przewaletować u niego przez parę dni, na co Christian szybko się zgadza. Nie wie jednak, że problem jaki trapi jego kumpla jest dużo poważniejszy niż rozstanie z panną. Wyatt jest przekonany, że jest kimś w rodzaju wybrańca, zdolnego dostrzegać w zwykłych ludziach ich demoniczną naturę.
Mogłoby się wydawać, że film świeżaka jakim jest jego twórca i reżyser będzie typowym horrorem opartym na motywie nadprzyrodzonych sił ingerujących w życie zwykłych ludzi. Ale wcale tak nie jest.
W gruncie rzeczy „They look like people” jest filmem psychologicznym z wyraźnie zaznaczonym wątkiem szaleństwa.
Pomysł, z gruntu dobry, skojarzył mi się z thrillerem „Robak”, jednak dalszy rozwój fabuły wyraźnie wskazuje, że zmierzamy w inną stronę. Jaką? No, właśnie tu jest pewien problem.
Mamy niezły pomysł, który w pewnym momencie się rozjeżdża. Widz przestaje być angażowany w główny temat filmu, czyli przekonanie Wyatta o istnieniu demonów ukrywających się pod postacią ludzi. Wyraźnie schodzimy z kursu w stronę 'studium szaleństwa’, a sam jego motyw zaczyna być bagatelizowany.
Sądziłam, że wprowadzone tu wątki poboczne związane z życiem prywatnym Christiana są tylko chwilową zmyłką i zaraz będzie bum. Nie ma jednak bum.
Miałam wrażenie, że od pewnego punktu, konkretnie tego, w którym Wyatt wyznaje swoją tajemnicę, fabuła przestaje się rozwijać. Kompletnie nie rozumiem tego zamysłu, ale chcę wierzyć, że jakiś zamysł w tym był.
Osoby oczekujące potyczek z demonami od razu przestrzegam – nie tu. Alternatywą jest kino psychologiczne, mało dynamiczne – delikatnie mówiąc.
Jak zazwyczaj, lubię i cenię taką formułę 'niby nic a jednak coś’ tak tu nie odnalazłam satysfakcji w tym seansie.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:5
Klimat:6
Napięcie: 3
Zabawa:5
Zaskoczenie: 4
Walory techniczne: 7
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:5
49/100
W skali brutalności:1/10
Bardzo ciekawy opis, chętnie to obejrzę.