Księżniczka z lodu – Camilla Lackberg
Nie jest to pierwsza powieść tej skandynawskiej pisarki, którą przeczytałam, szczerze powiedziawszy czytanie tej serii zaczęłam „od dupy strony”, ale przynajmniej w kwestii recenzji zacznę tak, jak nakazuje kolejność powstania książek.
Camilla Lackberg wypłynęła na fali mody na skandynawskie powieści z pogranicza kryminału/thrillera i horroru.
Doceniam ją za niewątpliwy talent do dostrzegania analogi pomiędzy przeszłością a teraźniejszością.
W powieściach tej pisarki zdarzenia z przeszłości zawsze wracają do bohaterów. Niekiedy sięgają one nawet kilku pokoleń wstecz.
Trzydziestopięcioletnia kobieta, bardzo atrakcyjna właścicielka sztokholmskiej galerii sztuki Aleksandra Wijkner, zostaje znaleziona martwa w swoim „domu letniskowym” we Fjallbace. To ona jest tytułową księżniczką z lodu. Jej ciało zostaje znalezione w wanie wypełnionej wodą, która już zdążyła zamarznąć. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo. Szybko okazuje się, że jest to błędny trop…
Główną bohaterką, tej jak i pozostałych powieści Lackberg, jest rówieśniczka ofiary, pisarka Erika Flack. To ona ostatecznie zawsze doprowadza do rozwikłania tajemnic małego szwedzkiego miasteczka. W „Księżniczce z lodu” poznajemy ją, gdy wraca w rodzinne strony po śmierci rodziców. Tu po za rodzinnym konfliktem z siostrą czeka na nią wiadomość o śmierci przyjaciółki z dzieciństwa właśnie Aleksandry. Czeka na nią też „płomienny romans”. To właśnie mim zdaniem największy minus twórczości Lackberg. Jej usilne wciskanie w fabułę wątku romansowego odstręcza mnie z deka. Nie dlatego żem totalnie nie wrażliwa na wszelkie porywy serca, chodzi mi bardziej o sposób w jaki Lackberg ten wątek ciągnie: Bystra pisarka z wielkiego miasta najpierw z wielką determinacją i sporą zdolnością łączenia faktów, które mykają najbystrzejszym umysłom policyjnym odkrywa krwawe historie, po to by po chwili zejść ładnych kilaka punktów IQ niżej i zacząć wygłaszać tezy a la Briget Jones, tylko dlatego, że na horyzoncie ukazuje się interesujący okaz męski. Wyczytałam gdzieś nawet iż twórczość Lackberg określa się jako babski kryminał. No cóż, ja bym z chęcią wycięła te babskie wstawki:)
Na podstawie niemal wszystkich jej powieści powstały filmy. Niektóre bardziej inne mniej udane. Osobiście zdecydowanie wolę książki, gdyż dość mocno rozczarowała mnie wcielająca się w postać Eriki aktorka. Brzydka, stara z włosami o strukturze siana i naiwnym cielęcym spojrzeniem🙂
Spokojnie mogę polecić „Księżniczkę z lodu”, tylko muszę przestrzec, że antyfani „romantycznej sraki” mogą dostać wysypki:)
Jak wspomniałam na wstępie, drogą do rozwikłania tajemnicy śmierci Alex jest jej przeszłość. Dojście do odpowiednich wniosków, dokopanie się do prawdy nie jest łatwe, gdyż znowu mamy do czynienia z małą społecznością, która dobrze chroni swoje tajemnice.
Moja ocena:6/10