Starry eyes (2014)
Sarah wierzy, że zostanie wielką aktorką. Nim jednak jej gwiazda trafi do alei sław dziewczyna zmuszona jest pracować w Fast food’zie. Wieczorami uczęszcza na lekcje aktorstwa i biega na castingi.
Któregoś dnia trafia na przesłuchanie organizowane przez wytwórnie Astreus, która szuka odtwórczynie głównej roli do nowego horroru, „Silver Scream”. Sarah zrobi wszystko by dostać rolę. Poświeci honor, zdrowie a nawet życie.
„Starrry eyes” to po „Babadook’u” najlepszy reżyserski debiut ubiegłego roku. Nie mam, co do tego wątpliwości. Podobnie jak produkcja rodem z Australii ten obraz ma w sobie niespotykaną często oryginalność i siłę.
Duet Kolsch i Widmyer posiłkując się mocnym gore ukazali historię ciekawą i wielowymiarową. Posiadającą interesującą fabułę i doskonale zrealizowaną.
Film, który nie trafił jeszcze w Polsce do oficjalnej dystrybucji już budzi zachwyt u wielu widzów, choć oczywiście oponentów też nie brakuje. W końcu wyjałowiona do granic możliwości formuła horroru to w większości hollywoodzka papaka bez pomysłu i polotu. Trudno się dziwić, że gdy ktoś wyskakuje z podgatunkiem zapomnianym, który z resztą nigdy nie był popularny dużo osób nie ogarnia tematu.
Fabuła, jak wspomniałam w opisie, traktuje o aspirującej aktorce. Sarah to dziewczę niezwykle ambitne, które na każdą porażkę reaguje autoagresją. Gdy trafia do Astreusa i jej występ (bądź, co bądź bardzo dobry) nie wzbudza najmniejszego nawet entuzjazmu u przesłuchujących Sarah udaje się do toalety, gdzie tłucze wszystkimi kończynami w ściany kabiny i z furią wyrywa sobie włosy z głowy (!) To zwraca uwagę ludzi z castingu.
Atak histerii sprawia, że dają jej szansę na pokazanie swoich spazmów. Sarah ma co do tego opory, w końcu to nie średniowiecze gdzie biczownicy zapierdzielali środkiem ulicy i szczycili się swoim umartwieniem. Ludzie z Atreusa oczekują od niej, w zamian za rolę, wyzbycia się wszelkich hamulców. Począwszy od zaprezentowania swojego ataku, przez obnażenie się przed kamerą, po zezwolenie na seksualne napastowanie. Wszystko to by dostać rolę w kolejnym głupim horrorze.
Sarah zrobi wszystko by zaistnieć. Pozwoli na powolny rozkład ciała i duszy, zarówno ten metaforyczny, gdy jak to określa ‘sprzedaje dusze’ jak i ten dosłowny, gdy po nocy spędzonej z producentem jej ciało zaczyna powoli się rozpadać.
Tu na arenę wkraczają motywy bliskie filmowi „Contracted„, gdzie młoda dziewczyna po stosunku z obcym mężczyzną zaczyna zmieniać się w zombie. „Starry eses” odchodzi jednak od motywu zombizmu, uderza raczej w nurt satanistyczny, ale nie będę się wdawać w szczegóły, co i dlaczego.
Jeśli idzie o dosłowny odbiór filmu to mamy tu gnijącą laskę, która wygląda do prawdy fatalnie i wierzcie mi jej widok budzi bardzo nieprzyjemne uczucia. Odwala jej na punkcie dążenia do sławy, atakuje swoich przyjaciół, którzy wg, niej nie posiadają siły przebicia. To blagierzy, którzy tylko gadają o wielkich planach, a w rzeczywistości tylko żłopią piwsko. Ona jest kobietą czynu.
Jeśli chodzi o warstwę metaforyczną to mamy tu opowieść o Hollywood. Młoda, urodziwa dziewczyna z Los Angeles chce zrobić karierę. Wiadomo, że łatwe to nie jest. Twórcy filmu pokazali to w sposób skrajny, jako konieczność całkowitego wyzbycia się siebie. Przemiany duchowej i cielesnej. By Sarah została gwiazdą musi najpierw uśmiercić swoją doczesną powłokę.
Nie jest to na pewno kolejny głupi film. A i popatrzeć jest na co. Praca kamery jest niezwykle precyzyjna, montaż szybki, ujęcia gwałtowne, kolorystyka brudna. Dobra muzyka i doskonała kreacja głównej bohaterki, nad ekspresyjna nawet, bym rzekła, szalona. Polecam poszukiwaczom nowych wrażeń.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:6
Zabawa:8
Zaskoczenie:6
Aktorstwo:9
Walory techniczne:8
To coś:7
Oryginalność:7
73/100
W skali brutalności:3/10
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Podobał mi się film, a szczególnie ta psychoza głównej bohaterki. Ciekawie pokazali zmiany, jakie w niej zachodzą. Ogólnie film naprawdę niezły.
Gość: DTM, *.koba.pl napisał
Z opisu wydaję się niezły. Muszę koniecznie obejrzeć 😀
Gość: arlettep, 5.174.121.* napisał
Może to dziwne, ale film kojarzy mi się trochę z Mulcholand Drive Lyncha, chociaż poziom schizy mniejszy.