Pozdrowienia z Londynu – Krzysztof Beśka
„Pozdrowienia z Londynu” to druga część kryminalnej serii autorstwa Krzysztofa Beśki. Pierwszą jest „Drugi brzeg styksu”, którego nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Wydaje mi się, że zapoznawanie się ze wszystkimi książkami Beśki w kolejności, nie jest konieczne dla zrozumienia fabuły poszczególnych historii.
Akcja „Pozdrowień z Londynu” rozgrywa się latem 1892 roku w Łodzi. Czy ten rok coś Wam mówi?
Zaledwie cztery lata wcześniej na drugim końcu Europy grasował Kuba Rozpruwacz. Wygląda na to, że Anglia go znudziła i teraz przybył do Polski w poszukiwaniu świeżej krwi.
Rok 1892 to też data tak zwanego 'buntu łódzkiego’, czyli strajku lokalnych robotników, o którym dziś mało kto pamięta.
Obydwa skojarzenia z 1892 są jak najbardziej trafne. Powieść Beśki rozpoczyna strajk, w którym biorą udział łódzcy robotnicy z największych fabryk. W tym samym czasie dwaj chłopcy znajdują zwłoki dwóch kobiet. Carska policja bierze się do roboty, ale z marnym skutkiem. Wtedy do akcji wkracza Stanisław Berg, detektyw ze złamanym sercem.
Z założenia główną osią fabuły jest śledztwo w sprawie polskiego rozpruwacza. Morderca śmiało sobie poczyna i tak jak o było w Londynie, wysyła do stróżów prawa, dziennikarzy, a także detektywa małe pamiątki z miejsc zbrodni wraz z listami, w którym obiecuje kolejne ofiary.
Powieść Beśki szła mi opornie. Warsztatowo jest napisana całkiem dobrze. Autor bardzo stara się żeby wymalować przed czytelnikiem obraz miasta schyłku XVIII wieku, ery romantyzmu, czasów, gdy polska znajdowała się pod zaborami, niestety dopiero na szarym końcu uwzględnia zagadkę kryminalną.
Morze wątków pobocznych z czasem staje się nieznośnie męczące. Wyczerpujące opisy, które zamiast pobudzać wyobraźnie narzucają czytelnikowi, w którą stronę ma teraz 'spojrzeć’. Jeżeli nie byłby to kryminał, zaakceptowałabym takie rozwiązania, ale ja mimo wszytko oczekiwałam przede wszystkim napięcia, a skakanie z wątku na wątek nie sprzyja temu.
Historia Kuby Rozpruwacza ma ogromny potencjał. Każdy kto trochę interesuje się tematem, wie że pośród podejrzanych o straszliwe zbrodnie byli także emigranci z Polski, w tym chirurg polskiego pochodzenia. Pomysł, że Rozpruwacz wraca w rodzinne strony jest jak najbardziej wiarygodny. Właśnie ze względu na ten wątek zainteresowałam się powieścią.
W tym miejscu Beśka mnie rozczarował. Punkt w którym poznajemy tożsamość mordercy i motywy jego postępowania jest tak bezpłciowy, że aż boli. Spośród tylu potencjalnych podejrzanych autor wybrał opcję najbardziej banalną, desperacko uzasadniając swoją decyzję jeszcze większymi banałami.
Książkę bardziej polecam osobom lubującym się w powieściach obyczajowych z historycznym tłem niż fanom mrocznych kryminałów, bo pod tym względem zdecydowanie lepiej zdaje egzamin.
Moja ocena:
5/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Rebis:
karolina150793 napisał
Mogę prosic o recenzje filmu „Pet Sematary” ?
Gość: ewa, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Czy mogę prosić o recenzję ,,The Human Race”?
ilsa333 napisał
Ewa, film już mam na kompie, dziś postaram się obejrzeć i prawdopodobnie jutro pojawi się wpis o nim.
