Antisocial (2013)
Studentka Sam rozstaje się z chłopakiem, albo raczej godzi się z rozstaniem, które tak na prawdę rozegrało się w sferze social mediów i udaje na zabawę sylwestrową do swojego kumpla, Marka. Tam wraz z kilkorgiem znajomych próbuje się bawić aż do chwili, gdy znajomi orientują się, że za murami mieszkania zaczynają dziać się niepokojące rzeczy.
Ludziom odbija i zdaje się, że nie jest to kwestia sylwestrowego pijaństwa. Przez cały świat przetacza się fala zabójstw i samobójstw. Odbija praktycznie każdemu, tak jakby był to objaw zaraźliwej choroby. Sam stara się nie tracić zimnej krwi, jednak ludzi o zdrowych zmysłach jest coraz mniej.
„Antisocial” jak zdradza sam tytuł jest horrorem poruszających ważny temat społecznych relacji, czy też ich braku. Głównym bohaterem filmu, po za naszą porzuconą na forum internetowym Sam, jest portal społecznościowy, o ile dobrze zapamiętałam zwany 'redchatroom’. To taki fikcyjny odpowiednik wszelakich facebook’ów. Każdy ma tam swój profil, na który dzieli się ze światem swoim życiem prywatnym. Wszyscy znajomi Sam są od niego uzależnieni, zaś ona sama wymiksowuje się z tego tematu po tym jak jej rozstanie z boyfriendem staje się tematem internetowych ploteczek.
W czasie sylwestrowego wieczoru dochodzi do niekontrolowanego wybuchu agresji w całym społeczeństwie. Ludzie wdzierają się do cudzych domów i ich atakują, innych dopada skrajna depresja i skaczą z budynków.
Wszytko zaczyna się od objawów psychicznych i somatycznych. Jest krwawienie z nosa i uszu, są omamy wzrokowe. Śledząc fabułę filmu widzimy, jak osobom, z którymi Sam spędza sylwestra zaczyna odbijać. Dziewczyna i jej znajomi szukają ratunku i podpowiedzi w sieci. I otrzymują ją. W spoilerze podzielę się z Wami moimi wrażeniami na temat tego zamysłu.
SPOILER: Otóż, mniej więcej w połowie filmu kwestia zagadkowych zachorowań odnajduje swoją przyczynę. Jest nią błyskawicznie rosnący guz w okolicy ciała migdałowatego w mózgu. Ale skąd plaga guzów? Zmiany nowotworowe nie są zaraźliwe. Nie są, ale we wszystkich przypadkach mają jedno źródło, jest nim wirus, co lepsze jest to wirus internetowy, a jednak działa na żywy organizm. Jego twórcami są ludzie odpowiedzialni za wspomniany wcześniej portal internetowy. Wirus miał powodować uzależnienie od portalu, ale 'zmutował’ i spowodował skutki uboczne – zmienianie ludzi w coś na kształt zombie. Nawet po śmierci danej osoby jej mózg, za pomocą guza dalej łączy się z siecią i dalej postuje. Schiza.
Nie jest to pierwszy film piętnujący zgubne skutki korzystania z internetu, pierwszym skojarzeniem na pewno będzie „Pulse”, i nie jest to pierwszy film piętnujący socjal media. KONIEC SPOILERA
Kiedy już widz dowie się co jest przyczyną swoistej sylwestrowej plagi pozostaje mu śledzić próby ocalałych uniknięcia losu zarażonych. Tu na prowadzeniu cały czas mamy Sam.
Im bliżej finał tym bardziej twórców ponosi fantazja. Może w tym ferworze akcji nikt nie zwróci uwagi na gro niedorzeczności, luk i pomyłek w scenariuszu, bo akcja nabiera jeszcze większej dynamiki.
Ogólnie jest to film z rodzaju tych nastawionych na zabawienie widza jak największą ilością bodźców. Fabułą szybko się rozpędza.
Fani wszelkiego rodzaju rąbanek z zombiakami powinni być ukontentowani. Podobnie jak miłośnicy makabreski, ci będą mogli podziwiać między innymi wiercenie dziury w czaszce wiertarką.
Jest to kino czysto rozrywkowe, nie nastawione na budzenie przemyśleń mimo iż stara się wymierzyć moralnego kopniaka w wybrany cel.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:5
Napięcie:5
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:3
To coś:5
50/100
W skali brutalności:2/10
Dodaj komentarz