Insidious: Chapter 3/ Naznaczony : Rozdział 3 (2015)
Nastolatka, Quinn Brenner straciła matkę. Teraz pragnie się z nią skontaktować. W tym celu udaje się do medium, starszej pani o imieniu Elise. Próba porozumienia się z duchem zmarłej krewnej nie udaje się. Ouinn wraca więc do domu jedynie z dobrą radą: Nie działaj na własna rękę. Jeśli wzywasz jednego zmarłego, słyszą Cię wszyscy.
Niestety, jak się okazuje jest już za późno. Do Quinn przyplątał się demoniczny pasożyt, a Elise będzie zmuszona pomóc młodej w wydostaniu się z Ciemności.
„Naznaczony: rozdział 3” jest tak naprawdę „Naznaczonym:prolog”, czyli stanowi filmowy preqel wydarzeń z przez „Naznaczonego” (2010).
Co mnie nieźle zdziwiło, James Wan po raz kolejny porzuca swój 'produkt’ oddając reżyserie komuś innemu. Padło na scenarzystę Ligh’a Whannell’a, który pracował przy pierwszych częściach „Naznaczonego” i „Piły” w charakterze, właśnie scenarzysty. Pojawia się też na ekranie w roli aktora. W przypadku „Naznaczonego” wciela się w postać jednego z łowców duchów, którzy towarzyszą Elise.
Oczywiście fakt ten odkryłam przed chwilą. Oglądając zeszłego wieczoru film trwałam w przekonaniu, że mam przed sobą dzieło Wan’a. Coś mi tam niby zgrzytało, jednak przez lata współpracy z reżyserem jego nadworny scenarzysta nauczył się naśladować jego reżyserski styl przez co zmiana na fotelu reżysera nie jest tak mocno wyczuwalna dla widza.
Pomijając sprawy organizacyjne, czas na meritum sprawy: film dobry, czy zły?
Bardo przypadła mi do gustu pierwsza polowa filmu.
Aktorka wcielająca się w rolę Quinn była drewniana i sztywna jak gips na jej połamanych nogach, starałam się jednak nie zwracać na nią uwagi;) Skupiałam się na Elise i dobrym jak zawsze warsztacie sędziwej Lin Shaye. Scenariusz poświęca dużo większą uwagę jej postaci niż było to w dwóch poprzednich odsłonach „Naznaczonego”. Jest to jakiś sposób na nawiązanie do poprzednich części bez ponownego eksplorowania wątku Lambertów.
Powraca motyw 'kobiety w czerni’, ale pojawia się też inny antagonista, a finał filmu daje nam do zrozumienia, że to ten sam byt który zawisł pod sufitem w pokoju Daltona.
Pomysł na 'mężczyznę’ , 'który nie może oddychać’, który wcale nie chce powracać do żywych, raczej woli przerzedzić ich szeregi był całkiem zgrabny. Podobała mi się jego ogólna charakterystyka, od wyglądu po sposób działania.
W pierwszej połowie filmu gdy zaczyna on nawiedza Quinn atmosfera robi się naprawdę gęsta. Pojawia się sporo udanych jump scen.
Dobrze jest jeszcze do momentu 'zejścia’ Elise do 'Ciemności’. Kobieta napotyka tam sporo ciekawie zrobionych duchów, a prosty sposób przedstawienia tego ’ zaświatu’ w formie wnętrza budynku pełnego korytarzy jest już sprawdzony i dla mnie, mimo iż trąci pójściem na łatwiznę, jest dobry.
Sprawa pogarsza się w punkcie kulminacyjnym i dalej aż do finału scenariusz zmierza po linii pochyłej prosto w dól.
Sceny, w których medium 'walczy w ręcz’ ze swoim demonem, czy ckliwa wstawka z objawioną mamunią Quinn jest mega słabe i zupełnie zbyteczne. Finał po prostu tak odchodzi od estetyki poprzednich części, że dalej zajść już się chyba nie dało. Sytuację ma uratować twarz demona, która ni z gruchy ni z pietruchy pojawia się w ostatniej sekundzie na ekranie. No marne to było. Nie wiem czemu nie udało się utrzymać klimatu z początku obrazu.
Obiecujący początek i porażka w finale. Tak mogę to krótko ująć.
Nie jest źle. Myślałam, że będzie gorzej, więc moje pesymistyczne nastawienie do trzeciej części „Naznaczonego” uratowało mnie przed rozczarowaniem.
W porównaniu z poprzednimi produkcjami z pod tego szyldu jest raczej kiepsko, jednak oceniając ten film jako osobny produkt i stawiając go na półce przeznaczonej dla 'klasycznie średniego współczesnego horroru” błyszczy dobrą jakością.
Moja ocena:
Straszność: 6
Fabuła:6
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Aktorstwo:6
Walory techniczne:8
To coś:6
Oryginalność:5
62/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Straszność aż na 6? 🙂 Mnie to tylko wynudziło. Taki typowy produkt filmowy z Hollywood, przewidywalny, nieoryginalny, pełen klisz, nudny i w swej poprawności i rzetelności zupełnie nijaki.