The Capture of the Green River Killer/ Zabójca znad Green River (2008)
Z okazji, że dziś 'złowiłam’ film o moim ulubieńcu Albercie Fish’u i wieczorem czeka mnie romantyczny seans z nim postanowiłam, że teraz napiszę Wam o innym słynnym mordercy, który dział bezkarnie w stanie Waszyngton od 1982 roku do 2001 roku kiedy to wreszcie został zgarnięty. Mowa tu o słynnym zabójcy znad rzeki Green.
W roku 2008 gdy sławetny zabójca siedział już w celi z wyrokiem nieodwołalnego dożywocia powstał mini serial, składający z dwóch odcinków. Serial utrzymany w konwencji thrillera radzę oglądać za jednym 'zamachem’.
„Zabójca z nad Green River” to historia opowiedziana oczyma jednej z ofiar. Hel, poznajemy jako zbuntowaną nastolatkę, która upada coraz niżej w drabinie społecznej aż ląduje na ulicy, gdzie wiadomo, grasuje zabójca prostytutek.
Killer zaczął swoją zbrodniczą karierę na początku lat ’80, wtedy to rozpoczyna się śledztwo, któremu przewodzi detektyw Dave Reichert.
Z ulic Seattle, a także w okolicznych hrabstwach zaczynają znikać prostytutki. Niektóre jeszcze nieletnie. Ich zwłoki porzucane są w rzece Green lub w jej okolicy.
Policja przez kilka lat 'morduje’ się ze sprawą, kolejni podejrzani pojawiają się i znikają, jeden popełnia samobójstwo. A kobiety lekkich obyczajów nadal giną.
Finalnie zabójca został oskarżony oficjalnie o 48 morderstw choć pokątnie przyznał, że było ich raczej 71…
Kim był ten człowiek, dlaczego zabijał i co sądził o sobie i swoich ofiarach dowiemy się dopiero pod koniec seansu.
„Zabójca znad Green River” to przyzwoicie zrealizowany film ukazujący nie tylko trudy śledztwa, ale też tło działalności mordercy, czyli przede wszystkim przygnębiający świat płatnego seksu. Nie jest przerażający, raczej przygnębiający.
Trzyma w napięciu, bo tropów mamy tu wiele i o ile ktoś nie zna na pamięć całej historii działalności zabójcy to nie powinien się nudzić.
Nie przypomina sztywnych naukowych dokumentów analizujących tego typu zbrodnie, nie ma jakiejś wartości merytorycznej dla zapaleńców kryminologicznych. Jest to przede wszystkim film, dopiero później film biograficzny. Mnie osobiści bardzo zasmucił.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:8
Klimat:7
Zaskoczenie:7
Zabawa:7
Aktorstwo:7
Zdjęcia:7
Dialogi:8
Oryginalność:7
To coś:7
70/100
Gość: Magda, *.adsl.inetia.pl napisał
Jak słyszę o Fishu to aż mam gęsią skórkę- najohydniejszy z nich wszystkich. W głowie się nie mieści jak można być takim zwyrodnialcem.
ilsa333 napisał
Tak zdecydowanie numer jeden, zaraz za nim chyba bym Czikatiło umieściła.
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
A jak dla mnie najohydniejszy był Ed Gein.
ilsa333 napisał
Ed to już legenda:) Ale Ed raczej nie był sadystą a jak dla mnie to właśnie sadyści są najgorsi, choć rzadko spotykani tak na prawdę.
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
Dlatego napisałam „najohydniejszy”, a nie „najgorszy”…
ilsa333 napisał
No tak:)
Gość: Magda, *.adsl.inetia.pl napisał
Ja na drugim miejscu dałabym Haarmanna, nie tylko gwałcił i zabijał ale jeszcze handlow