A Ghost Story (2017)
Młode małżeństwo wprowadza się do nowego domu. Kobieta szybko traci sympatię do tego miejsca i chce je opuścić, jednak mężczyzna obstaje przy podjętej wcześniej decyzji. Konflikt przerywa jego śmierć. Wkrótce po tym małżonek powraca pod postacią ducha.
Brzmi jak opis z „Uwierz w ducha”, ale jest to zupełnie inna historia. W zasadzie nie mieści się ona w żadnym gatunkowym standardzie, jednak los chciał, że 'Opowieść ducha’ w filmowym świecie funkcjonuje jako horror. Nie wystraszy Was jednak, więc zduście w zarodku tego rodzaju oczekiwania, jeśli zamierzacie zmierzyć się z tą produkcją.
Sam tytuł obił mi się już wcześniej o uszy i siadając do seansu z nim miałam o nim pewne wyobrażenie. Może coś w stylu „Obecności” Wana? Klasyczna opowieść o duchach? Jak się okazało film ma coś wspólnego z „Obecnością”, ale nie 'tą’. Jeśli by się uparła by czynić jakieś porównania to postawiła by na „Presence” z 2010 roku.
Ten 'horror nie horror’ bardzo przypadł mi do serca.
Jeśli ktoś mnie pyta za co lubię horrory z podgatunku ghost story, zawsze odpowiem, że za ich przygnębiający nastrój. Nie ma chyba nic smutniejszego niż bezradność w jakiej pozostają osoby, które fizycznie opuściły swoje życie jednak nadal w nim tkwią w roli obserwatora. Jak bohater „Ghost strory” obserwujący żałobę swojej żony. W tego rodzaju filmach zawsze współczuje ich paranormalnym antybohaterom. Im większą żałość budzi we mnie duch tym bardzo podoba mi się film. Ot pokrętne to, bo opowieści o duchach w założeniu mają straszyć a nie smucić. A produkcja Davida Lowery smuci po mistrzowsku.
Głównym bohaterem jest martwy facet – nie poznajmy chyba nawet jego imienia, jest Panem C. Widzimy, że zginął w wypadku nieopodal swojego domu. Jako duch powstaje w kostnicy. Nie jest półprzezroczystą postacią samego siebie, lecz … prześcieradłem z otworami na oczy. Taki duch rodem z kreskówek. Chyba nie dało się tego zrobić bardziej prostolinijnie. Ta prostota się sprawdzi, wierzcie bądź nie.
Mimo, że nie poznaliśmy go zbyt dobrze za życia, możemy uważnie przyjrzeć się jego pośmiertnej egzystencji na każdym jej etapie.
Życie idzie na przód, wydarzenia toczą się obok. Kolejni lokatorzy, duch ten sam. Związany z miejscem, czekający. Na co? Pewnie niebawem zapomni, jak jego martwa sąsiadka -machające do niego prześcieradło z okna naprzeciwko. Jest to mega smutne i potwierdzi to każdy wrażliwiec.
Napotkamy tu też jedną niespodziankę, choć cóż, jest to temat właściwy dla wszelkich teorii o życiu po śmierci.
Fabuła składa się z kolejnych obrazów. Długich ująć, między którymi raz na ruski miesiąc pojawia się jakiś dialog. Znaczna część widzów odrzuca tego rodzaju koncepcje narracji, bo żmudne, bo nudne. Często tak właśnie jest kiedy wizja pozbawiona jest treści. Tej produkcji to nie zagraża i gorąco wierzę, że znajdzie swoich amatorów. Osobiście jestem urzeczona.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:9
Klimat:10
Napięcie:6
Zabawa:9
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:9
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:10
78/100
W skali brutalności:0/10
Boże jaki denny film, Klimat może i fajny, ale idzie przy nim usnąć. 10 min pokazane jak klientka na podłodze żre ciasto …