Night of the Living Dead/Noc żywych trupów (1990)
Barbara i jej brat John odwiedzają położony na prowincji cmentarz, gdzie ostatnimi czasy spoczęła ich matka. Mężczyzna urządza sobie drwiny z lękliwej siostry próbując ją nastraszyć perspektywą ataku potwora. Dziwnym zbiegiem okoliczności po chwili na scenę wkracza nieświeżo wyglądający pan, który atakuje rodzeństwo z wyraźnym zamiarem pożarcia.
Brat ginie w walce z przeciwnikiem zaś Barbara ucieka znajdując schronienie w położonym nieopodal domu. Tu spotyka czarnoskórego mężczyznę, i inne osoby próbujące skryć się przed wszędobylskimi potworami. Owymi potworami są oczywiście żywe trupy, ale z tego nasi bohaterzy jeszcze nie zdają sobie sprawy.
Jakoś wcześniej nie miałam ochoty zapoznać się z remake słynnego, wręcz prekursorskiego zombie movie George’a Romero. Z zasady nie kręcą mnie filmy o zombiakach, z reguły stanowią kalkę tego samego scenariusza, zmieniają się tylko miejsca i bohaterzy. Po co więc zawracać sobie głowę kolejnymi popłuczynami po „Nocy żywych trupów„?
Przekonały mnie do tego opinie wielu widzów, mówiące o tym, że remake wyreżyserowany przez Tom’a Savini (jego jedyny film), z pełnym błogosławieństwem Romero, jest lepszy od oryginału. Wiem, że czasami tak się zdarza, a jako, że „Noc żywych trupów” z ’68 należy to tego nielicznego grona filmów o zombie, które zapadły mi w pamięć postanowiłam sprawdzić tę kwestię. I co?
I nic. Nie zgadzam się z tym, że remake jest lepszy. Może charakteryzacja zombie jest tu może trochę bardziej a’la Fulci, może zakończenie jest ciekawsze, ale ja zostanę wierna oryginałowi.
To na pewno kwestia tego, że uwielbiam stare horrory. Im starszy tym lepszy, wygrzebuje te truchła, często nieme, często zapomniane z nadzieją, że ktoś wreszcie doceni ich urok.
Kolorowy remake, ma swój klimat, owszem, akcja jest wartka, makabreska liczniejsza. Aktorstwo nie najgorsze. Ja mimo wszytko tęskniłam, za mniej zgniłymi, bladolicymi i jeszcze powolniejszymi zombie.
Nie wiem, czy zauważyliście, jakiego rozpędu na przestrzeni lat nabrały żywe trupy. Porównajcie tempo w jakim się przemieszczali w „Nocy żywych trupów” w 1968 i jak zapierdzielali falami w „World War Z„. Świat pędzi na przód więc i zombie muszą przyspieszać. Cywilizacja jest bezlitosna…
Moje ostanie słowo: doceniam, szanuje, ale nie oddam pierwszeństwa.
Moja ocena:
Straszność: 8
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:7
Zaskoczenie:6
Aktorstwo:7
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Oryginalność:5
To coś:7
68/100
W skali brutalności:5/10
Gość: piotrek, *.centertel.pl napisał
A ja i tak kocham zombiaki 🙂