Stitches/ Szwy (2012)
„Szwy” Conor’a McMahon’a to absurdalnie śmieszna i jednocześnie krwawa komedia. Żaden tam horror.
Irlandzkiego reżysera fani grozy znają z filmu „Martwe mięso”- chyba najdurniejszego filmu jaki miałam okazję oglądać. Najdurniejszego, ale przy tym bardzo oryginalnego – krowy zombie- widzieliście jeszcze gdzieś krowy zombie? Ja nie. Tą samą oryginalnością odznaczają się „Szwy”.
Dziesięcioletni Tommy właśnie obchodzi swoje urodziny – z pompą stosowną do wieku. Solenizanta i jego gości na przyjęciu zabawia klaun, niestety złośliwe dzieci w wyniku serii bardzo, bardzo niefortunnych zdarzeń doprowadzają do jego śmierci. Już te sceny są zwiastunem zabawnej historii w stylo gore.
Po sześciu latach – w dniu szesnastych urodzin chłopca – klaun powraca zza grobu, żeby się zemścić na tych którzy przyłożyli ręce do jego zgonu.
Film ma żałośnie marną ocenę na FB, ale w odpowiedzi na apel o większą ilość recenzji produkcji współczesnych postanowiłam się przełamać i obejrzeć ten oto twór. Nie żałuję, bo bawiłam się wyśmienicie.
Szkielet fabuły jest prosty, ale załatany dużą ilością zabawnych wstawek, ciekawe przejścia kamery, śmieszne gry słowne, do tego charakterystyka poszczególnych postaci ukazana w krzywym zwierciadle.
Jednak najmocniejszą stroną filmu są sceny mordów prezentowane, jako krwawe gagi. Żadna z owych scen nie została skopiowana z innych filmów – bynajmniej ja nigdzie takowych nie widziałam.Można się ubawić
Moja ocena:
Straszność:6
Klimat:6
Fabuła:7
Zabawa:10
Dialogi:9
Aktorstwo:6
Zdjęcia:8
Zaskoczenie:5
Oryginalność:8
To coś:7
72/100
Dodaj komentarz