Księga Wieszczb – Erika Swyler
Simon, młody bibliotekarz mieszka samotnie w zrujnowanym domu, który lada moment osunie się do zatoki Long Island. Tu się wychował, tu zmarła jego matka tonąc w oceanie, tu umarł jego pogrążony w depresji ojciec i stąd uciekła jego młodsza siostra Enola. To tu dociera też do niego dziwna przesyłka nadana przez starego antykwariusza, który dba o to by rodzinne księgi pozostawały w rodzinie.
W ręce Simona trafia książka dokumentująca życie pewnego cyrku. Co mężczyzna może mieć z nią wspólnego? Może nic, a może wszytko, bowiem na kartach dziennika rozpoznaje nazwiska swoich krewnych, kobiet, które podobnie jak jego matka utonęły w młodym wieku.
Uwielbiam książki o rodzinnych tajemnicach, ale nie z cyklu 'mój dziadzia był żołnierzem’, preferuję raczej historie mniej przyziemne, gdzie na jaw wychodzą tajemnice nie z tej ziemi.
Powieść Eriki Swyler bardzo silnie skojarzyła mi się z twórczością Isabelle Allende za czasów jej świetności, konkretnie z sagą rodziny De Valle począwszy od „Domu duchów”. Znacie? Lubicie? W takim razie „Księga wieszcz” też powinna wpaść Wam w ręce.
Akcja powieści osadzona jest w czasach współczesnych, jednak retrospekcją sięga do końcówki XIX wieku, czyli poznamy spory przekrój historii.
Owa historia skupia się głównie na życiu cyrku i jego pracowników, czyli jest niezwykle barwnie. Wraz z Simonem poznajemy życie jego przodków, a jak się okazuje ród ma ciekawy rodowód. Sprawa wiąże się z mitycznymi postaciami syren, czy też rusałek – jak zwał, tak zwał – jest bardzo intrygująco.
Oczywiście pojawia się tu gro postaci pobocznych, równie barwnych i szalonych, posiadających niezwykłe właściwości.
Istotnym elementem jest wątek wróżbiarstwa, wyróżniony w tytule książki. Karty tarota poznały prawdę o rodzinie Simona nim ktokolwiek z jego krewnych zdołał się zorientować.
Jest tu też dużo smutku: morderstwa, samobójstwa, tragiczne wypadki, wieloletnie rozłąki z bliskimi. I nasz biedny bohater próbujący poskładać wszytko do kupy by uniknąć nieuniknionego.
Książkę czyta się fantastycznie choć styl nie jest jakiś wybitny, jest poprawny, lekki. Jeśli dodać, że książka stanowi literacki debiut autorki, możemy chyba powiedzieć, że mamy tu do czynienia z dużym talentem, zdolnością snucia wielowątkowej opowieści tak by zainteresować czytelnika i nie zgubić jego uwagi gdzieś po drodze.
Moja ocena: 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
katooola napisał
Cieszę się, że opinia dobra, mam nadzieję, że mi się też spodoba:)