Dziewczyny, które zabiły Chloe – Alex Maxwood
Dwie dziewczynki Jade i Annabelle spotkają się pewnego letniego poranka. To mógłby być początek wielkiej przyjaźni, może na całe życie, z rodzaju tych które zawiera się w latach szczenięcych i stanowią one dla nas opokę w czasie trudów dorastania, dążeń w dorosłości i bolączek na starość.
Niestety coś poszło nie tak. Zamiast przyjaciółkami, dziewczynki staja się partnerkami w zbrodni. Napiętnowane na całe życie, jako te które zabiły małą Chloe.
Jak potoczyły się ich losy, jak doszło do ponownego spotkania i jakie były tego konsekwencje? Tu zaczyna się historia fascynująca.
Kiedy tylko zobaczyłam tytuł tej książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Temat dzieciobójstwa jest na tyle kontrowersyjny, że nie da się wobec niego przejść obojętnie, choć skutki takiego zainteresowania bywają róże (komu sesje na koniu?).
Jednak zbrodnie popełniane przez dzieci to jeszcze ciekawsza sprawa. Procesy sądowe, śledztwa kryminale dotyczące nieletnich sprawców obfitują w zaskakujące odkrycia. Czy dziecko może być złe? Czy jego czyny to tylko wypadkowa rodzicielskich błędów? A może ktoś się pomylił? Każda taka sprawa budzi refleksje. Nie inaczej jest w przypadku historii spisanej przez Alex Maxwood.
Fabuła tej powieści jest podstępna. Zbudowana została w taki sposób, że kurtyna tajemnicy skutecznie zakrywa nam to co najistotniejsze: Dlaczego Chloe zginęła? Jak to się stało, że dwie dziesięciolatki zostały uznane za winne morderstwa.
Nasze bohaterki poznajemy kiedy są już dorosłe. Mija dwadzieścia pięć lat odkąd widziały się po raz ostatni na sali sądowej. Obydwie zmieniły tożsamość. Nie ma już Bell i Jade. Śledzimy losy ich dorosłego życia i nawet nie wiemy, która jest którą.
Do ich spotkania dochodzi w małym miasteczku, podobnym do tego, w którym się wychowały i do którego nigdy nie powrócą.
W okolicy lunaparku dochodzi do kilku morderstw. Poszukiwany jest sprawca. Tak pechowo się składa, że jedna z dziewcząt obecni pracuje w owym przybytku jako sprzątaczka, zaś druga bada sprawę jako dziennikarka gazety. Wyrokiem sądu nie mają prawa spotkać się ze sobą, porozmawiać, a jednak okoliczności ich do tego zmuszają. Co po tylu latach mają sobie do powiedzenia? Emocje buzują.
Dawna sprawa zostaje ujawniona czytelnikowi praktycznie u schyłku powieści. Co prawda bieżące wydarzenia przeplatane są retrospekcjami, jednak wszytko ułożone jest tak, by o wydarzeniach z letniego poranka dowiedzieć się jak najpóźniej. Tu muszę powiedzieć, że trochę mnie rozczarowały. Serio, spodziewałam się, że piętno odciśnięta na dwóch dziesięciolatkach ma jakieś podstawy, a tym czasem… Oczywiście, Wam tego nie zdradzę, powiem tylko, że ta historia jest inna niż można by oczekiwać. W pewnym sensie element zaskoczenia to plus.
Nie samą przeszłością człowiek żyje, więc po za rozlicznymi elementami nawiązującymi do historii życia obydwu dziewczynek, mamy całkiem teraźniejszego morderce. I tu autorka nie zawodzi na żadnym polu. Nie spodziewałam się tego rodzaju wstawki, ale akcja jest zawiązana w taki sposób, że wpasował się tu idealnie.
„Dziewczynki, które zabiły Chloe” to bardzo smutna opowieść. Dość trudna tematycznie, a jednak mieści się w ramach literatury czytanej dla rozrywki. Takie połączenie jest gwarantem wydawniczego sukcesu. Dobra rzecz.
Moja ocena:8/10
janemary25 napisał
Skusiłam się na obydwie bestsellerowe książki : „dziewczyna z pociągu” i „dziewczyny które zabiły Chloe”. Jak 1 tytuł był dla mnie w pewnym momencie przewidywalny tak „Chloe” ciążyła mi w głowie jak sęp nad ofiarą. Dobrze podsumowałaś – smutna opowieść. To jedna z tych książek które zostają w pamięci i cichy głos krzyczy – nie..nie..