Złe wszechświaty – Wojciech Gunia
Świat składa się ze słów i obrazów, te tworzą emocjonalny kontekst, przez który odbieramy rzeczywistość – odbieramy świat. Od tego, w którą stronę patrzymy i w jakie słowa będziemy się wsłuchiwać zależy to, jak nasz świat będzie wyglądać. Wojtek Gunia uchyla nam drzwi do swojego świata – a raczej wszechświata za sprawą albumu „Złe wszechświaty” wypełnionego treścią i obrazem. Jedno i drugie stanowi wytwór autora. Zdjęcia uzupełniają treść, albo treść uzupełnia zdjęcia – tu ciężko orzec – ale bez trudu można stwierdzić, że obydwa elementy są ze sobą kompatybilne.
Ten wszechświat nie jest łaskawy, pełno w nim trudnych konfrontacji – światła z ciemnością, życia ze śmiercią. Jest bardzo osobiście na tyle że przypomina to dziennik prywatnych niepokoi. Jest rozgwieżdżone niebo, martwy ptak, który z niego spadł, szarość ulicy i wszystkie kolory ognia. Jest pogrzeb, jest gorycz, jest głód ścierwa i dystymia duszy. Jest autor bez skóry, ogryziony do kości przez własne słowa „Ci, którzy cię usłyszą, pokiwają głowami i pójdą dalej. Bo to przecież tylko słowa” – smutna to refleksja.
Można mieć wątpliwości, czy każdy czytelnik odnajdzie się w tak nietypowej formie. Nie jest to ani zbiór opowiadań, ani tym bardziej powieść. Nie ma fabuły, nie ma żadnego klucza, według którego należy czytać. To swego rodzaju zbiór momentów i bardziej lub mniej ulotnych myśli ujętych w prozatorską formę, ale z poetyckim zacięciem. Coś w rodzaju spaceru odbytego w cudzych butach – Polecam dla wyostrzenia percepcji.
*Książka objęta patronatem Biblii Horroru
Dodaj komentarz