Umma (2022)
Amanda mieszka na odludnej farmie w USA zajmując się pasieką i produkcją miodu. Samotnie wychowała córkę, Chris, która powoli wchodzi w dorosłość i marzy o studiach. Niestety takie aspiracje nie są mile widziane przez jej rodzicielkę, która ogranicza kontakt ze światem zewnętrznym do minimum. W ich domu nie ma nawet elektryczności, z powodu choroby (?) na jaką cierpi kobieta. Nieoczekiwanie na ich progu pojawia się dawno zapomniany krewny, wujek Amandy, który przybywa aż z Korei by dostarczyć kobiecie … prochy zmarłej matki, tej samej od której Amanda uciekła przeżywszy traumatyczne dzieciństwo. Jak wielka była to trauma przekonamy się gdy wspomnienia o matce ożyją na odizolowanej farmie. A może wraz z nimi ożywa coś jeszcze?
Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z hollywoodzkim straszakiem o azjatyckich korzeniach;) Nie znajdziecie tu może zbyt wielu odwołań do stylu i estetyki 'skośnych’ filmów grozy, ale wątek emigracji, swego rodzaju odcięcia od korzeni- tak rodzinnych jak narodowych – Amanda nawet zmieniła imię na typowo amerykańskie – jest już nie do przeoczenia. Powiedziałbym więcej, ten motyw góruje nad wszystkim, nawet nad elementami, które można uznać za paranormalne.
To w gruncie rzeczy opowieść o doganiającej nas przeszłości. Ta, zawsze znajdzie drogę- niczym zapomniany wuj z drugiego końca globu. Wizyta wuja to nie tylko powrót wspomnień z dzieciństwa, bo mężczyzna sączy też do uszu Amandy bardzo czytelny przekaz: jesteś winna porzucenia matki i jej samotności. Jak to mówi mój szwagier, nikt nie dopierdoli Ci tak skutecznie jak rodzina. Od tytułowej Ummy wszystko się zaczęło, bo ewidentnie nie radziła sobie z emigracją, co przełożyło się na to jak traktowała swoją córkę Amandę.
Scenariusz nie zakłada czytelnego przekazu z czym mamy do czynienia na farmie Amandy: z duchem zmarłej matki, który rozswawolił się na jej włościach, czy z wewnętrznymi demonami, które zbudziło ze snu pojawienie się krewniaka. Mamy więc kolejny horror o relacjach rodzinnych, bo nie chodzi tu tylko o połączenie na linii Amanda i jej matka, spójrzmy na córkę. Amanda oplata Chris niczym bluszcz. Być może chce ją chronić przed światem- tak to najpewniej wygląda w jej przeżyciu – ale agresja z jaką to robi każe raczej sądzić, że chce ją od świata odgrodzić z własnych egoistycznych pobudek, grając na poczuciu winy dziewczyny. Jej zachowanie stopniowo eskaluje i to co można wziąć za psychiczny kryzys może równie dobrze mieć źródło zewnętrzne i paranormalny rodowód.
Myślę jednak, że film sprawdza się bardziej jako dramat niż ghost story, ale to jak zwykle moja prywatna opinia.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:5
Zaskoczenie:5
Zabawa: 6
Walory techniczne:6
Aktorstwo:7
Oryginalność:5
To coś:6
54/100
w skali brutalności: 1/10
Dodaj komentarz