Rabid / Wściekłość (2019)
Rose pracownica domu mody i aspirująca projektantka doznaje upokorzenia na firmowej imprezie. Wybiega z niej i ulega wypadkowi na motorze. Uszkodzenia ciała są duże, szczególnie ucierpiała na tym twarz kobiety. Jej przyjaciółka zabiega jednak o to by Rose odzyskała dawne życie. Wkrótce okaleczona kobieta udaje się na zabieg do kliniki gdzie zostaje poddana eksperymentalnemu przeszczepowi tkanki skóry.Efekt jest fenomenalny. Rose czuje się i wygląda jeszcze lepiej niż przed wypadkiem. Sęk w tym, że zmiana, która w niej zaszła ma też swój minus. Jest nim głód krwi.
Zasiadając do seansu z filmem kanadyjskich siostrzyczek Soska w ogóle nie załapałam, że będę mieć do czynienia z remake filmu Cronenberga. Sam pomysł poprawiania Cronenberga wydaje mi się na tyle absurdalny, że nie przeszło mi przez myśl, że ktoś się na to poważy. Może to zemsta za „Muchę”;)
Gdybym nie znała oryginalnej „Wściekłości” z 1977 roku pewnie przeszłabym przez ten seans z zadowoleniem, ale ślad pamięciowy był za silny i nie potrafię ocenić tego filmu nie porównując go z wersją Cronenberga. Siostry Soska, którym przypadła w udziale realizacja projektu zadeklarowały, że ukażą w nim kobiecą perspektywę. No cóż, bohaterką obydwu wersji wściekłości jest kobieta. Z tym, że w pierwszym filmie jest oprawcą, swego rodzaju modliszką, która wykorzystuje własną atrakcyjność do siania zniszczenia u płci przeciwnej. Kieruje się instynktem. W wersji reżyserek „American Mary” Rose jest bardziej wielowymiarowa. Jej ewolucja od szarej myszy do wampa ma wymiar bardziej psychologiczny, niż… epidemiologiczny;) Zdecydowanie nowa Rose ma więcej do powiedzenia, ale czy podobało mi się to co mówi?
Z pewnością znacznej części publiki się to spodoba. Horror feministyczny ma się bowiem coraz lepiej, ale ja w tym przypadku stawiam jednak na walory czysto horrorwe, a o te moim zdaniem Cronenberg zadbał lepiej. Już sama scena wypadku, od którego wszystko się zaczyna: u Cronenberga miazga, tu… migawka. Zabrakło mi też klimatu miasta, z którego bił brud i niewysłowione niebezpieczeństwo. Scena w metrze nie znalazła moim zdaniem godnego zastępstwa.
Nie można powiedzieć, by charakteryzacja w remake była kiepska- twarz Rose wygląda makabrycznie, ale centrum grozy zogniskowane w pachwinie już nie robi takiego wrażenia. Tam było żądło, nader często eksponowane, tu stawiamy na ugryzienia i w końcu peniso-macki, że tak to nazwę. Nie wiem, wszytko co do joty w oryginale trafiło do mnie bardziej. Wolałam nawet milczącą Rose niż nowo wygenerowanego wampa. Kobieca perspektywa? Dopiero po odjechanej operacji plastycznej można zyskać pewność siebie i swoiste girl power? Nie jest to moja perspektywa;)
Obejrzałam, obadałam. Nie będę Wam seansu odradzać, bo nie jest to film kiepski. techniczne, aktorsko, nawet scenariuszowo ma coś do zaoferowania. Sęk w tym, że przesłanie mnie nie urzekło, a miało być ono główną zaletą i tak naprawdę przyczyną powstania remake.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:6
Zaskoczenie:6
Zabawa:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
To coś:6
57/100
W skali brutalności: 3/10
Dodaj komentarz