Monster (2003)
„Monster” to historia potworna.
Opowiada o życiu Aileen Wuornos, prostytutki i morderczyni, która skasowała kilku swoich klientów, w tym glinę, za co została skazana na śmierć.
Sam fakt, że zastrzeliła tyle osób nie jest głównym powodem okropieństwa tej opowieści. Jej główną przyczyną jest sam obraz życia morderczyni. Kobieta od najmłodszych lat była wykorzystywana seksualnie. Trudniła się prostytucją by pomóc finansowo rodzinie, która i tak miała ją w dupie.
Poznajemy ją już jako wrak człowieka, który wkracza na zbrodniczą ścieżkę. Aileen wdaje się w lesbijski romans ze średnio rozgarniętą i bardzo niedojrzałą Selby. Chce rozpocząć nowe życie, co okazuje się awykonalne. Pewnego dnia jeden z klientów atakuje ją, a ta w samoobronie zabija go.
Z czasem odkrywa, że to dobry sposób na zdobycie pieniędzy na utrzymanie swojej girl. Przy okazji rozładowuje furię na świat i rodzaj męski jaka narastała w niej przez te wszystkie lata. Historia kończy się źle, ale jak i dlaczego, musicie sami zobaczyć. A warto.
W rolę Wuornos wciela się Charlize Theron. Gdybym nie dowiedziała się o tym wcześniej, w żaden sposób nie byłabym wstanie rozpoznać w tej zniszczonej, ordynarnej i po prostu paskudnej babie ślicznotki z RPA.
Aktorka dostała za to rolę zasłużonego Oskara, choć niektórzy zarzucają jej, że za samo oszpecenie się nie powinna zostać wyróżniona, ale ja tego nie widzę w ten sposób.
Rola morderczynie, tak różnej od kreacji w jakie zwykle wcielała się Theron wymagała od niej absolutnej przemiany. Sposób wypowiadania się, tembr głosu, akcent, gesty, chód, wszytko, absolutnie wszytko nie pasuje do tak delikatnej osóbki.
Christina Rici, która wciela się Shelby również wypada całkiem dobrze, choć jej rola nie wymagała takiego warsztatu. Z resztą powiedzmy sobie szczerze, Rici grała już różne świruski i po niej akurat można było spodziewać się takiej roli. Zaburzenia odżywiania na jakie cierpi aktorka poniekąd ułatwiły jej sprawę, bo wstrzeliła się akuratnie w baryłkowatość Shelby, co innego Theron, której ciało jest (fuck) nie do rozpoznania.
Film nie jest straszny i nie uświadczycie tu mrożących krew w żyłach scen. Z obarazu epatuje jednak ohyda i brutalność, ale objawia się ona raczej w całokształcie i kontekście niż w poszczególnych scenach i elementach.
Historia jest przygnębiająca. Możecie współczuć Aileen, lub też nią pogardzać. Sposób w jaki wykorzystywała swoje dziecko do bajerowania klientów, mówiąc że zbiera kasę żeby do niego jechać, co nie miało nic wspólnego z jej rzeczywistymi zamiarami, jest godny pożałowania.
Faktem jednak jest, że miała wyjątkowo chujowe życie i od początku była skazana na przegraną. Morderstwa można więc traktować nie tylko jako wybryk, lecz jako wyraz buntu i niezgody na to co ją w życiu spotkało. Pamiętajcie jednak, że nie jest to horror, ani nawet thriller, lecz po prostu dramat.
Moja ocena: 8/10
Gość: Schlüsseldienst in Köln, *.netcologne.de napisał
Świetny film no i świetna recenzja 🙂
ilsa333 napisał
Dzięks
damianek69 napisał
Film oglądałem i mnie wzruszył nie wiem dlaczego.
ilsa333 napisał
Bo to smutna historia jest