„Będąc w piwnicy często możemy znaleźć różowe kostki przeciw szczurom. Czy są jednak one na pewne potrzebne? Istnieje bowiem legenda, że w murach blokowych piwnic czai się coś o wiele gorszego niż para gryzoni…
Krążą pogłoski, że miejsce to jest domem demona w kobiecej postaci- Lezulli. Kim naprawdę jest Lezulla? Nie da się dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Podania wiejskie głoszą, że w XIV wieku wieśniacy nękali młodą kobietę, podejrzaną
o kontakty z diabłem. Wymęczoną, ze związanymi kończynami i powyłamywanymi paznokciami po godzinach tortur, wrzucono do piwnicy domu grabarza, aby zmarła z głodu i pragnienia. Nie spodziewali się jednak, że owym miejscu zalęgło się stado wygłodniałych szczurów, które przyspieszyły śmierć wiedźmy.
Niedługo po tym wydarzeniu, w wiosce zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Koty zaczęły rodzić się w zastraszającym tempie, a psy ginąć. Rośliny nie dawały plonów. Częste burze, ale też susze, stały się normalnością w tamtych stronach. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy nikt nie widział grabarza przez długi czas, postanowiono przeszukać dom. Nikt nie wrócił z ekipy ratunkowej, a wkrótce po tym wioskę nawiedziła epidemia dżumy. Ludność zaczęła przypisywać tą katastrofę zamordowanej wiedźmie, Lezulli. Powstawały legendy, zabobony. Do dziś na wsi można usłyszeć od babć historię demona krążącego po piwnicach. Prawie nikt w to nie wierzy, ale są ludzie, co panicznie się go boją oraz donoszą, że go widzieli. Ci co przeżyli kontakt z tą postacią, opowiadali, że na początku myśleli, iż jest to zwykła sąsiadka z klatki obok. Nie raz możemy spotkać się z ogromnymi piwnicami połączonymi wspólnym korytarzem przez cały blok. Właśnie o takich miejscach mowa. Dwudziestoletnia Irena, mieszkanka województwa Podkarpackiego, mówi:
„Jak byłam mała babcia często opowiadała mi o straszliwej Lezulli grasującej
w piwnicach. Z czasem jednak zapomniałam o tej historii. Do czasu tego fatalnego dnia. Był piątek, miałam wolny dzień na studiach. Postanowiłam zrobić wreszcie porządek w piwnicy. Trochę nagromadziło się tam gratów. Wzięłam potrzebne przedmioty i zabrałam się do pracy. Po ok. 2 godzinach, nagle, poczułam muśnięcie po karku. Pewnie zahaczyłam się o coś- pomyślałam. Wtem ujrzałam za kratką drugiego sektora piwnicy młodą kobietę. Uśmiechnęłam się i powiedziałam dzień dobry. Odpowiedzi nie uzyskałam. Trochę mnie to zaniepokoiło. Na pewno usłyszała, skoro stała zwrócona w moją stronę. Przyjrzałam jej się dokładnie. Ubrana byłam w dziwną szarą suknię, jeśli można nazwać tak ten worek. Na głowę zarzuconą miała starą chustę, a ręce… Tego widoku wolałabym nie pamiętać. Przeraźliwie blade, z widocznymi ugryzieniami gryzoni ,z powyłamywanymi paznokciami. Coś obrzydliwego. Z moich rozmyślań wyrwał mnie jej ruch. Powoli podniosła ręce i zaczęłam kierować nimi w stronę chusty, jakby chciała ją zdjąć. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam się poruszyć. Wtem z jakiegoś zakamarku wyskoczył szczur. Dosyć często zdarza się to w piwnicach mojego bloku, ale ostatnio długo ich nie wiedziałam, pewnie ze względu na trutki. Nastąpiło coś nieoczekiwanego. Postać zaczęła wrzeszczeć grubym, gardłowym głosem machać rękami, a następnie zniknęła. Wmurowana w ziemię stałam przez kilka chwil, a po chwili ruszyłam pędem na górę do domu. Tam przerażona odkryłam długie na ok. 6 cm postrzępione zadrapanie wzdłuż szyi. Przez tydzień nie mogłam się z tego otrząsnąć. Znajomi zauważyli, że coś jest ze mną nie tak. Nie wiem czemu, ale stwierdzili, że to przez samotność i kupili mi zwierzaka. Okazał się nim mało kłopotliwy szczur. Coś we mnie wtedy pękło. Przypomniałam sobie, że właśnie jego współplemiennik ocalił mi życie. Do piwnicy odważyłam się wejść dopiero po roku,
i to z chłopakiem i Dżidżi (szczurem).”
Nie dla wszystkich spotkanie z Lezullą skończyło się tak szczęśliwie. Monika, mieszkanka województwa wielkopolskiego, niedawno przeżyła śmierć brata.
„Patryk miał 34 lata- wspomina. Tego dnia wrócił wcześnie z pracy i poszedł do piwnicy po dżem do naleśników, które robiłam. Długo nie wracał. W końcu wszedł do domu dziwnie osowiały. Usiadł przy stole i czekał. Nie widział nawet co je. Po posiłku udał się bez słowa do pokoju. Siedział tam, nie wiem, może z 3 godziny. Niepokoiłam się. Nagle usłyszałam krzyk i łomot. Natychmiast pobiegłam do niego. Otworzyłam drzwi, a tam… Pokój wyglądał katastrofalnie. Firanki postrzępione, stół przewrócony. Wszędzie walały się rysunki kobiety z dziurami zamiast oczu, plamami na rękach i strzępkami paznokci. Mój brat…. Siedział w kącie pokoju z albumem ze zdjęciami. Wskazywał na jedno, z naszą babcią. Krzyczał „ONA! ONA!” Pytam: „Babcia?” „NIE, NIE, NIE, PUSTKA” . Przeraziłam się. Myślę- „O co chodzi”?. Cały czas krzyczał „ONA”. Przyjrzałam się zdjęciu. Siedzimy z bratem na kolanach babci wsłuchani w jej opowieści. Wtem spadło na mnie olśnienie. Obrazki, pustka, piwnica. Lezulla. „Chodzi ci o Lezullę”- pytam. Zawodzenie ustało. Rozszerzone ze strachu oczy, zwężyły się niebezpiecznie. Patryk wstał jakby nigdy nic, wyszedł na balkon… i z niego wypadł. Nie chcę tego pamiętać. Zapowiadał się taki normalny dzień, a skończyło się tak tragicznie. Piwnicy się boję. Nigdy nie wierzyłam
w historię babci, ale o tej pory wolę tam nie chodzić.”
Przypadków takich jak Patryk było kilkanaście. Zawsze zaczynały się otępieniem,
a kończyły samobójstwem. Czy jest to jednak prawda? Trudno określić. Sceptycy
w każdym przypadku znaleźli racjonalne wyjaśnienie. Wracając jeszcze do historii pani Ireny, posiadaczki szczura. Okazało się, że wszyscy, którzy mieli wątpliwą przyjemność spotkać się z Lezullą, nigdy nie zobaczyli oczu kobiety. Co więcej, wszyscy mają szczura…”
Juliett
Dodaj komentarz