Drood – Dan Simmons
W roku 1865 w południe 9 czerwca pod Staplehurst miała miejsce katastrofa kolejowa. Pewnie nikt nigdy by się nią nie zainteresował, gdyby nie fakt, że jednym z cudem ocalałych pasażerów był najsłynniejszy pisarz XIX wieku, Charles Dickens.
To zdarzenie jest punktem wyjściowym dla nowej książki Dana Simmons’a pisarza, z wykształcenia pedagoga ,który nigdy nie dal się zaszufladkować tematycznie. Pisze różne cuda. W tym horrory i powieści historyczne. Można powiedzieć, że jego „Drood” jest jednym i drugim.
Narratorem książki jest przyjaciel Dickensa również pisarza, Wilkie Collins’a. To z jego perspektywy poznajemy zdarzenia od roku 1865 aż do śmierci Dickensa i później aż do śmierci Wilkiego.
Może zacznę od tego co czyni te książkę horrorem, bo to Was pewnie najbardziej interesuje 🙂
Przede wszystkim jest to postać tytułowego Drooda. Na okładce książki widzimy dziwną postać, która raczej nie miała by szansy istnieć – oto Drood. Żywy trup, hipnotyzer, egipski zbrodniarz, wyznawca pradawnych kultów, którego Dickens spotkał pod Staplhurst. Spotkał tam Drooda krążącego wśród zwłok ofiar katastrofy, wśród dogorywających i ocalałych. Dickens zafascynowany przedziwną postacią postanawia go odnaleźć. Tak zaczynają się dla niego lata podróży po najbardziej odrażających zakamarkach Londyńskich podziemi, gdzie zdaje się być królestwo Drooda. Towarzyszyć mu przy tym będzie „wierny przyjaciel”, jego młodszy „uczeń”, Wilkie. Powieść poza tym, że przeprowadza czytelnika po najbardziej odrażających i nieludzkich miejscach funduje nam psychodeliczna przejażdżkę w głąb umysłu Wilkiego, który próbuje odgadnąć jaka role w życiu Dickensa ,a także w końcu i jego, pełni tajemniczy Drood. Tło powieści jest tak mroczne jak tylko jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić.
Dla mnie, pasjonatki powieści Dickensa, było to radocha podwójna, bo dzięki Simmonsowi mogłam poznać alternatywną, jego własną, wersję ostatnich pięciu lat życia pisarza, oraz okoliczności narodzin jego ostatniej, niedokończonej powieści „Tajemnica Edwina Drooda”.
Z kart powieści, z każdej z ponad ośmiuset stron, wyłania się niesamowity obraz osobowości „Pana Niezrównanego”, oraz sugestywny i bardzo rzetelny obraz relacji dwóch przyjaciół od pióra. Jeśli sadzicie, że jest to powieść – hołd ku czci tych dwóch autorów, jakaś wycackana historyjka czyniąca z literatów ludzi kryształowych to jesteście w błędzie. U Simmons’a nie ma miejsca na patos. Książka w bardzo surowy sposób obnaża naturę dwóch rywalizujących, panów, którzy piszą powieści na wyścigi i wzajemnie jadą sobie pryz pomocy wyrafinowanych tricków w stylu XIX wiecznych angielskich gentelmenów.
Dickens jawi się tu jako zadufany w sobie, egocentryczny dzieciak. Bez mrugnięcia okiem porzuca i zdobywa nowych kompanów – i kompanki. Jest przekonany, że jego literatura jego, wspaniały umysł jest w stanie hipnotyzować ludzi. Nie powiem – w porównaniu z narratorem powieści Wilkim wypada i tak bardzo sympatycznie.
Wilkie Collins dobrze opłacany pisarz, prekursor powieści kryminalnej, podziwia i skrycie nienawidzi Dickensa, tak go nienawidzi, że pragnie jego śmierci. Bardziej niż jego śmierci pragnie jednak by ten zginął bez wieści wraz ze swoim kółeczkiem adoracji i zastępem wielbiących go idiotów. Wiecznie naćpany- niestroniący od coraz większych ilości laudanum, opium a na koniec morfiny – prowadzi czytelnika w głąb swojego obłąkanego umysły, gdzie czają się postaci tak obmierzłe, mroczne i okrutne jak tylko można sobie wyobrazić.
Styl narracji nie spodoba się każdemu, trzeba lubić klasyczne powieści wiktoriańskie. Jest tu sporo dłużyzn, ale nie zmienia to faktu, że powieść porywa i wciąga.
Napisana jest z perspektywy pisarza tamtych czasów, adresatem jest „czytelnik współczesny”, co przy okazji nastręcza sporo zabawnych sytuacji.
Największą siłą tej powieści jest to, że całkowicie zaciera granice między prawdą a fikcją. Dosłownie- nie piszę tego nad wyrost. Czytelnik musi się domyślać, do których sytuacji doszło naprawdę, a które są wynikiem hipnotycznego transu czy opiumowego snu.
A sam finał powieści, rozwiązanie zagadki trójkąta: Drood, Dickens, Collins mnie osobiści zwaliła z nóg!. Niepojęte.
Moja ocena: 10!/10
Dodaj komentarz