Hałas/ Noijeu aka Noise (2025)
Siostry Joo-young i Joo-hee mieszkają w starym bloku w jednym z zatłoczonych koreańskich miast. Podczas gdy pozostali mieszkańcy walczą z władzami miasta o remont budynku dwie kobiety borykają się z uporczywym hałasem, który wyraźnie dociera do nich z któregoś z sąsiednich mieszkań. Pewnego dnia jedna z sióstr, Jo-hee, przepada bez wieści. Joo-young próbuje ją odszukać z pomocą chłopaka siostry. Niestety wkrótce odkrywa, że nikt z sąsiadów nie tylko nie przejmuje się losem zaginionej, ale nawet jest im ono na rękę.
Reżyserski debiut na dużym ekranie Kim Soo-jin przypomniał mi jak bardzo kocham koreańskie kino grozy. Tym razem mamy do czynienia z połączeniem thrillera z dramatem społecznym skoncentrowanym wokół problemów sąsiedzkich, gdzie określenie problem okazuje się dużym niedopowiedzeniem:)
Soo-jiin bierze na warsztat zagadnienie „noise beetwen flors”, czyli frustrującego zjawiska dotyczącego mieszkańców budynków wielorodzinnych – bloków, gdzie stłoczeni na małych przestrzeniach ludzie muszą borykać się z przenikającym przez ściany, podłogi i sufity hałasem generowanym przez współmieszkańców. Kto mieszkał w bloku ten wie: zakrapiane imieniny, bąbelki z kolkami, bąbelki z wolnego wybiegu, awantury małżeńskie, trzaskający drzwiami młodzi zbuntowani, ujadające psy i pochodne od psa… można by mnożyć przykłady, a kto wie ten wie, kto nie wie, niech dziękuje opatrzności, ewentualnie swojej zdolności kredytowej;)
Z hałasem boryka się również bohaterka filmu. Tzn. najpierw boryka się wspólnie z siostrą, obecnie została w tym ambarasie sama. Joo-young jest osobą niesłyszącą/słabosłyszącą, ale korzysta ze sprzętu który umożliwia jej to, że słyszy wszystko bardzo wyraźnie – może nawet za bardzo. Znacząca w filmie jest scena, w której kobieta wyłącza swój aparat i cały film tonie w ciszy. Robi to kolosalne wrażenie. Zresztą, eksperymentowanie z dźwiękami i podkreślenie znaczenia ich percepcji to główna zabawa twórcy.
To dźwięk buduje napięcie, dźwięk wskazuje znaczenie danej sceny i oczywiście jest narzędziem opresji tak dla bohaterów jak i widza. (Spokojnie, nie ogłuchniecie). Nie od dziś wiadomo, że ewolucja tak średnio przygotowała ns do przebywania w hałasie, więc układ nerwowy człowieka może mierzyć się z bardzo nieprzyjemnymi konsekwencjami obcowania z dźwiękami o dużym natężeniu. Pomyślmy dodatkowo o tym, że spotyka nas to w miejscu w którym winniśmy się wyciszać i odpoczywać. Dźwięki pojawiają się niespodziewanie, są jak syrena alarmowa, która atakuje nas z nagła, zakłóca normalne funkcjonowanie i co więcej, nie potrafimy określić jej źródła czy przyczyny. W takich warunkach nietrudno o paranoje i niech to będzie dla Was jakiś trop.
Drugim problemem w filmie jest blokowa społeczność. Sąsiedzi, niby bliscy, a jednak dalecy, mający w doopie co się Tobą dzieje o ile nie godzi to w ich własny interes. Ba, ten interes jest na tyle istotny, że gotowi są na wiele by go bronic. Wokół tej lokatorskiej przepychanki zbudowana zostaje atmosfera zaszczucia, paranoi i izolacji. Kreacja tegoż bohatera zbiorowego jest naprawdę konkretna i stety niestety bardzo naturalistyczna. Niecodzienne zjawiska w szarej codzienności. Być może mamy do czynienia ze zjawiskiem nadnaturalnym, bo właśnie w te rejony pcha nas śledztwo prowadzone przez Joo-hee, i co dodatkowo stara się podkreślić warstwa wizualna filmu. Wszystko odbywa się dusznych, ciasnych i zagraconych przestrzeniach, ciemnych korytarzach, mrocznych piwnicach – bardzo sugestywne i budujące atmosferę ucisku i bezradności.
Bardzo dobry film zasługujący na Waszą uwagę, bo moją już ma.
Moja ocena:
Straszność: 2
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:7
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
70/100
W skali brutalności: 1/10