Paskudna historia – Bernard Miner
Nastoletni Henry w paskudnych okolicznościach traci dziewczynę. Noemi zostaje zamordowana, a jej zwłoki wyrzucają na brzeg fale oceanu. Chłopak zmuszony jest dźwigać ciężar żałoby jednocześnie mierząc się ze swoją zagadkową przeszłością skrzętnie ukrywaną przez adopcyjne matki.
Dużo słyszałam o „Paskudnej historii”, dużo dobrego. Korzystając z okazji chętnie po nią sięgnęłam nie mając wcześniej do czynienia z jej autorem. Efekt mojego pierwszego spotkania z Minner’em jest taki, że znowu stanę w kontrze dla większości czytelników.
Nie mogę powiedzieć, by książka zupełnie mi się nie podobała. Ale najbardziej podobała mi się w początkowej partii. Podobała mi się postać narratora, zafascynowanego orkami, wrażliwego nastolatka. Obraz jego życia w małej wyspiarskiej społeczności i to jak przedstawiał jej rzeczywistość. Chwyciła mnie zbrodnia, chwyciła mnie tajemnica. Chwyciła mnie bezwzględność obyczajów. Wsiąkłam w jej klimat, rozsmakowałam się, tymczasem autor zafundował mi szybkie wynurzenie i poprawił ciosem w potylicę.
Podczas gdy wszytko zmierzało do może niezbyt skomplikowanego, ale poprawnego zakończenia, autor stwierdził: o nie, musi być twist totalny. I zrobił twist totalny. Z tym, że tym samym przekreślił wszystko, solidne fundamenty zastąpił chwiejną instalacją splecioną z niedorzeczności. Zamachał różdżką i wyczarował zupełnie nową rzeczywistość.
Wielu czytelników twierdzi, że właśnie ta wartka, niespodziewana akcja u finiszu jest najmocniejsza stroną książki. A tymczasem ja poczułam się zrobiona w trąbę, jakbym była świadkiem niezbyt udanej magicznej sztuczki. Takiej, która bazuje na nadziei magika, że we właściwym momencie odwrócę głowę, a on zastąpi jedną talię kart drugą. Nie kupuję uzasadnień w stylu: u wariatów wszystko możliwe. Nie, nie wszytko Wariat, choćby nie wiem jak zwariowany nie nagnie rzeczywistości widzianej oczami innej osoby.
Dla mnie finałowe rozwiązanie było zupełnie nieprzemyślanym aktem desperacji, który z paskudnej historii zrobił historię niedorzeczną.
Moja ocena: 5+/10
Dodaj komentarz