Wigilia pełna duchów. Zbiór opowiadań
– M.R. James, Arthur Conan Doyle, F. Marion Crawford, Elizabeth Gaskell, Edith Warton, Mrs. J.H. Riddell, Adrew Haggard, G. B. Burgin, Emily Arnold, Isabella F. Romer
Wszystko zaczęło się od Charlesa Dickensa i jego „Opowieści wigilijnej”. Być może jej wartość edukacyjna obecnie przysłania jej czysto rozrywkowe walory jak dreszczyk grozy, ale można powiedzieć, że ta historia rozbudziła apetyt wiktoriańskiego społeczeństwa na krótkie ghost story i od tamtej pory podobne utwory były publikowane w czasopismach właśnie w okresie świąt.
Wydawnictwo Zysk i s-ka postanowiło wybrać dwanaście spośród najpopularniejszych około świątecznych ghost story tamtych czasów i wydać je na polski rynek. Nie wszystkie z nich to opowiadania napisane w XIX wieku, część z nich to utwory młodsze siegające pierwszej połowy XX wieku. Nazwiska niektórych twórców powinny być Wam zdecydowanie znane, jak chociażby Arthur Conan Doyle, 'ojciec’ detektywa Holmes’a.
Wyobraźcie sobie ten klimacik. Świąteczny wieczór w gronie rodziny i dwudziestki najbliższych przyjaciół, dobre jedzenie i napitek, migotanie świec, wszyscy zbierają się w salonie, odpalają cygara i wyczekują tegorocznej opowieści o duchach. Tak było. Kiedy będziecie sięgać po tę książkę wyobraźcie sobie taka otoczkę.
Sama nie miałam okazji zafundować sobie świątecznej oprawy przy czytaniu. Patronat miał pierwszeństwo i „Wigilię pełną duchów” przeczytałam na długo po świętach, nie mniej jednak nie mogę powiedzieć, bym nie odczuła nastroju jaki z niej bije.
Klimat tych historii to najmocniejsza strona tej publikacji. Co do treści, to jak to bywa w zbiorach: są utwory słabsze, średnie i czarne konie tego wyścigu. A więc, po kolei:
Pierwsze opowiadanie „Dom pod włoskim Orzechem” z 1882 roku to historia, oczywiście, starego domostwa, w którym straszy. Już wspominałam, że w ghost story najbardziej lubię pierwiastek smutku. No bo czym są opowieści o duchach jak nie opowieściami o śmierci? Tęsknocie jaką pozostawia. W przypadku „Domu pod Orzechem” jest to tęsknota małego chłopca. Moja ocena: 7/10
Drugie opowiadanie, „Duch Panny Młodej” (1986) było natomiast… dziwne. Opisywało dziwną przypadłość na którą cierpiała wybranka serca narratora opowieści. Kobieta swoją powłokę cielesną dzieliła z duchem, czy też demonem, albo cierpiała na osobowość wieloraką. W każdym razie trzydziestostronicowe miłosne westchnienia nie szczególnie mnie wzruszyły, ale doceniam pomysł, ostatecznie doczekał się on wielu naśladowców w kulturze grozy. Moja ocena: 5/10
Niewątpliwie najsłabszym opowiadaniem, choć jednocześnie najbardziej oryginalnym była „Modlitwa Sir Hugona”. Jej bohaterami jest para duchów, tytułowy Sir Hugon i jego żona. Duchy obserwując zaloty dwóch młodzieńców skierowanych do jednej dziewczyny przekomarzają się coraz silniej angażując się w obserwowane widowisko. Obraz zalotów przyjmuje coraz bzdurniejszą postać – rowerowe wyścigi i te spray. To mogła być doprawdy ciekawa perspektywa, ale kompletnie nieudolnie przedstawiona. Czyta się to ciężko. Moja ocena: 3/10.
