I know who killed me/ Wiem kto mnie zabił (2007)
Nastoletnia Aubrey zostaje zaatakowana przez seryjnego morderce i uprowadzona. Znajdują ją porzuconą w rowie jak ścierę, bez ręki, bez nogi… Ląduje w szpitalu, gdzie lekarze diagnozują jej PTSD skutkujące… rozdwojeniem osobowości.
Aubrey, grzeczna córeczka, aspirująca pisarka i pianistka twierdzi, że nazywa się Dakota Moss, jest striptizerką, a jej matka była narkomanką. Całkowicie nowa osoba z nową historią.
Dziewczynie naprawdę odjechało, czy chodzi tu o coś zupełnie innego… dziwniejszego, przyznajmy- nieco naciąganego?
Mało zachęcające recenzje tego filmu sprawiły, że podeszłam do niego bardzo ostrożnie. Te jadowite uwagi: „Lindsay Lohan wie kto ją zabił i o dziwo nie były to prochy i wóda.” Eh…
Nie wiem, czemu wszyscy tak się uwzięli na Linsay, bo jako aktorka radzi sobie bardzo dobrze i nie ważne, czy gra słodką dziewuszkę, molestowaną przez ojczyma nastolatkę, czy striptizerkę.
Myślę, że ten hejt to kwestia dysonansu jaki czyni w głowach wiernych czytelników pudelka etc. na temat wizji życia młodej gwiazdy Hollywood. Przecież opływając w luksusie i blasku fleszy od maleńkości powinna być najszczęśliwszą osobą na ziemi. Tym czasem Lindsay po prostu sobie prywatnie nie radzi. Szkoda.
By the way, jest ona zdecydowanie najmocniejszym elementem tego filmu. Do wielu rzeczy można się w nim przyczepić. Przede wszystkim do mocno przekoloryzowanego scenariusza, ale na pewno nie do aktorstwa Lindsay.
Dużym atutem są też zdjęcia. Dominujący w filmie błękit jest wizytówką mordercy i elementem scalającym całość. Plus również za muzykę.
Jak się okazuje, film będący pożywką dla krytyków, nie jest tak tragiczny jak wszyscy by chcieli:)
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Klimat:6
Zdjęcia:7
Aktorstwo:7
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Oryginalność:6
„To coś”:6
Dialogi:6
60/100
Dodaj komentarz