Cutterhead/ Głowica (2018)
Rodowita Dunka Rie, jako specjalistka od PR wyrusza na plac budowy metra by zrealizować materiał o codziennej pracy ludzi z różnych zakątków świata jednoczących siły w budowaniu lepszej europejskiej rzeczywistości. Na miejscu poznaje między innymi Chorwata Ivo i pochodzącego z Erytrei Bharana, pracującego w środku głowicy Maszyny drążącej TBM. Podczas gdy kobieta wypełnia swoją misję z lekceważeniem odnosząc się do kwestii bezpieczeństwa dochodzi do awarii, wybucha pożar a Rie, Ivo oraz Bharan zostają uwięzieni w komorze ciśnieniowej głowicy.
Aj, jak ja lubię takie filmy. Bohaterowie uwięzieni w hermetycznym zamknięciu pośród szalejącego dokoła zagrożenia. Niepewni o swój los.
A jeśli wszyscy zginęli i nikt ich nie uratuje? Co jeśli coś spieprzy się jeszcze bardziej i bezpieczny schron stanie się pułapką bez wyjścia? Co gdy zapadnie ciemność? Co gdy skończy się tlen?
Wszystko to, punkt po punkcie rozgrywa się na oczach widza. Dodajcie do tego jeszcze problemy z równowagą ciśnienia i obowiązkowy psychiczny odpał napędzany rosnącą paniką. Z każdego coś wylezie i nie będzie to nic dobrego. Próba sił, próba człowieczeństwa.
Takie filmy potrafią wystraszyć jak skurwysyn, bez potrzeby użycia drogich efektów, bez wyraźnego antagonisty, którego można obarczyć całą winą, a jego wyeliminowanie doprowadzi do happy endu. Wystarczy seria niefortunnych zdarzeń i wszyscy jesteśmy w dupie.
Duńska produkcja w reżyserii Rasmus Kloster Bro dodatkowo poraża naturalizmem. Wydarzenia, którym tu świadkujemy nie rozgrywają się w hollywoodzkim studiu. Mamy prawdziwy plac budowy, prawdziwą głowicę. Nawet największy budżet nie zastąpi realizmu prawdziwego planu zdjęciowego.
Zdjęcia mogą nieco trącić amatorką, kamera nie zawsze jest stabilna, kąt nie zawsze czysty, ale ja to odbieram na plus i doceniam operatora, który jakość złamał się w tym klaustrofobicznym wnętrzu. A dźwięk? Dźwięk jest jednym z najsilniejszych nośników grozy w tym filmie. Małe wnętrze aż od niego dudni. Kiedy wzrasta ciśnienie, a Rie desperacko walczy o jego obniżenie możemy odnieść wrażenie, że to nasze własne bębenki zaraz ulegną zniszczeniu.
Co do obsady to cały komplet trzech aktorów wszedł w temat po pas po szyje. Czułam prawdziwe emocje, strach, rozpacz, desperację. Zgon jednego z nich autentycznie przyprawił mnie o smutek. I mówię to pomimo tego, że charaktery naszych postaci są łatwe do odgadnięcia, stereotypowe wręcz. Nie przeszkadzało mi. Nic mi w tym filmie nie przeszkadzało, wszystko się podobało. Polecam.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:8
Klimat:9
Napięcie:8
Zabawa:8
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
To coś:8
72/100
W skali brutalności: 2/10
123 napisał
Ten film to arcydzieło