Big bad wolves/ Duże złe wilki (2013)
W pewnym Izraleskim miasteczku grasuje wilk. Wilk podobny do wszystkich innych wilków, ale trochę do nich mniejszy. Ów wilk lubi małe dziewczynki. Porywa je i 'pożera’, ale to mu nie wystarcza. Wilk jest okrutnikiem. Swoją ofiarę karmi łakociami nafaszerowanymi środkami usypiającymi, następnie zabiera dziewczynkę do swojej kryjówki i 'bruka wszystkie jej otworki’. Kiedy dziecko budzi się wilk po kolei łamie jej wszystkie paluszki. Ofiara mdleje. Wilk czeka. Gdy się ocknie przystępuje do kolejnej tortury: wyrywa dziewczynce wszystkie paznokcie. Pewnie na pamiątkę, a następnie odcina jej głowę zardzewiałą piłą.
Obraz nieznanego w szerszych kręgach izraelskiego duetu reżyserów zrobił sporo szumu. Sam Tarantino zwrócił na niego uwagę i zasądził iż jest to najlepszy powstąły w 2013 roku film. Miałam już raz okazję się z nim nie zgodzić, w przypadku „Wolf creek„, który też wychwalał pod niebiosa.
„Duże złe wilki” opowiadają historię pedofila mordercy. Tak można byłoby to uprościć. Problem polega na tym, że nie wiemy kim jest ów pedofil. Więc może jednak jest to film o parze mścicieli, ojcu i synu, dziadku i ojcu jednej z ofiar, którzy zamierzają wyciągnąć od podejrzanego o morderstwa nauczyciela przyznanie się do winy i dowiedzieć się gdzie ukrył głowę dziecka.
Można by skupić się na nich, ale cała sprawa zaczyna się od policjanta, który jako pierwszy obstawia 'kurdupla’ jako winowajce. To on z braku dowodów musiał wypuścić domniemanego wilka, z czym nie mógł się pogodzić. To on chciał go ukarać, ale pojawił się ojciec dziecka, a później dziadek. Jest to więc rozdanie na czterech graczy.
Wszyscy spotkają się w piwnicy domku ojca ofiary, gdzie ten zamierza zakatować pedofila.Możecie, i powinniście spodziewać się dość mocnych scen tortur, jakie zadawać będzie oprawca, ale to nie brutalność jest tu cechą charakterystyczną filmu. Paradoksalnie jest to humor. Oczywiście, nie taki jak w amerykańskiej komedii, nawet nie taki jak w czarnej komedii. To psychopatyczny humor, odzwierciedlony w dialogach pomiędzy mężczyznami i sytuacjach jakie się tu rozgrywają.
Nie wiem jak to ująć, żebyście mieli mniej więcej klarowny obraz sytuacji… Nasi bohaterzy drwią ze wszystkiego z czego drwić się nie powinno. Same ich postawy są delikatnie mówiąc nie na miejscu jeśli idzie o ich zamiary. Zrozpaczony ojciec wydaje się jeszcze większym skurwysynem niż morderca dzieci, w dodatku zimny i wyrachowany jak prawdziwy psychopata. Nie uroni ani jednej łzy, nawet przeglądając zdjęcia z miejsca zbrodni. Zamiast tego rzuci kilka uwag, których raczej nie spodziewalibyście się po mężczyźnie, któremu ktoś zgwałcił dziecko.
Jeszcze lepszym kwiatkiem jej jego ojciec. Wojskowy pantoflarz, który brawurowo pokaże synowi 'jak to się robi’. Jest jeszcze policjant, który zupełnie nie odnajduje się w sytuacji, daje więc mścicielowi wolną rękę, by ten dokonał samosądu. Z czasem chce się z tego wycofać, ale cóż począć- sam między wilkami.
Poziom aktorstwa bardzo się wyróżnia, w pozytywną stronę oczywiście. Chciałabym jeszcze raz zobaczyć tę obsadę, może w innym filmie.
Forma obrazu to powolne ujęcia, zwalnianie tępa, szczegółowe zbliżenia na twarze bohaterów, a wszytko to w oprawie muzycznej rodem z pola bitwy jakiegoś filmu historycznego. Jednym słowem skontrastowano tu brutalność historii, z 'żartobliwym’ podejściem do samego faktu mordowania i torturowania i dramatyzmem podkreślonym przez formę. Totalnie niezgrane elementy zgrywają się i da się je przetrawić, choć nie powiem, całość jest dość szokująca.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:9
Zaskoczenie:5
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:7
74/100
W skali brutalności:5/10
Gość: circus, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Przyznam, że już wcześniej natknęłam się na ten film. Jednak do seansu zraziła mnie informacja, że jest to film izraelski. Postaram się to przetrawić i tym razem go obejrzę 🙂
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
LOL, cóż za antysemityzm w powyższym komentarzu. :D;) A sam film, mimo paru wad i kilku błędów w fabule (policjant w pewnym momencie zamiast zadzwonić z domu, z telefonu ojca bohatera musi z niego wybiec i pożyczyć telefon od Araba na koniu) bardzo mi się podobał. Choć w dalszej części obrazu zabrakło mi takich sekwencji jak te z początku (takie odrealnione, niemal baśniowe, z silnie podłożoną muzyką) i za bardzo film ogranicza się w drugiej połowie do jednego miejsca i do torturowania podejrzanego. Niemniej bardzo ciekawy obraz i nie dziwię się, że się tak spodobał Tarantino. Przy okazji polecam wcześniejszy film tego duetu z Izraela – udany pastisz slasherów, choć z dużo mniejszym budżetem jak „Big Bad Wolves”.
Aha, Wilczyco z SS, popraw byka orto w recenzji („pokaŻe” bo z kontekstu wynika, że chodzi o „pokazać”, a nie o „pokarać”). 🙂
ilsa333 napisał
Można nie lubić Izraelskiego kina z wielu powodów, nie musi to być antysemityzm. A przynajmniej chcę w to wierzyć;)
Rozumiem Koprze, że chodzi Ci o „Kalevet”? Jak dobry to postaram się obejrzeć. I przestań z tą wilczycą SS, bo zaraz ja Ci jakiś nowy nick wymyślę.
Dzięki za poprawianie błędów, co ja bym bez tego poczęła;)
A w ogóle to nie będzie dziś recenzji, bo jadę do mojej 'wiejskiej posiadłości’ poopalać się i podokarmiać zagłodzonego kota sołtysa.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
No wiesz, ja nie mam nicku po bohaterce filmu z gatunku sexploitation… 😀
Gość: circus, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Po prostu nie lubię izraelskiego kina, tak samo jak francuskiego i japońskiego. To nie jest antysemityzm. Nie rozumiem tak szybkiego osądu ze strony użytkownika Kopra.
ilsa333 napisał
Azjatyckie kino wielu osobom nie podchodzi. A czemu nie lubisz francuskiego? Chodzi tylko o horrory, czy ogólnie?
Koprze, zawsze mogę Cię przechrzcić na jakieś mniej sympatyczne warzywo:D
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
@ circus, a ja nie rozumiem ile „:)” mam wpisać, by było wiadome, że to żart. 😛
@ ilsa – wiem do czego jesteś zdolna, widziałem trailer filmu… ;)))
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Kolejny film obejrzany po twojej recenzji 🙂 Jako, że ostatnio prowadzę nocny tryb życia komentuję grubo po północy 🙂
Po raz pierwszy oglądałem izraelski film. Jako, że zawsze musi być „ten pierwszy raz” chętnie dzielę się wrażeniami.
Film, podobnie jak kolega Koper podzielę na dwie części. Część pierwsza prawie oniryczna, prawie odrealniona jest na plus tego filmu. Gra aktorska, szczególnie policjanta przypomina mi trochę „Lynch’owskie” klimaty. Momentami czułem się jakbym oglądał „Twin Peaks” szczególnie w scenie z synem komendanta w jego gabinecie. Nawet moment porwania podejrzanego z paralizatorem był genialny w swojej prostocie.
Druga część filmu nie zachwycała jakoś szczególnie. Nadal było czuć „Lynch’owski” klimat, ale dupy nie urywało. Szkoda, że twórcy nie poszli za ciosem i nie utrzymali równego poziomu. Momenty katowania „wilczka” były odświeżane i nudne. Kiedyś horror zaciekawił mnie opisem katorg bohaterów, że niby kolana mieli mieć haratane tarką do warzyw. Niby nic a już cieszyło moją zoraną psychikę 🙂 (choć sam horror nie wypadł dobrze bo do końca go nie pamiętam).
Reasumując. Poprawny film, z poprawnym zakończeniem, którego widzowie chyba się spodziewali. Taki lekki thriller na czwartkowy wieczór.
Ilsa… muszę zacząć tego mojego bloga bo jak widzę recki wrzucam u ciebie w komentarzach 😀
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Jeszcze mała dygresja w sprawie onirycznych i ryjących po czaszce filmów – widziałaś może „Krainę traw”?
ilsa333 napisał
Danny, właśnie klimat Twin Peaks też wyczułam. Wiedziałam, że kreacja policjanta z kimś mi się kojarzy, teraz jak rzuciłeś hasło, to mnie olśniło.
Dla mnie najgenialniejszy był fragment z pieczeniem ciasta- tak oderwany od całej reszty. Zupełnie z dupy. Jeszcze Bud Holly w tle.
Ja cały czas czekam na tego Twojego bloga i się doczekać nie mogę. Ogarnij temat;)
Obejrzałam 55 minut z „Krainy traw” i z przyczyn technicznych musiałam przerwać, ale na pewno kiedyś do niego wrócę. Faktycznie, nieźle porypany. Nie byłam w stanie stwierdzić kto jest bardziej oderwany od rzeczywistości, młoda czy jej rodzice i 'nowi znajomi’.