Złe miejsce/ The Shed (2019)
Nastoletni Stan odkrywa, że w szopie na podwórku zagnieździło się coś niebezpiecznego. Stwór, kryjący się w mroku załatwia każdego kto wejdzie do jego kryjówki. Najpierw jest to pies, później dziadek Stana, pijak i awanturnik. Liczba ofiar zwiększa w miarę jak kolejne osoby wbrew ostrzeżeniom Stana wchodzą do starej szopy. Jego kolega Dommer idzie o krok dalej i sugeruje Stanowi, że powinien wykorzystać stwora jako maszynkę do likwidowania tych, którzy ich zdaniem powinni zostać zlikwidowani.
„The Shed” było jednym z tytułów jaki mogliście zobaczyć na ubiegłorocznym Halloweenowym maratonie w kinach Helios. Za scenariusz i reżyserie odpowiada jeden człowiek, którego nazwisko nic mi nie mówi. Seans ze „Złym miejscem” raczej nie wpłynie pozytywnie na ten stan rzeczy.
Mamy tu do czynienia z prostą historią. Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd, w szopie należącej do dziadka Stana zagnieżdża się krwiożerczy potwór. Kryje się w mroku i nie wychodzi na słońce, więc jego rodowód wskazuje na jeden dość popularny gatunek.
Stan, młody zbuntowany nastolatek patrzy jak stwór najpierw rozszarpuje psa, którym chciał go poszczuć, a później jego dziadka. Psa szkoda, dziadka trochę mniej. Stan jest przerażony i jedyne co mu przychodzi do głowy to zabicie szopy dechami by nikt więcej do niej nie wszedł. Na niewiele się to zda, bo ciekawskich nie brakuje, a dziwne zachowanie chłopaka sprowadza do niebezpiecznego miejsca tylko więcej osób.
Efekt końcowy każe mi podejrzewać, że scenariusz to ostatnia rzecz o jakiej myślał twórca pracując nad tym filmem. Dialogi są tak bzdurne, że nawet najlepsza obsada nie zdołałaby nic z nich wykrzesać. A obecna obsada zła nie jest. Szczególnie Jay Warren wypada nieźle w roli Stana, ale co z tego, jak wkłada mu się w usta teksty rodem z pseudo dokumentalnych dram?
Nie przeszkadzał mi mało wymyślny motyw przewodni filmu, myślę wręcz, że ta prostota niejako ratuje tą produkcję. Ze zgrozą myślę o tym co by z tego wyszło gdyby twórca musiał spisać scenariusz do bardziej złożonej historii. Tę i tak upraszcza jak się da, na każdym kroku stosując skróty i pominięcia. Aż dziwi mnie fakt, że nie kazał Stanowi spalić szopy zamykając fabułę po kwadransie;)
Niejaki powiew nadziei wprowadza na plan Dommer, który chce wykorzystać potencjał potwora, ale po załatwieniu w ten sposób jednego koleżki fabuła skręca w kolejną ślepą uliczkę. Do samego końca nie uświadczymy już nic wartego uwagi.
Filmidło liche z tego wyszło.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:5
Klimat:5
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:3
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:4
45/100
W skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz