Profondo Rosso/ Głęboka czerwień (1975)
Młoda Niemka, Helga obdarzona zdolnościami telepatycznymi uczestniczy w wykładzie w Rzymie. W jego trakcie, doznaje wizji, która odsłania przed nią mroczne uczynki i zamiary jednego z widzów.
Jeszcze tego samego wieczora Helga zostaje brutalnie pozbawiona życia czego świadkiem jest pianista, Markus, który pragnie pomóc w rozwiązaniu sprawy morderstwa.
„Głęboka czerwień” to młodszy z filmów dobrze znanego Włocha, młodszy przynajmniej od „Suspirii„. Oglądając go łatwo w nim rozpoznać rękę Dario Argento, choć oba wspomniane filmy różnią się od siebie w sposobie wyboru środka ciężkości.
W „Głębokiej czerwieni” cały film opiera się złożonym i zaskakującym scenariuszu. To bardzo typowe giallo– połączenie krwawego horroru z kryminalnym śledztwem.
Nie uwiódł mnie klimatem w sposób w jak udało się to „Suspirii”. Elementy takie jak scenografia, muzyka, sposób kręcenia nie były aż tak dopieszczone – w moim odczuciu.
„Głęboka czerwień” nadrabia za to historią, która jest autentycznie wciągająca, aktorstwem, czy dialogami. Więcej się tutaj dzieje, przez co, być może, nie zwracałam tak wielkiej uwagi na formę przekazu.
Mocnych, brutalnych, zlanych intensywnie czerwoną posoką, scen jest bardzo wiele i zrobione są z typową dla Dario finezją.
Muzyka Goblina jest oczywiście dobra, ale… no właśnie, prawdopodobnie zostanę za to zlinczowana, ale nie pasowała mi tu. Nie była dość upiorna, dość nastrojowa. Nie zrobiła na mnie TAKIEGO wrażenia jak w innych filmach i na pewno nie zrobiła takiego wrażenia jak w „Suspirii”.
Pod względem soundtracku górowała nad nimi dziecięca melodyjka (lub kolęda?) towarzysząca mordercy.
Mimo wszystko ciężko mi zdecydować, który z filmów bardziej mi się spodobał. „Suspiria” w porównaniu z „Głęboką czerwienią” bardzo kuleje fabularnie, a i tak oglądałam ją z zachwytem.
Oczywiście polecam „Głęboką czerwień”, choć kwestię, który film jest lepszy zostawiam nierozstrzygniętą.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zaskoczenie:8
Zabawa:7
Walory techniczne:9
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
Co coś:8
79/100
W skali brutalności:5/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Nie mam Cię jak zlinczować za te nieprawe słowa o muzyce Goblinów. 😛 Moim zdaniem muzyka jak najbardziej dopasowana, nie jest może tak znakomita jak w Suspirii, ale główny motyw jest bardzo dobry i we wszystkich argentowskich ujęciach celebrujących np. stosik przedmiotów na stoliku jak najbardziej świetnie buduje klimat. Film oczywiście bardziej stoi jednak fabułą, zagadką, a przede wszystkim faktem, że jest chyba jedynym filmem, w którym tak bohater jak i widz ma możliwość zobaczenia mordercy już na początku filmu, na miejscu zbrodni a mimo tego nie zdaje sobie pojęcia, że go widział. 😛 Za to zagrania na nosie widzowi dodatkowe brawa dla Argento – dziwne zresztą, że o tym nie wspomniałaś w recenzji. :] Pamiętam jak po pierwszym seansie puszczałem raz jeszcze od początku by sprawdzić czy faktycznie reżyse