Fear Clinic (2014)
W klinice doktora Andover’a leczy się fobie. Przez dwadzieścia lat praktyki naukowiec osiągnął na tym polu wiele. Wydaje się, że dzięki autorskiemu zabiegowi potrafi zrobić więcej niż psychoterapeuci.
Andover jest przekonany, że dzięki manipulacjom na ciele migdałowatym potrafi całkowicie usunąć lęki. Jego praca polega na izolowaniu pacjenta w komorze – przypominającej trumnę – i wywoływanie u niego kontrolowanych halucynacji.
Jego podopiecznymi byli ocalali ze strzelaniny w knajpie młodzi ludzie.
W rok od zastosowania terapii pacjenci zaczynają do niego powracać z objawami nasilenia stresu pourazowego. Androver odmawia jednak ponownego zastosowania komory przerażony tym, w jaką stronę poszła jego praca.
Robert Hall reżyser i scenarzysta niskobudżetowych horrorów nakręcił horror o… horrorze, jakim jest strach. Ale nie uzasadniony przez okoliczności strach, który przez lata ewolucji uchroni nasz gatunek przed zagładą, lecz paraliżujący, nieuzasadniony lęk, który pochodzi z wewnątrz człowieka.
Dla wielu osób fobie mogą być czymś zupełnie niewytłumaczalnym, bo niby czemu można bać się myszy? De facto nie stanowi ona realnego zagrożenia. Rodzące się fobie mogą być wynikiem urazu, często gęsto wypartego, doznanej traumy, której nawet nie pamiętamy.
Jedna z bohaterek filmu, Caylee nie jest w stanie jeść. Jaki związek ma to z facetem z bronią, który na jej oczach zabił jej brata? Ano, może taki, że w chwili tragedii spożywali wspólny posiłek? Nie wiem, film dość pobieżnie traktuje etiologię głównego motywu, posługuje się raczej słownikowymi definicjami, bez głębszego wnikania. Może dlatego fundamenty, na których został oparty scenariusz wydają się takie liche i wiele osób uważa film za niedorobiony. Trudno się z tym zresztą nie zgodzić…
Poza kwestiami psychologicznymi w filmie mamy do czynienia ze zjawiskami o paranormalnym rodowodzie. Andover odpalając pewne części w ludzkim umyśle niechcący otwiera drzwi dla czegoś nie z tego świata. Nie wiem jak to określić, to coś w rodzaju fizycznej manifestacji uczucia lęku, który materializuje się w klinice i pociąga za sobą kolejne ofiary.
Jakby na tym dłużej podumać, to może nie byłoby to takie głupie, ale tak jak wspomniałam twórca biegnie ze swoją historią na łeb na szyję i nie skupia się na detalach, które mogły by choć odrobinę uwiarygodnić jego wizję, uczynić ją bardziej czytelną. A tak? Nie wiem za bardzo, o co mu chodziło.
Co ciekawe do roli doktora Andovera reżyserowi udało się zwerbować samego Freddiego Kruegera. Znany koszmar senny zamiast budzić lęki tym razem dba o to by je likwidować. Ciekawe:) Ogólnie rzecz biorąc obsada filmu jest całkiem mocna. Po za Robertem Englundem, zobaczymy też pięknookiego Thomasa Dekkera, który swoją aktorską karierę zaczął od roli w „Wiosce przeklętych„.
Pojawia się tez kilka innych znanych twarzy o całkiem nie najgorszym warsztacie.
Od strony technicznej, muszę przyznać, że były tu zarówno fragmenty bardzo udane, jak sekwencje z urwanymi fragmentami strzelaniny, jak i słabsze ocierające się o tanie sc-fi w zastosowanych efektach.
Reasumując mamy film mocno średni, niedopracowany pod wieloma względami i budzący mieszane uczucia.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:5
Klimat:6
Napięcie:5
Zaskoczenie:5
Zabawa:6
Walory techniczne:5
Aktorstwo:6
Oryginalność:5
To coś:6
53/100
W skali brutalności:2/10
Tytuł gdzieś mi mignął, ale jeszcze nie miałam okazji obejrzeć tego filmu. Choć produkcja z tego, jak ją oceniasz wypada średnio to i tak chcę zobaczyć – przyciągnęła mnie obsada 😀