Brahms: The Boy II (2020)
Pod nieobecność ojca rodziny Liz i jej syn Jude stają się ofiarami włamania. Traumatyczne przeżycie odbija się szczególnie na chłopcu, który od momentu tragedii przestał mówić. Celem zmiany otoczenia mającej przenieść rodzinie ukojenie decydują się na wynajęcie domu na prowincji, pośród lasów. Tuż po przeprowadzce Jude znajduje na terenie posiadłości lalkę, imitującą postać małego chłopca. Lalka staje się jego najlepszym przyjacielem i to z nią w końcu chłopiec zaczyna rozmawiać. Co więcej Jude utrzymuje, że lalka też do niego mówi. Przedstawiła mu się jako Brahms i oświadczyła, że mam dla rodziny Juda nowe zasady, według których ci muszą żyć.
Kto by pomyślał, że tak chłodno przyjęty przez publiczność w 2016 roku „The Boy” doczeka się sequelu? Żaden inny twórca nie rzucił się w pożądaniu na ten pomysł więc mamy do czynienia z raczej rzadkim przypadkiem, gdy sequel wychodzi z pod ręki twórcy oryginału. William Brent Bell samodzielnie zadbał także o scenariusz. Jak sobie poradził z pociągnięciem historii? Poradził sobie całkiem zgrabnie i mówię to biorąc pod uwagę, że nie wyszła z tego żadna rewelacja, ale jakby nie patrzeć oryginał też nią nie był.
Każdy kto zna pierwszego „The Boy’a” wie, że tam wszystko zaczęło się od schematycznego ghost story z nawiedzoną lalką w roli głównej, po czym nastąpił finałowy twist całkowicie przeczący wcześniejszym założeniom. O ile jestem zorientowana, to większość widzów już wolałaby zostać przy ogranym motywie opartym na ghost story, niż z tym, co w ostatecznym rozrachunku zaproponował twórca jako rozwiązanie całej zagadki Brahmsa.
Biorąc pod uwagę, w którą stronę uderza kontynuacja widzę, że twórca wyciągnął ze swojego finałowego potknięcia lekcje. Zmodyfikował historię lalki i jej imiennika na tyle, że mógł wrócić na bezpieczne pielesze historii o duchu tkwiącym w postaci lalki. Uważam to za rozsądny ruch, dlatego napisałam, poradził sobie zgrabnie.
Dał widzą to czego poniekąd chcieli, ale czy tym samym zrehabilitował się na tyle by druga część tej historii spotkała się z cieplejszym przyjęciem? Tu bym nie przesadzała z wróżeniem sukcesu. Ta historia nadal jest średnia, i choć widzę ogrom starań włożony w zbudowanie solidnej warstwy paranormalnej, to znowu mi czegoś brakuje.
Bardzo miło było mi spotkać na ekranie Katie Holmes wcielającą się postać matki Jude’a. Wykreowała ła naprawdę ciekawą postać z potencjałem, którego jednak nie wykorzystano. Cała uwaga skupiona jest na postaci jej synka o porcelanowych licach, u którego zdiagnozowano mutyzm wybiórczy (wtopa: mutyzm wybiórczy polega na niezdolności porozumiewania się werbalnego tylko w wybranych sytuacjach, np. gdy dziecko mówi w domu, a nie odzywa się szkole, lub porozumiewa się tylko z rówieśnikami, a nie z dorosłymi etc. Tymczasem u Jude’a, mamy mutyzm całkowity w następstwie urazu psychicznego. Ani be ani me, ani do mamy ani do taty, ani do pani terapeutki. Dopiero z czasem chłopiec zaczyna mówić, najpierw do lalki a za moment także do rodziców)
Co ja pisałam? A tak, że cała uwaga scenariusza skupia się na postaci Jude, olewając matkę z potencjałem do dobrego psychicznego odjazdu. Naprawdę gdyby trochę przy niej podłubać, wykorzystać traumę, której też jakby nie patrzeć doświadczyła i trochę skomplikować jej odbiór rzeczywistości byłoby dużo ciekawiej.
Tymczasem scenariusz uporczywie i bez cienia wątpliwości wskazuje palcem na jednoznacznie nadnaturalną przyczynę wszystkiego co dzieje się w domu. Cóż, jak widać twórca uczy się na błędach i jeśli lwia część widowni podzieli moje zdanie to przy następnym „The Boy’u” w końcu będzie jak trzeba. O ile takowy powstanie. Czy na to liczę? Mówiąc szczerze nie szczególnie mi na tym zależy.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:7
Aktorstwo: 7
Oryginalność:3
To coś:5
49/100
W skali brutalności: 0/10
Dodaj komentarz