The Cradle/ Kołyska (2007)
Julie i Frak przeprowadzają się do nowego domu. Okazały budynek na skraju lasu, z dala od zgiełku cywilizacji ma pomóc młodym rodzicom w wychowaniu kilkumiesięcznego Sama. Ich sytuacja jest jednak niezwykle trudna, bo Frank musi zajmować się synkiem zupełnie sam ponieważ jego pogrążona w depresji poporodowej małżonka nie jest wstanie nawet dotknąć syna.
Sielska sceneria nie przynosi oczekiwanego ukojenia. Burza odcina ich od możliwości opuszczenia domu, brak prądu uniemożliwia kontakt ze światem zewnętrznym a na domiar złego okolica wydaje się być nawiedzona.
W nocy młodzi rodzice słyszą płacz dziecka. Ich nocne eskapady po lesie ne przynoszą jednak rozwiązania tajemniczych dźwięków. Frank zaczyna wierzyć, że ma to związek z ich sąsiadką, staruszką Helen.
Film Tima Browna wydaje się być klasycznym ghost story, jednak wyróżnia go, po pierwsze pomysł, może nie tak oryginalny jak być powinien, jednak robiący oczekiwane wrażenie, po drugie sposób w jaki reżyser przekrada się z tym pomysłem przez całą fabułę.
Film jest bardzo 'delikatny’, choć nie zabraknie tu sygnałów czytelnych to cechuje je duża subtelność. Twórca konsekwentnie buduje swój 'koszmar’. Zaczyna od przełamania konwencji happy family in new house czyniąc ze swoich protagonistów osoby będące na granicy psychicznego załamania.
Dom jest piękny tylko z wierzchu, w środku wymaga gruntownego remontu. Tak też wgląda sytuacja zamieszkującej w nim rodziny.
Stopniowo rozwija swoją wizję rzucając bohaterom koleje kłody pod nogi. Jest burza i wysiada prąd, drogi są nieprzejezdne, depresja Julie zdaje się pogłębiać, Frank jest wykończony opieką nad żoną i dzieckiem, do tego jedyna sąsiadka to jakaś świruska.
Pojawia się też coraz więcej przesłanek mówiących o tym, że w okolicy coś się czai. Rodzice obawiają się o zdrowie synka. Z czasem trawieni bezsennością przestają odróżniać prawdę od fikcji. Tu pojawi się wiele mocnych scen, jak ta w której Frankowi wydaje się, że żona pomyliła dziecko z indykiem i wstawiła je do piekarnika, czy że przez jego nieuwagę syn wylądował w pralce. Wiem, że to może brzmieć śmiesznie, ale zobaczcie i oceńcie sami, nie będzie Wam do śmiechu.
Narastająca paranoja to fundament tej historii. Jest to fundament bardzo solidny i mimo iż fabuła nie obfituje w jakieś nagłe zrywy to wciąga.
Do tego dochodzi jeszcze zgrabne realizowanie pomysłów. Operowanie światłem jest tu wyśmienite i w zasadzie wystarcza za całe efekty. Aktorstwo też jest jak najbardziej w porządku. Co chcieć więcej? Jeśli o mnie chodzi to film bardzo mi się podobał, choć nie twierdze ze wszyscy podzielą mój entuzjazm. Chodzą słuchy, że film nudny, a na koniec to w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Ci którzy będą film oglądać i nie wyłączą przetwarzania faktów w połowie seansu będą doskonale wiedzieć o co chodzi:) Polecam.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zabawa:6
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
70/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Kasia, *.chojnice.pdi.net napisał
Wydaje się ciekawy film. Trzeba go będzie oglądnąć wieczorem.