Crescendo (1970)
Jasnowłosa studentka muzykologii zostaje zaproszona do posiadłości wdowy po znanym kompozytorze w celu dogłębnego przestudiowania jego twórczości oraz biografii.
Dom bardzo ładny, tylko mieszkańcy jacyś dziwni. Kaleki syn wdowy po muzyku jest w dość podejrzanej relacji z wiecznie podchmieloną pokojówką. Sam z resztą też jest ciekawym przypadkiem. Na dokładkę mamy jeszcze budzącego grozę swą wrogą postawą, lokaja. Całym tym oryginalnym stadem zarządza owa wdowa, Danniele.
Studentka, Stefani nieświadomie stanie się najważniejszym ogniwem intrygi, z której nie wiadomo czy dane będzie jej wyjść cało.
Tylko rzadkie ujęcia prezentujące odrobinę golizny wskazują, że jest to działo z lat 70. Całym sobą film tkwi jeszcze głęboko w latach 60. Tempo rozwoju akcji jest typowo brytyjskie. Rozwija się bardzo wolno, dopiero pod koniec akcja przyspiesza, punkt kulminacyjny historii umieszczony jest niemal na jej końcu. Aktorstwo nie zwraca szczególnej uwagi. Może jedynie kreacja Margeretty Scott w roli Danielle prezentuje nieco wyższy poziom od pozostałych aktorów.
Ciężko jest mi zgodzić się z osobą, która film skategoryzowała jako horror. Zdecydowanie bliżej mu do thrillera, ale niech tam.
Sceny nielicznych zamachów na życia bohaterów nie są prezentowane z naciskiem na makabreskę. Zwłoki w basenie były zdecydowanie mniej zajmujące niż próby rozkminienia, kto z pośród bohaterów jest najbardziej szalony.
Kandydatów na świra roku nie brakuje- jak wymieniłam na wstępie.
Rozwiązanie zagadki okazuje się łatwiejsze niż przypuszczałam- moje podejrzenia wybiegły wysoko ponad pozom tego, co zaproponowali twórcy filmu. Tak więc reasumując film średni.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:6
Klimat:7
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Zdjęcia:7
To coś:6
Oryginalność:6
Aktorstwo:6
Dialogi:6
57/100
Dodaj komentarz