Dark Places/ Mroczne miejsca (2015)
Libby Day przekroczyła trzydziestkę. Mieszka w obskurnym lokum, nie ma pracy, pieniędzy, ani nikogo bliskiego. Jedyne co posiada to rany na duszy, które powstały w noc, w której jej matka i siostry zostały zamordowane przez jej brata. Tylko ona uszła cało i przez całe swoje życie trwa z piętnem niedoszłej ofiary, a jedyne uczucie jakie budzi w otoczeniu to ciekawość, bo już nawet nikt jej nie współczuje.
Jednym z ciekawskich jest Lyle, młody chłopak zaangażowany w kółko pasjonatów zbrodni. Przekonuje Libby by za parę tysiaków poddała w wątpliwość to, co uważała za pewne: winę swojego brata.
Wraz z mężczyzną stopniowo odkrywa kolejne skrawki wspomnień, spotyka się z ludźmi, który mogą podważyć to, co przysięgała wiele lat temu: to jej brat zabił.
Kolejna filmowa adaptacja bestselleru Gillian Flyn. Nie czytałam „Mrocznych miejsc”, podobnie jak „Zaginionej dziewczyny”, więc nie będzie porównań pomiędzy pierwowzorem a filmem. Mogę natomiast porównać tę produkcję z ubiegłorocznym filmem Finchera. Wg. mnie „Mroczne miejsca” są mniej porywające.
Obydwie historie są jak dla mnie mocno przeszarżowane, ale o ile „Zaginiona dziewczyna” jawiła mi się jako interesująca intryga z mądrym przesłaniem, to „Mroczne miejsca” są naciąganym moralitetem z mało odkrywczą pointą.
Gatunkowo stoi gdzieś pomiędzy dramatem a thrillerem z wątkiem kryminalnym. Główną bohaterką, w którą wciela się Charlize Theron, do tej chwili uwielbiana przeze mnie, jest Libby Day. Dorosła kobieta, która kurczowo trzyma się doznanej krzywdy. Dzięki darom od współczujących i ciekawości czytelników jej 'autobiografii’ jakoś wiąże koniec z końcem. Bycie ofiarą, niedoszłą ofiarą, stało się jej sposobem na życie, i taki portret postaci jest w jakiś sposób ciekawy, a na pewno wyróżniający się.
Libby wierzy w to co kazano jej wierzyć, gdy była dzieckiem. Doznała ogromnej traumy i nie da się ukryć iż władze posłużyły się nią by wtrącić jej brata do więzienia.
Ta warstwa historii która dotyczy Libby jest jak najbardziej okej. Wątpliwości wzbudził u mnie 'sposób na brata’. Przez niemal połowę filmu okrywa go mgła tajemnicy, jednak, gdy dochodzi do konfrontacji w moich oczach jego postać staje się nazbyt wydumana, nazbyt romantyczna i głupia po prostu.
Fabuła przebiega dwutorowo. Równocześnie poznajemy przeszłość i teraźniejszość. Poznajemy rodzinę Libby i problemy z jakimi się boryka. Podobnie jak w „Zaginionej dziewczynie” bardzo istotną kwestią jest kontekst społeczny. Obsesja mediów i społeczności na punkcie satanizmu i rzucanie na prawo i lewo hasłem 'molestowanie seksualne’.
To właśnie w tej warstwie dramatycznej tkwi rozwiązanie zagadki, które, nie da się ukryć, jest zaskakujące. Nie wiem tylko, czy jest zaskakujące, bo jest tak naciągane, że aż nie do wiary, czy jest zaskakujące, bo oparto jej na solidnej intrydze. Każdy ma swoją definicje dobrego fabularnego twistu więc musicie ocenić sami.
Jeśli zaś chodzi o sposób snucia opowieści to jest okej. Lubie wtrącenia z retrospekcji, to tak jak kolejne podpowiedzi w kalamburach, mogą wprowadzić na odpowiedni trop, a mogą z niego wybić.
W obsadzie filmu nie zabraknie gwiazd i gwiazdeczek. W zasadzie każda 'gęba’ jest tu znana. większość dobrze dała sobie radę, ale Charlize wydala mi się jakaś 'nieobecna duchem’, jakby grała tam za karę.
W ogólnym rozrachunku, nie uświadczyłam tu zachwytu. Film jest dobry, nie powiem, ale mógłby być lepszy, pod co najmniej kilkoma względami.
Moja ocena:
Straszność:1
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:7
Zaskoczenie:7
Zabawa:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Oryginalność:6
To coś:5
60/100
W skali brutalności:1/10
Ano średniak. A zakończenie/rozwiązanie zagadki niby zaskakujące ale jakoś tak średnio mnie już obeszło…
dobry opis filmu, lekko zniechęcający ale obejrzę aby wyrobić sobie własna opinię