Przywróceni – Jason Mott
Pewnego dnia w małym miasteczku na południu Stanów Zjednoczonych starsze małżeństwo doświadcza… cudu. Ich syn, który tragicznie utonął przed pięćdziesięcioma laty stanął w ich drzwiach. Taki sam jak feralnego lata, gdy ich opuścił. Kim jest TEN Jacob? Skąd przybył? I przede wszystkim, dlaczego?
Incydent w Arcadii nie jest przypadkiem odosobnionym. Tysiące a nawet miliony ludzi, którzy opuścili ziemski padół powraca. Rząd stanów zjednoczonych powołuje specjalne biuro do sprawy „Przywróconych”.
Jason Mott zadaje w swojej powieści bardzo ważne pytanie: Co by było gdyby…?
Inspiracją dla jego książki była refleksja, która zrodziła się w jego głowie pod wpływem tęsknoty za zmarłą matką. Co by było, gdyby ona wróciła? Czy byłaby taka sama? Czy nadal by ją kochał? Jak by się zachował?
A co gdyby „Przywróconych” było więcej? Jak zareagowałyby tysiące ludzi na świecie, którzy pochowali swoich bliskich, w jakiś sposób pogodzili się z ich śmiercią, poukładali swoje życie? Czy przyjęliby do wiadomości nowy stan rzeczy? Hym…
„Przywróceni” są próbą odpowiedzi na to pytanie. Wizją autora prezentującą ludzką reakcję na … 'zmartwychwstanie’. Obrazem zbiorowej, histerii, przerażenia, ale także radości dla tych, którzy w głębi serca czekali na powrót ukochanych zmarłych.
Głównymi bohaterami tej historii jest stare małżeństwo, głęboko religijna Lucille i jej mąż Harold. Ich ośmioletni, niewątpliwie martwy i pogrzebany syn wraca do nich. Początkowo sceptyczna wobec zjawiska powrotów kobieta otwiera serce dla swojego syna i nie wyobraża sobie, aby mogło być inaczej. Tymczasem setki innych ludzi, w tym mieszkańców Arcadii na, których się skupiamy, reaguje różnie. Powstają swoiste bojówki osób dopatrujących się w cudzie, zwiastuna apokalipsy. Chcą odizolowania „Przywróconych”. Chcą ich 'śmierci’. Krzyczą, że to nie jest normalne. Zbiorowa histeria doprowadza do tego, że władze decydują się na radykalne kroki. Tworzą specjalne getta dla „Przywróconych”, aby oddzielić ich od „Prawdziwie żywych’. Jedno z największych 'więzień’ powstaje w Arcadii.
Dalszych dramatycznych wydarzeń można się domyślić.
„Zbyt wielu ludzi na tym świecie boi się zbyt wielu rzeczy. Ja też. Wciąż się czegoś boję. Na przykład tego, co widzę w telewizji. Bałam się, zanim wszytko się zaczęło, i będę się bała kiedy się skończy. Ale teraz się nie boję (…) Jestem spokojna bo wiem, że robię dobrze.”
Powieść Motta ma coś biblijnej przypowieści. Autor nie specjalnie dba o szczegóły, związek przyczynowo skutkowy, logiczne, czy naukowe podejście. Nie stara się na siłę nic tłumaczyć. Według niego nie ma nic pewnego.
Książka jest czymś w rodzaju metafory i chyba tak należy ją czytać. Gdyby traktować ją jako fantastykę naukową mocno by kulała, ale jako powieść z pogranicza fantasy spisuje się bardzo dobrze. Mocno refleksyjne dzieło. Dodam, że jest to powieść debiutancka.
Moja ocena: 7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Mira:
Dodaj komentarz