God’s Acre/ Boże poletko (2015)
Malcolm to właściciel kilku budynków mieszkalnych, niegdyś deweloper dziś samotny bankrut na dobrej drodze do rynsztoka. Żeby móc spłacić długi i wyprowadzić się z dotkniętego recesją miasta musi odremontować i sprzedać dom. Niestety marazm, w którym pogrąża się każdego dnia uniemożliwia mu działanie. W końcu postawiony pod ścianą przez wierzyciela zaczyna remont. Pierwszym krokiem jest wyburzenie nadmiaru ścian. Właśnie w czasie tej pracy odkrywa ukryte pod tynkiem fanty, najprawdopodobniej pozostawione przez poprzednich lokatorów. Charakter znaleziska wskazuje na chęć ukrycia czegoś haniebnego, może zbrodni pozbawienia życia? Malcolm zaczyna śledztwo.
„Boże poletko” to z pozoru prosta historia. Nieszczęsny Malcolm przypomina mi bohatera „Mechanika” – gościa, który sobie nie radzi, popada w paranoje i niszczy sobie zdrowie, marnuje życie. To przykład człowieka pogrążonego w ciężkiej depresji, nie mogącego ruszyć na przód.
Walory horrorowe tej historii mogą wydawać się z pozoru liche, bo nie uświadczymy tu żadnych zagrań typu nieoczekiwana emanacja ducha za plecami bohatera, czy klaszcząca szafa.
Jest za to świetne miejsce, klaustrofobiczna przestrzeń, paranoidalny klimat i nieokreślony smutek. Mamy tu niewielu bohaterów, a ich ścieżki łączą się niby przypadkiem.
Skupiamy się na dążeniach Malcolma do ogarnięcia siebie i domu. I tych gratów ukrytych za ściana, które spędzają mu sen z powiek i podsuwają makabryczne wizje tego co mogło spotkać ich właścicielki. Wszystko daje fajny efekt, jest dobrze zgrane, dobrze zagrane, zwłaszcza jak na produkcje nie mogąca się pochwalić gwiazdorską obsadą, bajońskim budżetem i dystrybucją kinową. A może właśnie dlatego, jest to dobra oferta?
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:7
64/100
W skali brutalności:0/10
Dodaj komentarz