„Opowieść starej piastunki” z 1852 to już zdecydowanie moje klimaty. Narracja przedstawiona z punktu widzenia sędziwej niani, która opowiada swoim podopiecznym historię z życia ich matki, którą to miała okazje zajmować się jako młoda dziewczyna. Historia po kobiecemu sentymentalna, przepełniona uczuciem do opisywanego dziecka, ale posiadająca bardzo wymowny pierwiastek grozy. Groza zogniskowana jest w starej rezydencji do której trafia niania wraz ze swoją podopieczną po śmierci jej rodziców. Rezydencja jest cokolwiek dziwna i porządnie daje w kość każdemu kto przekroczy próg. Duchy jednak mają powody by interesować się jej mieszkańcami. Jest to może nie szczególnie wymyślna ghost story, ale ma kopa. Klimacik jak w „Kobiecie w czerni„. Baardzo fajna rzecz. Moja ocena: 7+/10
Dalej mamy trzy opowiadania tego samego autora. Tak się złożyło, że ich kolejność zazębia się też z ich jakością w mojej ocenie. Zaczynamy od „Ducha lalki” z 1896 roku. Jest to historia mężczyzny trudniącego się naprawianiem lalek, który bardzo osobiście angażuje się w wykonywaną pracę. Jak się okazuje na kartach opowiadania, lalki potrafią mu się odwdzięczyć, dzieje się tak bowiem gdy życie jego córki jest zagrożone a lalka imieniem Nina przychodzi z nieoczekiwaną pomocą. „Duch lalki” jest sprawnie napisany, pomysł przyjemny, element grozy jest. Moja ocena:6/10
„Wrzeszcząca czaszka” z 1911 roku, najmłodsze z opowiadań zbioru, otwiera grono moich faworytów. Jego fabułą łączy w sobie cechy opowieści kryminalnej, nastrojowego horroru, psychoanalitycznej rozprawy i ghost story oczywiście. Opowiadanie przyjmuje formę dialogu, a raczej monologu. Jest swego rodzaju zapisem wypowiedzi jaką narrator kieruje do swojego rozmówcy w czasie wieczornego spotkania. Odpowiedzi towarzysza nie są tu umieszczone, ale możemy się domyślać jego reakcji na słowa przyjaciela, ba, w to miejsce możemy wstawić nasze własne odpowiedzi. O czym jest? A przeczytajcie tytuł raz jeszcze. No, właśnie, o wrzeszczącej czaszce. Moja ocena: 8/10
Im dalej tym lepiej. Właśnie dlatego, przez drugą połowę książki przeszłam jak burza. Ostatnie opowiadanie z pośród trzech przypisanych temu samemu autorowi. „Górna koja” przenosi nas na morze. Narrator i bohater opowieści opowiada o podróży liniowcem 'Kamczatka’. Swojej ostatniej podróży nią. Nie, nie umarł, ale było blisko. Na pokładzie feralnego statku natrafił bowiem na nawiedzoną koję i jej wyjątkowo upierdliwego lokatora. Historia trzyma w napięciu, jest ciekawa i pomysłowa jednocześnie. Klimat super. Moja ocena: 8+/10
Zostajemy na morzu, ale liniowiec zmieniamy na statek wielorybniczy w „Gwieździe polarnej”. Klimat jak „Terroru”, więc fani tego dzieła Simmonsa są już pewnie żywo zainteresowani. Z opowiadania bije arktyczny chłód i agorafobiczny obłęd. Jest groza i jest smutek. Bardzo ciekawy bohater pierwszoplanowy. Mój faworyt? No prawie:) Moja ocena: 9/10
Moim faworytem jest „Później” sama nie wiem czemu. Na moją wyobraźnie jakoś szczególnie mocno podziałała wizja ducha przybywającego w biały dzień do domu bohaterów opowiadania. Podobała mi się też przewrotność tej historii. Skąd mamy wiedzieć, że duch jest duchem? Myślę, że to opowiadanie byłoby świetnym materiałem na scenariusz filmowego horroru. Moja ocena:9+/10
„Jesion” to gratka dla wielbicieli wątków czarnej magii i czarownic, może do tej grupy za koniecznie nie należę, ale spodobało mi się. Duży plus za finał z przytupem. Moja ocena:7/10
„Duch skarbca” jeśli mam być brutalnie szczera wypada nędznie. Może dlatego, że przypadło mi go czytać zaraz po czołówce zbioru. Historia ducha, która pomaga spłacić długi i tym samym dać szansę na połączenie się parze bohaterów. Narratorka mi nie podeszła, jej opowieść pozbawiona była charyzmy. Moja ocena: 5/10
„Nekromanta – duch a czarna magia” ostatnie i jednocześnie najstarsze opowiadanie, bo z roku 1842, to znowu wątek miłosny, nie tak jednak cacany jak u poprzednika. Mamy tu bowiem tajemnicze zginięcie, wizję śmierci i intrygę. Jest nieźle. Moja ocena: 6/10
Jako całość: 7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Zysk i s-ka