Linkeroever/Lewy brzeg (2008)
Horror „Lewy brzeg” zawdzięczamy flamandzkiemu reżyserowi Pieterowi Van Hessowi, który jak ognia boi się zostać sklasyfikowany jako twórca konkretnego gatunku. Kręcąc „Lewy brzeg” nie zamierzał stworzyć horroru. Ot po prosu wybrał temat i dał się ponieść. Kierunek jaki obiera film jest ostatecznie zaskoczeniem i dla twórcy i dla widza. Uważam, że to ciekawy zabieg, ale dość niebezpieczny.
Początkowo seans z filmem przywodzi nam na myśl kino obyczajowe, które skupia się głównie na relacji pomiędzy poszczególnymi postaciami.
Mamy więc główną bohaterkę Marie, zawodową biegaczkę, która z powodu przetrenowania musi odpuścić sobie udział w ważnych zawodach. W tym samym czasie spotyka na swojej drodze Boba, który od pierwszego ujęcia wydał mi się typkiem dość podejrzanym. Śledzimy rozwój wypadku pomiędzy dwojgiem młodych ludzi. Marie bardzo szybko wchodzi w poważną relację z Bobem. Tu reżyser zaprezentował nam motyw w stylu „Czerwony kapturek i wilk”. Naiwne dziewczę i tajemniczy facet, w którym się zakochuje.
Film pozornie nie ma w sobie nic z typowo atrakcyjnego dla widza horroru. „Straszne momenty” pojawiają się rzadko, akcja jest mało dynamiczna- widać w tym wszystkim lęk przed dobrodziejstwem horror’owych przymiotów.
Jednakże zaraz obok wątku obyczajowego przebiega motyw lokalnych legend, który choć rzucony niedbale przykuwa uwagę – szkoda, że reżyser nie rozwinął silniej tego tematu.
Co jakiś czas na ekranie pojawia się jakieś niewytłumaczalne zjawisko, twórca jednak przechodzi obok nich bezrefleksyjnie zostawiając widza samego sobie. Im bliżej końca seansu tym większe wydaje się nagromadzenie przesłanek do gatunku grozy. Pojawia się tajemnicze zgromadzeni, dziwne rytuały etc.
O ile rozgrywające się wydarzenia mają małe szanse na wzbudzenie strachu, czy niepokoju to w tej kwestii egzamin zdaje miejsce akcji. Warto zainteresować się tytułowym „Lewym brzegiem” rzeki Skaldy. Miejscem od czasów średniowiecza kojarzonym z siedliskiem patologii i wszelkiego wynaturzenia. Ponury nastrój takiego otoczenia świetnie oddają filmowe zdjęcia.
Obraz od początku do końca przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Desperacka ucieczka od standardów i ogromna chęć stworzenia czegoś ambitnego może zniechęcić nie jednego widza. Ja nie czuję się zniechęcona, mam natomiast odczucie niedosytu, za głupia, jak widać, jestem żeby ujrzeć pełny zamysł reżysera na podstawie szczątkowych tropów.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:7
Zaskoczenie:7
Dialogi:5
Zabawa:5
To coś:7
Zdjęcia:8
65/100