Karolina, Ty będziesz musiała poczekać dłużej, bo najpierw zamierzam odsmażyć sobie książkę.Z tym się może zejść, bo jestem nimi zawalona na tę chwilę. Chciałam napisać o „Pet sementary”, ale zarówno o książce jak i o ekranizacji, w jednym wpisie, tak jak to zrobiłam w przypadku „Misery”.
damianek69 napisał
Już się zabieram za ściąganie i za oglądanie tego filmu brzmi interesująco co napisałeś.
ilsa333 napisał
Nie wiem, czy zauważyłeś, Damianku, ale wpis dotyczy książki…
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Książkę przeczytam. Dlaczego? Raz, że uwielbiam klimaty XIX wieku i początki XX (lata ’20, ’30, na razie tylko proza do filmu kiedyś dojdę). A dwa, że aktualnie mieszkam w Łodzi, raczej nie zmieni się to przez długie lata (rodzinne miasto mam pod Wa-wą) i chcę poznać to miasto z każdej strony i nie oszczędzę też literackiej. Kocham również książki o Kubie. Kiedyś czytałem wariacje na temat wampirów, rozpruwacza i II wojny światowej. Fajnie to wyszło w dwóch czy trzech tomach, ale to była czysta fantastyka bez jakichś tam upiększeń. Zresztą autor zapożyczał się w bohaterach z różnych literackich tworów. Nie pamiętam tytułu. Mniejsza. Ważne, że przeczytam na 100% tę książkę 🙂
Co do „Smentarza…” bo tylko taki tytuł uznaję – książka lepsza niż film. Nie ujmuję znaczenia obrazowi. Będąc młodszy bałem się tego filmu. Dziś patrzę nań jako adaptację książki. Jednak powiem szczerze jako czytelnik Kinga, że jest to jedna z wierniejszych adaptacji jego prozy. Oczywiście rozprawiam o filmie z roku ’89 bo tego nowego jeszcze nie widziałem.
Dobra… kończę smęcić 😀
ilsa333 napisał
Nie smęcisz:)
Jeśli chodzi o obraz Łodzi w XVIII wieku to „Pozdrowienia z Londynu” jak najbardziej zdają egzamin. Tylko ten Kuba rozpruwacz mi tu nie leżał.
Z pod Wawy? Ja też jestem z pod Wawy. Z jakiej miejscowości? Bo może znam.
Za „Smentarz zwierząt” wezmę się tak szybko jak się da.
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Ilsa jestem rodem z malowniczego Żyrardowa 🙂 Raczej dumą mnie to nie napawa 😀
ilsa333 napisał
Byłam tam tylko raz, za dzieciaka z wizytą u jakiejś ciotki. Nie pamiętam jego malowniczości, ale wierze Ci na słowo. W końcu to nie duże miasto, a te zawsze mają swój urok. Natomiast nigdy nie byłam w Łodzi.
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Dziwne, że tak wiele osób, które nie mają prawa znać Żyrardowa ma lub miało tam jakieś ciotki i inną rodzinę 😀 Kiedyś jak los rzucił mnie pod zachodnią granicę, pod Kostrzyn n/Odrą sąsiedzi mieli w Żyrardowie kuzynów. Dwóch moich kumpli spod Krakowa też jakieś pociotki tam mają. Na podwórku w mojej kamienicy w Łodzi parkuje auto na numerach WZY – czyli zarejestrowany w Żyrardowie 😀 Jaki ten świat mały…
Co do jego malowniczości to nie miałaś prawa nic zapamiętać, gdyż gdy o tym wspominałem była to nie inaczej a ironia. Żyrardów to delikatnie powiedziawszy zapadła dziura, którą od jakiegoś czasu władze chcą przerobić na miasto turystyczne chwaląc się kościołem, loftami i innymi pofabrycznymi budynkami, w które tchnięto nowe życie. Za późno o jakieś 10-15 lat się za to wzięli. Miasto umarło. Dla mnie nadal będzie to zapadła dziura. 1000 razy bardziej polecam Łódź. No i zapraszam oczywiście, skoro jeszcze nie byłaś, bo warto.