Vicious/ Złowroga obecność (2025)

Pewnej zimowej nocy na progu domu Holly pojawia się staruszka. Jest wyraźnie zagubiona i splątana więc dziewczyna oferuje jej pomoc. Wpuszcza ją do środka, oferuje wodę i zamieniają kilka słów po czym tajemniczy gość wręcza jej drewnianą szkatułkę z klepsydrą w środku i oświadcza, że Holly umrze, jeszcze tej nocy. Przerażona dziewczyna wystawia staruszkę za drzwi wraz z jej dziwnym ekwipunkiem, ale to nic nie zmienia. Od tej pory musi postępować zgodnie z instrukcjami z dziwnej szkatułki.
Najnowszy film twórcy „Nieznajomych” i „Szept i mrok” – z czego jestem fanką raczej tylko tego drugiego tytułu – nie doczekał się entuzjazmu publiczności. Opinie są krytyczne, a i ja mimo najszczerszych chęci seansem jestem bardziej zmęczona niż zachwycona.
Początek jest obiecujący: creepy staruszka na progu dość zapuszczanego domu samotnej barmanki robi dobre, pierwsze wrażenie. Oprawa jest stosownie mroczna, a wiadomo, że w takim środowisku najlepiej kiełkują tajemnice. Pechowy podarek, nie jest jakimś odkrywczym filmowym motywem, przeklętych przedmiotów przejmujących kontrolę nad posiadaczem mamy urodzaj, i zdecydowanie drewniane szkatułki wiodą tu prym. Ale nie o tym chciał twórca, nie o tym i takie przynajmniej odniosłam wrażenie.

Film ma bardzo senną, nużącą narrację i o ile dzieje się tu dość sporo – szkatułka ma duże oczekiwania – to wszystko jest tak mętne i bełkotliwe, że łatwo się wyłączyć, wybić z rytmu i zgubić sens. Bardziej się domyślam o co tu chodzi niż to wiem a moje domniemania kierują mnie w stronę metafory traumy. Widzimy, że Holly jest w niełatwym momencie życia, coś jej się rozjechało, nie ułożyło i choć gorąco próbuje wrócić na właściwe tory to wyraźnie jest to dla niej trudne. Staruszka utrzymywała, że znała kiedyś kogoś, kto mieszkał w 'tym’ domu więc być może chodzi tu o przekazanie jakiegoś mrocznego dziedzictwa – w symbolicznym ujęciu – a w dosłownym, przypomnienie o rodowych traumach, zatartych wspomnieniach etc. No, być może, a może nie?

Zabrakło mi tu konkretu i nie mówię o łopatologii, ale o jakiś punkcie zaczepienia, jakiejś ścieżce, po której można by poprowadzić tę historię. Tymczasem ona rozchodzi się w szwach. Mam wrażenie, że pada tu dużo słów, które nie mówiąc nic.
To co mogę docenić, to bardzo dobry występ staruszki i kameralną atmosferę całego projektu, ma naprawdę ciekawy klimat, tylko trochę brak tu treści – trzeba sobie powymyślać. Dakota Fanning wypada bardzo średnio, co mnie dość zaskoczyło i nie wiem czy to kwestia słabszej formy aktorki, czy po prostu w tym scenariuszu nie dało się zbytnio błysnąć. Jakkolwiek było, film oceniam dość nisko, mimo dobrego początku i jak przypuszczam – sporych aspiracji.
Moja ocena:
Straszność: 1
Fabuła:5
Klimat:8
Napięcie:5
Zabawa:5
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność: 6
To coś:6
57/100
W skali brutalności: 1/10

Dodaj komentarz