Polednice/ Południca (2016)
Eliska i jej mała córeczka Anetka przeprowadzają się do domu na wsi, gdzie wychowywał się ojciec dziewczynki i mąż jej matki, Tomas. Nowe mieszkanki wsi zostają ciepło przyjęte, jednak nie uda im się uniknąć kłopotów.
Eliska ukrywa przed swoją córką prawdę o nagłym zniknięciu ojca, na co dziewczynka reaguje gniewem. Coraz bardziej wyczerpana sytuacją matka jest dodatkowo jej nękana przez miejscową wariatkę, która wróży jej rychłe zaginięcie Anetki. Tak jak w przypadku śmierci jej syna, za porwaniem dziewczynki ma stać tytułowa „Południca”.
Widzieliście kiedyś czeski horror? Ja nie, dlatego też „Południcę” traktuję jako pierwsze rozeznanie w czeskim klimacie grozy.
To, co z miejsca spodobało mi się tym filmie o bijąca od niego swojskość. To tak jakby zaglądać za płot do sąsiada. Czeska mentalność tak bardzo nie odbiega od polskiej, co wynika z filmu, więc możemy poczuć się jak w domu.
Główny motyw filmu zaczerpnięty został z mitologii słowiańskiej, czyli Czesi zrobili to, czego jako fanka horrorów domagam się od Polaków z mizernym skutkiem. Opowieść o Południcy znają zapewne Ci którym dane było obcować z wsią. Południca jest bowiem demonem/ duchem który pojawia się w czasie wyjątkowo upalnych letnich dni. Ci których zastanie na polu w samo południe padną jej ofiarą.
Sama fabuła filmu wątek relacji matki z dzieckiem okraszony motywem fantastycznym (Południcą) został zaczerpnięty z utworu Karela Jaromira Erbena. Jeśli przeczytacie ten krótki utwór poetycki zauważycie, że opowiada on o mace, która mając dość swojego kapryśnego dziecka straszy, że odda je Południcy.
Jak się to ma do historii Eliski? Bardzo się ma. Jak wspomniałam na wstępie nasza bohaterka znajduje się w nieciekawym położeniu. Nie dość, że musi sama radzić sobie z dzieckiem i domem to jeszcze czuje się zobligowana do chronienia córki przed prawdą o jej ojcu. Frustracja narasta a Eliska coraz bardziej przypomina nam Amelię z „Babadooka„.
Z przykrością przyznaję, że „Południca” nie jest produkcją tak udaną jak wspomniany „Babadook”, ale nie znaczy to, że mnie rozczarowała.
Jej walory horrorowe są dość liche, nie licząc emanacji Południcy jakie pojawiają się z rzadka na pograniczu jawy i snu. Jest tu znacznie więcej psychologii niż słowiańskiego folkloru, ale nie od dziś wiadomo, ze solidna warstwa dramatyczna potrafi wzbudzić więcej emocji niż najmroczniejsze historie nie z tego świata. Tu duże brawa należą się obsadzie, która w swoich rola wypadła wiarygodnie.
Dla mnie jednak najbardziej urzekające było tło tej opowieści, czeska wieś w pełnej krasie. Wprost szaleje za takimi klimatami, a plenery wybrane do „Południcy” są wprost zachwycające.
Przypuszczam jednak, że czeska produkcja nie spełni wymogów większości fanów horrorów, szczególnie tych rządnych krwi i dynamicznej akcji, dlatego polecam go raczej fanom mniej ortodoksyjnie podchodzących do warunków jakie musi spełniać horror, za to ceniącym urok nieco baśniowych opowieści o tym jak zwykłe staje się niezwykłe.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność: 6
To coś:6
60/100
W skali brutalności:0/10
https://www.youtube.com/watch?v=cWKUmdbEFvg