The Glow/ Żar (2002)
Młode małżeństwo Matt i Jackie wprowadzają się do apartamentu w kamienicy należącej do pary staruszków, Arnolda i Phoebe Janusz. Odkąd ich drogi się skrzyżowały życie młodych małżonków jest jakby łatwiejsze. Niezwykle żywotni staruszkowie zaprzyjaźniają się z młodymi i udzielają im wielu cennych rad i pomagają w kłopotach. Szczególnie Arnold wydaje się bliski Mattowi.
W pewnym momencie ta znajomość zaczyna przerastać Jackie, która doszukuje się w dobrotliwości staruszków złych intencji. Kiedy okazuje się, że nie są jedynymi młodymi ludźmi, których Arnold i Phoebe przygarniają pod swoje skrzydła Jackie jest już pewna, że ich dobroduszność ma drugie dno.
„Żar” jest produkcją telewizyjną stworzoną przez Craiga Baxleya („Czerwona różna„, „Sztorm stulecia”) i Gary’ego Shermana („Linia śmierci„, „Martwy i pogrzebany„).
Jest to thriller, który swoją fabułą łudząco przypomina „Dziecko Rosemary„. Oczywiście zagrożenie przed jakim stają młodzi małżonkowie w przypadku „Żaru” ma inne podłoże, ale wiele innych wątków dokładnie się zgadza.
Przede wszystkim, to bohaterzy. Mamy tu Matta i Jackie. Młodzi, bezdzietni, nie zamożni, nie mający krewnych. Matt marzy o zrobieniu kariery, Jackie pragnie dziecka. Gdy Matt poznaje w parku Arnolda i Phoebe życie jego i jego młodej żony zmienia się na lepsze. Wynajmują od starszej pary przytulne mieszkanko o wysokim standardzie, sytuacja zawodowa Matta poprawia się i nawet Jackie udaje się zajść w ciążę.
Wydaje się, że wszytko zmierza ku lepszemu. Ale… No właśnie. Jackie zaczyna się niepokoić o swojego małżonka, który znajduje się pod coraz silniejszym wpływem Arnolda.
Inną bardzo niepokojąca sprawa jest znikniecie innego młodego małżeństwa, które również podnajmowało mieszkanie od Januszy. Zresztą nie tylko Janusze sprawiają problem ich znajomi, równie starzy co witalni również budzą niepokój Jackie. To właśnie ona podejmuje próbę zgłębiania tajemnicy nowych przyjaciół i to ona odkryje to co skrywają starsi ludzie.
Jak na produkcje telewizyjną film wypada całkiem klawo. Fajnie się go ogląda, fabuła jest spójna i wiemy, że zmierza do konkretnego punktu, w którym wszytko stanie się jasne. Scenariusz skonstruowany jest wręcz podręcznikowo. Problem w tym, że główny motyw, cała zagadka nie jest zbyt odkrywacz. Łatwo domyślicie się o co też może chodzić Arnoldowi i Phoebe. Produkcji z tego typu antagonistami mamy mnóstwo. Sama oglądałam dwa filmy z bliźniaczym wątkiem w jednym tygodniu, więc można mówić nawet o przesycie tego tematu.
Ale cóż, mimo tego film może się podobać. Filmowe tło, charakterystyki bohaterów są bliskie temu co stworzył Ira Levin i co Polański przeniósł na srebrny ekran. To może być wada, to może być zaleta, zależy jak na to spojrzeć. Jakby nie patrzeć „Dziecko Rosemary” to wspaniały obraz i naśladowanie go nie jest takim głupim pomysłem, jeśli chcieć się przypodobać widzom. Ale z drugiej strony, czy takie kopiowanie jest godne uwagi?
Ocenić możecie sami. Seans z „Żarem” nie będzie najgorszym rozwiązaniem na zabicie czasu, ale jeśli macie ciekawszą alternatywę to przez olanie go wiele nie stracicie.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:4
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:6
54/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz