Cheap Thrills (2013)
Craig właśnie został zwolniony z pracy. Ma długi, żonę i małe dziecko. Załamany ciężarem odpowiedzialności udaje się do baru. Tam spotyka kumpla z liceum, Vince, a wkrótce także zupełnie im nie znaną parę, Violet i jej męża Colina, którzy przybyli do knajpy by świętować urodziny kobiety.
Kumple przyłączają się do małżonków, którzy ewidentnie są przy kasie – w przeciwieństwie do głównego bohatera. Szybko okazuje się, że Craig i Vince mogą sporo skorzystać na tej znajomość, bowiem Colin mocno sypie kasą przy każdej nadarzającej się okazji. Okazję stanowią zakłady. Graczami są Craig i Vince. Colin nagradza ich forsą za każde wykonane zadanie. Początkowo są to nieduże sumy i niewinne wybryki, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia…
Reżysera „Cheap thrills” możecie kojarzyć z horroru „Autopsja„. Średnio udanego jeśli chodzi o moją opinię, toteż cieszy mnie ogromnie, że w pierwszej chwili nie skojarzyłam nazwiska twórcy. Prawdopodobnie nie wzięłabym się wówczas za jego nowy thriller. Nie to, żebym szalała z zachwytu nad tą produkcją, ale stanowi ona całkiem niezłą rozrywkę.
A jeśli mowa o rozrywkach, jedną z bardziej znanych i lubianych są zawody. Rywalizacja podnosi adrenalinę a zwycięstwo przynosi satysfakcję. Vince i Craig mają o co grać, bo Colin jest wyjątkowo hojny. Cały czas podnosi stawkę sprawiając, że gracze coraz bardziej się rozkręcają. Tylko śliczna Violet wydaje się znudzona.
Dopiero, gdy impreza przeniesie się do willi małżonków zacznie się prawdziwa jazda.
Wie, wiem, ten motyw pojawiał się już setki razy. Wystarczy przypomnieć sobie „Would you rather„, albo „Trzynaście grzechów” – jakbym dłużej nad tym podumała znalazłoby się jeszcze więcej tytułów.
Wszystkie one mają tendencję do wzbudzania oburzenia w widzu, bo jak można takie rzeczy, dla kasy. fuj.
„Cheap thrills” wydaje się przy nim bardzo niewinnym filmikiem. Głównie dzięki mocno komediowym zabarwieniu. Bo przyjrzyjmy się naszym bohaterom: Niespełniony pisarz, który tyra w warsztacie samochodowym – teraz już nawet nie tyra. Wygląda i zachowuje się jak ofiara losu i początkowo wcale nie zamierza reperować budżetu domowego przy pomocy zakładów. Vince stanowi jego przeciwieństwo, twardy zdeterminowany, gotowy na wszytko. A tymczasem, cóż… Colin… to dopiero okaz. Śmieszny kapelutek, dziwne poczucie humoru, tony koksu w nosie i fura forsy w kieszeni. Wydaje się klasycznym bogatym idiotą do wydymania. Na koniec Violett. Śliczna jak królewna i znudzona jak królewna. Już na pierwszy rzut oka widać, że coś z nią nie tak…Kiedy dzieją się rzeczy – które się dzieją – nie drgnie jej nawet powieka, czasem tylko szerze otworzy oczęta z podziwu. Zimna sucz.
Przedstawione wydarzenia mimo, iż mają zabarwienie, jak wspomniałam humorystyczne, są dość mocno porypane. Zjadanie psa? Odcinanie palca? A wszytko to w nastroju ogólnego zadowolenia.
Na pewno nie jest to jeden z tych mrocznych thrillerów. Uderza raczej w stronę czarnej komedii, czy satyry. Ogląda się przyjemnie, mimo dość niesmacznych momentów. Uroda Sary Paxton (Violett) nagradza trudy patrzenia na srających w domu sąsiadów kumpli.
Można obejrzeć, ale bardziej dla fun’u, niż dla grozy.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:7
Klimat:5
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Zabawa:8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:4
To coś:6
63/100
W skali brutalności:2/10
Opis dziwny, ale ciekawy, nie wiem czy obejrzeć, czy omijać szerokim łukiem. Jeśli nie będzie co robić któregoś wieczora to może się skuszę 😉
Oglądałem, film przeciętny- ale da się obejrzeć 🙂
Nawet, nawet. Oryginalny to nie jest, bo pomysł zrzyna trochę z tajskiego „13 game sayawng” z dodatkiem patentów z durnych telewizyjnych show… Ale mimo wielu niesmacznych pomysłów zrealizowany jest na tyle sprawnie, że ogląda się go całkiem nieźle. Ale już bez przesady, że uroda tej blondyneczki z ciągle kwaśną miną miałaby zaraz coś rekompensować. ;P