Storm Warning/ Przed burzą (2007)
Pia i Rob wybierają się na wycieczkę łódką. Gdy nad zatoką zbierają się czarne chmury i nadchodzi odpływ para ląduje na mieliźnie wśród niezliczonego pustkowia. Wędrując w deszczu znajdują schronienie na zniszczonej farmie. Okazuje się, że jej właścicielami są moi ulubieni wiejscy sodomici, którzy zapewnią protagonistom wieczór pełen wrażeń.
Chyba wspominałam już, że w moim odczuciu australijskie horrory są niezwykle brutalne. „Przed burzą” potwierdza tę myśl, choć oczywiści wśród innych obrazów jego twórców znajdą się też wyjątki. Scenarzystę Everett De Roche możecie kojarzyć z dwóch odsłon „Długiego weekendu„, czy „Patricka”, mi znanego raczej z remake.
„Przed burzą” znacznie się od nich różni. To pełnokrwisty horror z brudem, błotem, deszczem i masą walających się flaków. No, może przesadziłam, masę flaków to mamy w innym australijskim horrorze, „Martwicy mózgu„. Tu mamy, powiedzmy, ilość optymalną dla fana horrorów.
Film wykorzystuje konwencje survival horroru, choć nie spełnia wszystkich jego wymogów.
Wszytko zaczyna się od feralnej wycieczki. Piękna para grzęźnie na mieliźnie, z nieba leje się deszcz i uderzają pioruny. Wbrew własnym obawom bohaterzy lecą niczym ćmy do światła. Złe przeczucia się sprawdzają. Wkrótce zostają nakryci w domu trzech mężczyzn – ojca i dwóch synów. Trudno stwierdzić, który z nich jest najbardziej wykolejony. Palmę pierwszeństwa oddam ojcu rodziny z racji wieku.
Wiejscy sodomici są stosownie do swojej klasy brudni, wulgarni i okrutni. Marzy im się gwałt na pięknej Pii, ale moment ten jest odwlekany, przez co wrażliwy widz cierpi w napięciu. Rob zostanie potraktowany adekwatnie do swojej płci, bo niestety nie mogą z niego zrobić większego użytku jak tylko popastwić się fizycznie.
Atmosfera wszechobecnego okrucieństwa, lejący się z ekranu syf nie pozostawia wątpliwości z jakim filmem mamy do czynienia. Nagromadzenie scen z udziałem krwi zwiększa się w miarę jak przesuwa się filmowa taśma. Finał to już absolutna eksplozja niesmaku, aczkolwiek moją uwagę przykuł inny fragment. Nie wiem czy powinnam rzucać takiego spoilera, ale nie mogę utrzymać palców na wodzy.
SPOILER: Hitem seansu jest scena, w której Pia montuje sobie w pochwie potłuczoną butelkę- oczywiście ostrzem do zewnątrz. W ten sposób skutecznie hamuje zapędy starego sodomity przed gwałtem. Sekwencję dopełnia scena w której Azor, stróż naszych sodomitów, rzuca się na krwawa maź, która została po niecierpliwym penisie właściciela. KONIEC SPOILERA.
Aktorsko film stoi na przyzwoitym poziomie. Efekty gore wyglądają tak, jak powinny, a całości dopełnia ciemna tonacja zdjęć i nie powiem, całkiem dobra ścieżka dźwiękowa. Poleca widzom rządnym 'odrobiny’ krwi.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:7
Zaskoczenie:4
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:6
61/100
W skali brutalności:4/10
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Zdaje mi się, że chyba już widziałam ten film, ale mogę się mylić. Z chęcią odświeżę sobie ten obraz, bo nie powiem, ale twoja opinia była całkiem zachęcająca 🙂
ilsa333 napisał
W swojej klasie na pewno jest godny uwagi.
Gość: Frog, *.play-internet.pl napisał
Osobiście nie przepadam za tego typu horrorami, są niesmaczne i przede wszystkim w ogóle nie straszne. Wolę już coś w klimacie Lśnienia. Pozdrawiam;)
serwis.laptopow2 napisał
Kiedyś miałem straszną zajawkę na horrory, ale od jakiegoś roku nie za bardzo nie mogę w to wchodzić, potem mam jakieś lęki. Kiedyś horrory miały bardziej coś mistycznego, teraz są obrazem ludzkiej chorej brutalności… niczym nie poskromionej…