Visions/ Mroczne wizje (2015)
Eveleigh wraz z mężem Davidem kupują stara winnicę i postanawiają skupić się na alkoholowym biznesie. Eveleight jet w ciąży i z tego powodu odstawiła swoje psychotropy, które zażywała od czasu wypadku samochodowego. Wkrótce zaczyna doświadczać halucynacji. Grzebiąc w przeszłości zakupionego domu dowiaduje się, że jest pierwszą, która uznała, że w tym miejscu dzieje się coś złego. Czym są jej wizje? W jaki sposób się nią wiążą?
„Mroczne wizje”, kolejny film, którego tytuł polscy dystrybutorzy przetłumaczyli w ten sam sposób, to horror w reżyserii twórcy kilku znanych produkcji, między innymi ubiegłorocznej „Klątwy Jessabelle„, zaś scenariusz to dzieło dwóch panów o niewielkim doświadczeniu. Każdy z nich dorobił się dwóch scenariuszy, które zostały zrealizowane. Przypadku pierwszego jest to horror „Ciśnienie”, w przypadku drugiego thriller „Hunger”.
„Visions” to bardzo przyjemny straszak, choć trochę mu do horroru. Osobiście nazwałbym go paranoid thrillerem.
Mamy tu bohaterkę, której niezwykłe doświadczenia zostają uznane za oznakę choroby. Nikt nie wierzy Eve kiedy ta opowiada o tym jak przedmioty i ludzie pojawiają się w jej domu, a później znikają. Wahania hormonów, albo nie do końca wyleczona trauma po wypadku, tak brzmi zbiorowa diagnoza.
I faktycznie przez pewien czas kobieta zaciska zęby i zaczyna posłusznie łykać swoje tabletki. Brzuszek jej rośnie, halucynacje zostają stłumione przez leki, aż tu nagle, pewnego wieczora…
Nic Wam więcej nie powiem na temat filmowych wydarzeń, a raczej finalnego ich wyjaśnienia. Nie jest ono takie, jakiego moglibyście się spodziewać, co stanowi duży plus dla scenariusza.
Czy w związku z tą niespodzianką możemy mówić o oryginalności? I tak i nie, zależy, czy podobnie jak ja trafiliście już na podobne fabularne rozwiązanie. Nie mniej jednak nie jest to wątek tak spopularyzowany jak demony, duchy przodków etc.
Moje ogólne wrażenia na temat filmu są więc pozytywne.
Lubię Isle Fisher, która wciela się w tu w role głównej nawiedzonej, więc miło mi się ją oglądało, choć obiektywnie patrząc wybitnego warsztatu to tu nie pokazała.
Klimatem film dość przypomina wspomnianą wcześniej „Klątwe Jessabelle” choć nie mamy tu do czynienia z tak dotkliwy poczuciem izolacji jakiego doświadczała bohaterka tamtego obrazu.
Nadnaturalne wydarzenia są tu prezentowane bez większego przytupu. Przedmioty po prostu się pojawiają, zmieniają swoje położenie, zakapturzona postać czyha przed domem. Nic tu nie lewituje nie pojawia się za plecami bohaterów, czy w lustrzanym odbiciu. Takie sposób ukazania odjazdów Eve podobał mi się. Można czasem coś zrobić bez efektów komputerowych.
Przyjemny straszak, który raczej nie zmrozi Wam krwi w żyłach, ale będzie fajną rozrywką z odrobiną dreszczyku.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła: 8
Klimat:6
Napięcie:7
Zabawa:8
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
To coś:7
Oryginalność:6
64/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz