Instytut – Stephen King
Tim Jamieson, który w nieprzyjemnych okolicznościach zakończył karierę policji dociera do małego miasteczka w Karolinie Północnej i obejmuje tam posadę nocnego stróża. Mimo, że początkowo swoją mglistą przyszłość wiązał z przeprowadzką do Nowego Jorku przeczucie każe mu zakotwiczyć w DuPray.
Wkrótce to właśnie tam jego ścieżki skrzyżują się z pewnym małoletnim geniuszem w wielkich tarapatach. Jedenastoletni Luke Ellis zostaje zabrany od kochających rodziców i wtrącony w tryby maszyny zwanej Instytutem. Bezlitosne przedsiębiorstwo zajmujące się porywaniem i wykorzystywaniem niezwykłych dzieci już postawiło na nim krzyżyk. Jedyną drogą ocalenia jest ucieczka
Przyznam, że do nowości regularnie serwowanych przez mistrza grozy, Stephena Kinga podchodzę z dość zmiennym zainteresowaniem. Niekiedy chwytam je zaraz po premierze, innym razem po długim czasie od nich, a jeszcze inne tytuły całkowicie pomijam. Tak się złożyło, że we wrześniu kiedy premierę miało polskie wydanie „Instytutu” ja czytałam „Dallas ’63” 😀 i ani w głowie było mi rzucać wszystko żeby na czas przedstawić Wam swoje wrażenia z wycieczki po „Instytucie”. King jest zresztą na tyle spopularyzowany, że jakoś nie wydaje mi się by konieczne było przypominanie o nim komukolwiek;)
Ale do meritum: Czy „Instytut” mi się podobał? Zaliczam go do Kingowskich średniawek. Przede wszystkim ten 'horror roku 2019′ nie jest do końca horrorem. To bardziej młodzieżowa powieść sci-fi – jakkolwiek to brzmi. Oczywiście coś na postrach tam znajdziecie, ale generalnie nie wydaje mi się by budzenie grozy było jej kluczowym zadaniem.
Tytułowy „Instytut” jawi się jako ustrukturyzowany Hotel „Panorama”, bo jego wnętrze wysysa z dzieci 'niezwykłość’. Główny bohater, genialny jedenastolatek zostaje porwany i zamknięty w tej placówce. „O tym miejscu można powiedzieć to samo, co mówią o mafii: kiedy już tam wejdziesz, nie ma wyjścia”.
Poznaje tam inne podobne sobie dzieci, posiadające podobne, niezwykłe właściwości. Rodzą się przyjaźnie, pojawiają się pierwsze zauroczenia, jak na letnim obozie, tylko, że to nie jest letni obóz.
Intryga wokół działalności instytutu opiera się na ulubionych teoriach spiskowych. No dobra, bez starożytnych kosmitów 😉 Dzieci posiadające pewne nadnaturalne zdolności są tu wykorzystywane do eksperymentu na światową skalę. Eksperyment kończy się uśmierceniem każdego z nich, nie ma innej drogi.
Wraz z naszym sympatycznym bohaterem poznajemy całą infrastrukturę placówki. Dzięki temu, że autor obdarza Ellisa ponadprzeciętnym intelektem, karty zostają odkryte dość szybko;) Chociaż z drugiej strony i przeciętnie bystry małolat były w stanie dodać dwa do dwóch. Dlatego też czasami śmieszyło mnie, że pewne oczywistości wkładane w usta Luke są tu ukazane jako przejaw niebagatelnej inteligencji. Jeśli już to cechą godną podziwu u Luka byłą raczej jego emocjonalna dojrzałość, a ta wcale nie musi iść w parze z potencjałem poznawczym.
No mniejsza. King postarał się byśmy dowiedzieli się czego trzeba o Instytucie. Poznamy tam każdy kąt. Zadbał też o przedstawienie dziecięcych bohaterów. Najwięcej napracował się nad Avery’m, jest to postać moim zdaniem najbardziej dopieszczona uwagą mistrza. Najmłodszy i jednocześnie obdarzony największymi zdolnościami mieszkaniec Instytutu wzbudza czułość jaką szalone nauczycielki przedszkolne mogą żywić do tzw. trudnych dzieci 😉
Czyta się to całkiem przyjemnie. W końcu to King, być inaczej nie może, ale ale… mam pewne 'ale’. Pomijając główny w moim przypadku problem samej tematyki i przynależności gatunkowej z którymi nie do końca mi po drodze, na pewnym etapie lektury zaczęłam się nudzić. Kiedy tak jak wspomniałam wszystko stało się jasne dość szybko pozostało tylko czekanie na wielki finał. Tak, finał też jest łatwy do przewidzenia, więc w sumie zostało czekanie na koniec. Gdyby nie talent Kinga do snucia opowieści, czegokolwiek by ona nie dotyczyła, zwyczajnie rzuciłabym tą książkę w kąt.
Ciężko mi ocenić czy powinnam Was zachęcać do lektury, czy raczej podejść do sprawy ostrożnie? Wyznawcy Kinga i tak spałaszują, a reszcie zostawiam sprawę do rozwagi.
Moja ocena: 5+/10
Dodaj komentarz