Opowieści upiorne – Edith Nesbit
Z twórczości dziewiętnastowiecznej autorki Edith Nesbit zetknęłam się po raz pierwszy za sprawą serii okolicznościowych antologii wydawnictwa Zysk i s-ka, które szczególną uwagę poświęcając literaturze wiktoriańskiej spod znaku ghost story. Wyłowiłam wówczas między innymi jej nazwisko i postanowiłam zgłębić temat.
„Opowieści upiorne”, niewielki, skromnie wydany zbiór od wydawnictwa C&T trafił w moje ręce już jakiś czas temu i długo czekał na swoją kolej. Ale na dobre rzeczy warto czekać i zdecydowanie do takich mogę zaliczyć lekturę „Opowieści upiornych”.
W trzynastu historiach Nesbit krąży wokół tematu życia i śmierci oraz życia po śmierci. Pojawiającym się tu wątkom można zarzuć powtarzalność i tak np. w „Altanie” i „Potędze ciemności” mamy obraz miłosnej rywalizacji i niegodnego chwytu zastosowane przez jednego z konkurentów wobec drugiego. W pierwszym groza ogniskuje się wokół tytułowej „Altany” gdzie nikt nie zdoła przetrwać nocy i doczekać żywy poranka, w „Potędze ciemności” podobnie, jeden z rywali wysyła drugiego w miejsce upiorne (Gabinet figur woskowych) by pozbyć się konkurencji. Muzeum figur woskowych pojawia się ponownie w „Głowie”. Niespełnione miłości śmiercią naznaczone to motyw przewodni większości utworów: „Zza grobu” uderza w najbardziej sentymentalne nuty, nie dziej się w nim nic upiornego – ino tragizm sytuacji dwójki kochających się ludzi.
Najbardziej znanym opowiadaniem autorki jest „Jak żywi, marmurowi”, które zresztą otwiera zbiór, zdecydowanie pozytywnie nastrajając na dalsza lekturę. To historia ukuta wokół lokalnej legendy, w którą wierzyć nie chce pewien malarz. Legenda mówi o kamiennych pomnikach przeklętych rycerzy, które ożywają w upiorną noc halloween i niosą śmierć. Ta może niezbyt wyszukana fabuła sprawdza się całkiem dobrze. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie „Zagadka jej domu”, takiego plot twistu nie powstydziliby się współcześni hollywoodzcy filmowcy. Najbardziej klimatycznym opowiadaniem w zbiorze jest chyba „W domu ciszy” – łudząco przypominające jedno z opowiadań Grabińskiego. „Trzy specyfiki” to dla pewnej odmiany motyw sc-fi i naukowiec pragnący wyostrzyć swoje zmysły. „Numer 17” wprowadza odrobinę czarnej komedii, opowiadając nam o nawiedzonym pokoju. Upiornie i morderczo robi się w „Nawiedzonym domu” i bynajmniej największym problemem nie są tu zmarli.
Trudno wybrać mi najlepsze z opowiadań. Wszystkie mają wyrównany, wysoki poziom i są dokładnie tym, czego szukam w wiktoriańskiej grozie: klasyczne historie napisane w pięknym stylu.
Moja ocena: 9/10
Dodaj komentarz